03-04-2022, 05:03 AM
Co z kolei z emocjami Philipa? Czy można było mówić tu o zakochaniu? Czy chłopak w ogóle wiedział, co to znaczy? Na pewno doskonale wiedział, że jeszcze nigdy wcześniej się tak nie czuł. Wiedział też, że ciągnęło go do Aarona dużo mniej, kiedy jeszcze nie zamieniali ze sobą aż tylu słów na raz. Czymkolwiek było, to uczucie się pogłębiało i choć Philip uparcie trzymał się z dala od słów takich jak "miłość", czy "zakochanie" w obawie, że może w tym coś być, nie do końca o to chodziło. Na tym etapie było to zauroczenie, które rosło w siłę i które również wywierało na nim bardzo silny wpływ. Oczywiście przy tym wszystkim towarzyszyło mu też mnóstwo innych emocji, które nieco zakłócały tu odbiór. Była frustracja, kiedy czuł, że musi udowadniać coś Ślizgonowi - to znaczy niemal cały czas. Było też zdenerwowanie, kiedy ten robił różnego rodzaju przytyki do jego wzrostu. Wreszcie była też radość ze wspólnego spędzania czasu, która może kryła się pod powyższymi, niemniej jednak była jak najbardziej obecna. Inna sprawa, że i po niej nie miało zostać śladu, bo gdy już się rozstaną zamieni się ona w zdwojoną frustrację z dodatkiem ogólnego zmieszania.
Popatrzył na Aarona, kiedy ten spojrzał na niego pytająco, powtarzając za nim ostatnie z wypowiedzianych słów. Tylko co było tu dla niego niejasne? A jednak wywoływał presję samym spojrzeniem, którego Philip chwilami nie mógł znieść bez słowa. W dodatku miał nie odwracać wzroku, co starszy Ślizgon znacznie mu w tym momencie utrudniał.
- No co? - spytał w końcu, szczerze chcąc się dowiedzieć, co takiego niezrozumiałego powiedział.
Zaraz prychnął na jego wyjaśnienia, które z założenia chyba miały go pogrążyć i zagiąć. Nie tym razem!
- Super, serio, tylko ja zwracam uwagę też na innych? To znaczy, jasne, niewiele tłumaczy to, że zwracasz tyle uwagi na mnie, ale w moim przypadku liczby rozkładają się trochę inaczej - odparł z dumnym uśmiechem, jakby sądził, że teraz wynik będzie wynosił 1:50 w konkursie na zaginanie siebie nawzajem. Oczywiście gdyby faktycznie liczył i był świadomy takiego wyniku - który pewnie nie różniłby się za bardzo od powyższego szacunku - może i byłby nieco mniej zadowolony z siebie, ale w błogiej nieświadomości liczył na chociaż jedną szansę, kiedy to sprawi, że Aaron będzie w tej relacji zakłopotany. Warto jest marzyć.
Oczywiście uśmiech zaczął stopniowo zanikać, kiedy starszy chłopak wypowiedział kolejne słowa, po których pochylił się, najwyraźniej by uważniej mu się przyjrzeć. Czy mógł szczerze kazać mu spierdalać? No właśnie nie. Dlatego jednak wbrew sobie, po raz pierwszy dziś uciekł od niego wzrokiem. Nie było tu nawet żadnej poprawnej odpowiedzi, tym razem to on poległ.
- I czemu niby zawsze zakładasz, że nie mam szans? Skoro tak bardzo nie nadaję się do niczego, to po co się do mnie przywaliłeś? - spytał nieco ponuro, zajmując miejsce na przeciwko niego.
Teraz tylko czekał aż Aaron odstawi i swoje zamówienie na stół, by móc je od niego zgarnąć, bez zbędnego proszenia się jak dziecko, które po raz pierwszy chce spróbować jakiegoś trunku. Alternatywnym sposobem mogła być co najwyżej próba pociągnięcia wyzwania... Jakoś.
Popatrzył na Aarona, kiedy ten spojrzał na niego pytająco, powtarzając za nim ostatnie z wypowiedzianych słów. Tylko co było tu dla niego niejasne? A jednak wywoływał presję samym spojrzeniem, którego Philip chwilami nie mógł znieść bez słowa. W dodatku miał nie odwracać wzroku, co starszy Ślizgon znacznie mu w tym momencie utrudniał.
- No co? - spytał w końcu, szczerze chcąc się dowiedzieć, co takiego niezrozumiałego powiedział.
Zaraz prychnął na jego wyjaśnienia, które z założenia chyba miały go pogrążyć i zagiąć. Nie tym razem!
- Super, serio, tylko ja zwracam uwagę też na innych? To znaczy, jasne, niewiele tłumaczy to, że zwracasz tyle uwagi na mnie, ale w moim przypadku liczby rozkładają się trochę inaczej - odparł z dumnym uśmiechem, jakby sądził, że teraz wynik będzie wynosił 1:50 w konkursie na zaginanie siebie nawzajem. Oczywiście gdyby faktycznie liczył i był świadomy takiego wyniku - który pewnie nie różniłby się za bardzo od powyższego szacunku - może i byłby nieco mniej zadowolony z siebie, ale w błogiej nieświadomości liczył na chociaż jedną szansę, kiedy to sprawi, że Aaron będzie w tej relacji zakłopotany. Warto jest marzyć.
Oczywiście uśmiech zaczął stopniowo zanikać, kiedy starszy chłopak wypowiedział kolejne słowa, po których pochylił się, najwyraźniej by uważniej mu się przyjrzeć. Czy mógł szczerze kazać mu spierdalać? No właśnie nie. Dlatego jednak wbrew sobie, po raz pierwszy dziś uciekł od niego wzrokiem. Nie było tu nawet żadnej poprawnej odpowiedzi, tym razem to on poległ.
- I czemu niby zawsze zakładasz, że nie mam szans? Skoro tak bardzo nie nadaję się do niczego, to po co się do mnie przywaliłeś? - spytał nieco ponuro, zajmując miejsce na przeciwko niego.
Teraz tylko czekał aż Aaron odstawi i swoje zamówienie na stół, by móc je od niego zgarnąć, bez zbędnego proszenia się jak dziecko, które po raz pierwszy chce spróbować jakiegoś trunku. Alternatywnym sposobem mogła być co najwyżej próba pociągnięcia wyzwania... Jakoś.