03-04-2022, 04:31 AM
Dla wielu osób Hogsmeade było sposobnością, by spędzić czas w szalony sposób, wydając ciężko zarobione pieniądze rodziców na pierdoły typu słodycze, czy niepotrzebne rzeczy do żartów. Można było je wydać siedząc w lodziarni lub w Trzech Miotłach, spożywając dowolną ilość kremowego piwa.
Dla samego Moona była to idealna okazja, by odpocząć od szkolnego gwaru, jak również pozwolić sobie na kompletne zignorowanie jakiejkolwiek osoby, nie obawiając się, że zaraz ktoś na niego wpadnie. Ot, szedł gdzie chciał, oddalając się bardziej od centrum, w którym kręciła się połowa szkoły. Ta sama, której miał dość każdego innego dnia.
Jak można było się spodziewać, ominął Miodowe Królestwo uznając, że zajrzy do niego później, kiedy pierwsza, druga i trzecia fala napalonych uczniów postanowi uderzyć w inne lokacje. Nie, to nie było dla niego.
W pierwszej kolejności skierował się do miejsca, w którym nie planował zobaczyć nikogo, a przynajmniej nikogo porządnego. Zero Puchonów, zapewne Krukonów także - byli na to zbyt mądrzy, przynajmniej za takich się podając. Co najwyżej mógł natknąć się na Gryfonów, ale póki nie był to jakiś kiep, nie powinno być tak tragicznie.
Przeczesał włosy, zmierzając do gospody. Wystarczyło mieć układy, aby być pewnym, że dostanie wszystko, czego potrzebował. A wiadomo, że na trzeźwo tej wycieczki nie przetrwa. Nie, o upijaniu się mógł pomarzyć; był to wyjątkowo głupi pomysł na oberwanie szlabanu lub całkowitego zakazu opuszczania Hogwartu. Potrzebował tych wycieczek.
Niespodziewanie dostrzegł kogoś, kogo nauczył się rozpoznawać nawet po samym chodzie.
Philip.
Co on robił w takim miejscu wiedząc, że nie wskóra niczego? Zwykły spacer, czy stwierdził, że na tak delikatną twarz cokolwiek dostanie. Aaron, który wyglądał znacznie poważniej, miał szanse, ale Leighton? Wyglądał bardziej jak dwunastolatek.
Uśmiechnął się pod nosem, kierując podążając za nim tak, by przez kilkanaście kroków nie zdawał sobie sprawy z jego obecności.
-Co jest, krasnalu? Pomyliły ci się miejsca? - rzucił na powitanie, kładąc mu ręką na głowie, na którą lekko nacisnął. Nie za mocno, nie w jego interesie było złamanie mu karku. - Miodowe Królestwo zostało w tyle, jeśli miałeś ochotę na jakieś kolorowe słodkości - dodał, uśmiechając się lekko, leciutko. Kochał go prowokować, bo kochał jego usilne starania, by dopiec Aaronowi. To była gra idealna.