03-04-2022, 04:39 AM
Nie planował mieć towarzystwa podczas tej wycieczki. Nie planował go mieć również w szkole, starając się zrobić wszystko, by pozostali uczniowie dali mu spokój, na który zasłużył. Kiedy jednak naszło go na to, by mieć jakąkolwiek interakcję z innymi, doprowadzał do tego sam niezależnie, czy druga strona była zachwycona, czy niekoniecznie. Łamanie moralnych zasad przyzwoitości było dla niego zupełnie normalne, ale czego można było oczekiwać po osobie wychowanej w taki sposób? Bierz to, co ci się należy, tak mawiał jego dziadek. A należało mu się wszystko.
Kiedy zobaczył Philipa wiedział, że nie da mu spokoju. Nie w sposób nachalny, chociaż czy nie w taki sposób się zachowywał? I czy miałoby mieć to dla niego jakieś znaczenie? Jego skromnym zdaniem młodszy Ślizgon aż sam się prosił, aby do niego podejść, zabrać trochę jego cennego czasu, dając mu swój. Skromna wymiana, nic więcej. Obaj mogą na tym skorzystać, bo przecież Leighton wcale nie reagował na niego obojętnością. Stawiał się, to pewne, ale z tego akurat Moon był zadowolony. Dzięki temu nie narzekał na nudę i monotonię, która sprawiała, że odechciewało mu się wszystkiego, zwłaszcza rozmowy.
Uśmiechnął się kpiąco, kiedy złapał go za nadgarstek. Nie był to uścisk zbyt mocny, tyle mógł powiedzieć. Był zabawny, z pewnością.
-Gdybym stawiał, musiałbym potraktować to jako wiesz, co najmniej randka. A przecież to zaledwie przypadkowe spotkanie - wzruszył ramionami, nie przejmując się jego słowami. Odwzajemnił jego spojrzenie. Uderzyło go to, że Philip zmienił taktykę. Wcześniej wzrokiem uciekał, a teraz wręcz nim prowokował, kusząc do zachowania się w sposób niemal nieprzyzwoity.
Randka. Czy faktycznie chciał na taką z nim iść? Nie chodził na nie, on ich nawet nie uznawał, wypowiadając to słowo za każdym razem dość sarkastycznie. Było ckliwe, nijak do niego nie pasujące.
Nie, on jedynie zmuszał młodszego chłopaka do jakichkolwiek działań, nawet słownych. Nie chciał wyjść z wprawy, a znajomość z tym dzieciakiem dostarczała mu przyjemnych umysłowych doznań.
-Jeśli ci zabronię, tym bardziej to zrobisz. Taki już jesteś. Towarzystwo… jeśli mi je proponujesz, to czemu nie. Chociaż nie jesteś zbyt młody na schadzki w takich miejscach? - spojrzał na niego kątem oka, zmierzając do podejrzanie wyglądającej Gospody. Idealne miejsca dla ludzi jego pokroju.
Komentarz o spuszczeniu mu wpierdolu pominął. Obaj wiedzieli, że Philip nie miał szans. Oboje również wiedzieli, że gdyby w ogóle taki miał miejsce, to właśnie Moon byłby prowodyrem. Jak niemal zawsze.
Kiedy zobaczył Philipa wiedział, że nie da mu spokoju. Nie w sposób nachalny, chociaż czy nie w taki sposób się zachowywał? I czy miałoby mieć to dla niego jakieś znaczenie? Jego skromnym zdaniem młodszy Ślizgon aż sam się prosił, aby do niego podejść, zabrać trochę jego cennego czasu, dając mu swój. Skromna wymiana, nic więcej. Obaj mogą na tym skorzystać, bo przecież Leighton wcale nie reagował na niego obojętnością. Stawiał się, to pewne, ale z tego akurat Moon był zadowolony. Dzięki temu nie narzekał na nudę i monotonię, która sprawiała, że odechciewało mu się wszystkiego, zwłaszcza rozmowy.
Uśmiechnął się kpiąco, kiedy złapał go za nadgarstek. Nie był to uścisk zbyt mocny, tyle mógł powiedzieć. Był zabawny, z pewnością.
-Gdybym stawiał, musiałbym potraktować to jako wiesz, co najmniej randka. A przecież to zaledwie przypadkowe spotkanie - wzruszył ramionami, nie przejmując się jego słowami. Odwzajemnił jego spojrzenie. Uderzyło go to, że Philip zmienił taktykę. Wcześniej wzrokiem uciekał, a teraz wręcz nim prowokował, kusząc do zachowania się w sposób niemal nieprzyzwoity.
Randka. Czy faktycznie chciał na taką z nim iść? Nie chodził na nie, on ich nawet nie uznawał, wypowiadając to słowo za każdym razem dość sarkastycznie. Było ckliwe, nijak do niego nie pasujące.
Nie, on jedynie zmuszał młodszego chłopaka do jakichkolwiek działań, nawet słownych. Nie chciał wyjść z wprawy, a znajomość z tym dzieciakiem dostarczała mu przyjemnych umysłowych doznań.
-Jeśli ci zabronię, tym bardziej to zrobisz. Taki już jesteś. Towarzystwo… jeśli mi je proponujesz, to czemu nie. Chociaż nie jesteś zbyt młody na schadzki w takich miejscach? - spojrzał na niego kątem oka, zmierzając do podejrzanie wyglądającej Gospody. Idealne miejsca dla ludzi jego pokroju.
Komentarz o spuszczeniu mu wpierdolu pominął. Obaj wiedzieli, że Philip nie miał szans. Oboje również wiedzieli, że gdyby w ogóle taki miał miejsce, to właśnie Moon byłby prowodyrem. Jak niemal zawsze.