03-04-2022, 04:47 AM
Aaron był chory. Może nie śmiertelnie, nie psychicznie, ale wszystko to, co odbiegało od ogólnie przyjętych norm, było właśnie tak traktowane. Satysfakcję sprawiały mu rzeczy dziwne, być może nawet niebezpieczne. Igrał z nimi tak, jak igrał z cierpliwością Philipa, który póki co się poddawał. Ale co, jeśli któregoś dnia linia zostanie przekroczona i stanie się coś nieodwracalnego, co nie spodoba się Moonowi? Nie myślał o tym, nie było potrzeby, ale przeczuwał. Przeczucia podobno nie myliły, ale jego zdolności emocjonalne były popsute, jakby gdzieś zablokowane przez to, co do głowy wpoił mu dziadek i przez to, czego się dowiedział o rodzicach. Był zepsuty, tak myślał o nim każdy. To zepsucie pchało go do robienia rzeczy, które sprawiały, że stąpał po krawędzi. I to podnosiło poziom adrenaliny tak, jak podnosiły go spotkania z tym niskim Ślizgonem. Były uzależniające.
-Chciałbyś, żeby to była randka? Zresztą po co pytam, nie odpowiesz mi - powiedział, wzruszając ramionami. Był tego pewien, on też nauczył się przewidywać niektóre odpowiedzi tak, jak najwidoczniej nauczył się Leighton. - Ale nie będzie. Randki są oklepane, przecież to dla dzieci, prawda? My nimi nie jesteśmy - spojrzał na niego, lekko się uśmiechając. Nie wiedział nic na ich temat i nie sprawiało to, że chciał. On chciał, sam nie wiedział czego, zapewne zabawy, niczego więcej. Zabawy, w której będzie uczestniczył również Philip, tylko tyle było mu potrzeba. Tylko na nikt aktualnie się skupiał, niespecjalnie rozglądając się na boki za kimś innym. Był wystarczająco interesujący i wymagający. To było wciągające.
-Gdzie mnie widzisz… zabrzmiało, jakbyś co najmniej mnie śledził. Nie tyle osobiście, ale chociaż wzrokiem. To schlebiające - kolejny uśmiech. Czy tak było naprawdę? Czy za nim patrzył? Czy zastanawiał się, gdzie Aaron chodził, co myślał, co robił? Zdecydowanie, bo to właśnie Moon przyjął jako pewne. - Te, nie unoś się tak, krasnalu - poklepał go po głowie, zaraz cofając rękę, zanim ten postanowi mu ją urwać. Zakładając, że by mu się udało. Nie, ta ręka jeszcze miała spełnić ważną rolę.
-W takim razie zapraszam - skomentował i lekko go pchnął, by wszedł do środka. Sam postąpił za nim, bez słowa udając się do baru. Miał znajomości, miał pewne układy, których nie powinien mieć żaden uczeń.
-Ognistą dla mnie, a dla tego dżentelmena piwo kremowe. Żaden z nas nie chciałby, aby się upił - powiedział do barmana, który jedynie skinął głową. Podparł się jedną ręką, łokieć umieszczając o blat czekając, aż jego zamówienie zostanie zrealizowane. Obskurna melina, nawet jak na niego.
-Chciałbyś, żeby to była randka? Zresztą po co pytam, nie odpowiesz mi - powiedział, wzruszając ramionami. Był tego pewien, on też nauczył się przewidywać niektóre odpowiedzi tak, jak najwidoczniej nauczył się Leighton. - Ale nie będzie. Randki są oklepane, przecież to dla dzieci, prawda? My nimi nie jesteśmy - spojrzał na niego, lekko się uśmiechając. Nie wiedział nic na ich temat i nie sprawiało to, że chciał. On chciał, sam nie wiedział czego, zapewne zabawy, niczego więcej. Zabawy, w której będzie uczestniczył również Philip, tylko tyle było mu potrzeba. Tylko na nikt aktualnie się skupiał, niespecjalnie rozglądając się na boki za kimś innym. Był wystarczająco interesujący i wymagający. To było wciągające.
-Gdzie mnie widzisz… zabrzmiało, jakbyś co najmniej mnie śledził. Nie tyle osobiście, ale chociaż wzrokiem. To schlebiające - kolejny uśmiech. Czy tak było naprawdę? Czy za nim patrzył? Czy zastanawiał się, gdzie Aaron chodził, co myślał, co robił? Zdecydowanie, bo to właśnie Moon przyjął jako pewne. - Te, nie unoś się tak, krasnalu - poklepał go po głowie, zaraz cofając rękę, zanim ten postanowi mu ją urwać. Zakładając, że by mu się udało. Nie, ta ręka jeszcze miała spełnić ważną rolę.
-W takim razie zapraszam - skomentował i lekko go pchnął, by wszedł do środka. Sam postąpił za nim, bez słowa udając się do baru. Miał znajomości, miał pewne układy, których nie powinien mieć żaden uczeń.
-Ognistą dla mnie, a dla tego dżentelmena piwo kremowe. Żaden z nas nie chciałby, aby się upił - powiedział do barmana, który jedynie skinął głową. Podparł się jedną ręką, łokieć umieszczając o blat czekając, aż jego zamówienie zostanie zrealizowane. Obskurna melina, nawet jak na niego.