03-04-2022, 05:11 AM
Kolejna wypowiedź Aarona zabrzmiała niemal jak groźba. Miał zainteresować się kimś innym? Najpierw Philip chciałby w takim razie wiedzieć, czy faktycznie to wszystko było jednym wielkim żartem, czy też starszy Ślizgon darzył go szczerym zainteresowaniem. W pierwszym wypadku może lepiej, gdyby faktycznie się odwalił, a w drugim... Cóż, zdecydowanie wręcz przeciwnie.
A więc po raz kolejny stanął przed koniecznością odpowiedzi. Przemilczenie sprawy było głupią, choć wymowną opcją. Skłamanie, że będzie mu to bardziej odpowiadało, wiązało się z dużym ryzykiem... A gdyby tak był szczery? Wtedy z kolei byłoby mu wstyd za siebie. Przydałaby się tu jakaś czwarta opcja. Coś neutralnego, może tajemniczego? Tylko chyba nie potrafił taki być.
- Zależy czego chcesz - mruknął, w tej chwili ledwie na niego zerkając. I tyle było z całego wielkiego planu nieuciekania wzrokiem na boki... Zaraz oczywiście spojrzał na trunek przed nim - już nie dlatego, że chciał zwinąć mu go sprzed nosa, a zwyczajnie dlatego, iż potrzebował utkwić w czymś wzrok. Lepsze to niż podłoga, sufit, czy kąt pomieszczenia.
Bezwiednie i nieco nerwowo zaczął stukać palcami o blat stołu. Trwało to ledwie chwilę, bo póki starszy chłopak nie odezwał się ponownie, niemniej jednak była to jedna z wielu okazji, kiedy jego odruchy zdradzały wszystkie emocje po kolei.
- Zazdrosny o co? Dlaczego? - spytał szczerze zdziwiony, jak również z pewną nutką niesmaku na wspomnienie koleżanki Aarona. Chyba jednak za mało wiedział o związkach i wszelkich relacjach pochodnych. Jakoś nie zarejestrował, jak wiele osób świadomie stara się wywołać zazdrość u innych. Tak więc też nie był w stanie wykombinować nic podobnego, żeby jakoś... Zdobyć Aarona? Nie, o planowaniu tego już w ogóle nie było mowy. Cokolwiek działo się między nimi, Philip absolutnie nad tym nie panował. Co gorsza, wiedział, że nie ma kontroli. Za każdym razem planował w samotności, że przy kolejnym spotkaniu właśnie ją odzyska. Za każdym razem zawodził sam siebie... Jakoś łatwiej było mu prowadzić wyimaginowane dialogi tuż przed zaśnięciem, lub podczas prysznicu. Chyba powinien był przekazać Aaronowi scenariusz tego, co zdążył przećwiczyć.
- Nie, tylko sugerujesz mi to za każdym razem - odparł wyjątkowo bez wyrzutu w głosie. Ot, stwierdził fakt, właśnie tak to widział, ale nie miał zamiaru robić tu z siebie ofiary. - Interesujący niby w jaki sposób?
Mimo że silił się tu na obojętny ton, dotknął dosłownie sedna swojego problemu z tą relacją. W jaki sposób był dla Aarona interesujący? Co to za gra i co właściwie się działo?
Następnie zawahał się chwilę, jednak wyciągnął rękę po szklankę i zaraz upił z niej spory łyk. Troszkę za duży, nie spodziewał się jakoś, jak mocne to będzie, przez co skrzywił się lekko. Nie mógł jednak powiedzieć, żeby było złe i oczywiście zaraz zamanifestował, że wcale nie oddaje mu szklanki, łapiąc ją w obie dłonie, kiedy ponownie stała już przed nim na blacie.
A więc po raz kolejny stanął przed koniecznością odpowiedzi. Przemilczenie sprawy było głupią, choć wymowną opcją. Skłamanie, że będzie mu to bardziej odpowiadało, wiązało się z dużym ryzykiem... A gdyby tak był szczery? Wtedy z kolei byłoby mu wstyd za siebie. Przydałaby się tu jakaś czwarta opcja. Coś neutralnego, może tajemniczego? Tylko chyba nie potrafił taki być.
- Zależy czego chcesz - mruknął, w tej chwili ledwie na niego zerkając. I tyle było z całego wielkiego planu nieuciekania wzrokiem na boki... Zaraz oczywiście spojrzał na trunek przed nim - już nie dlatego, że chciał zwinąć mu go sprzed nosa, a zwyczajnie dlatego, iż potrzebował utkwić w czymś wzrok. Lepsze to niż podłoga, sufit, czy kąt pomieszczenia.
Bezwiednie i nieco nerwowo zaczął stukać palcami o blat stołu. Trwało to ledwie chwilę, bo póki starszy chłopak nie odezwał się ponownie, niemniej jednak była to jedna z wielu okazji, kiedy jego odruchy zdradzały wszystkie emocje po kolei.
- Zazdrosny o co? Dlaczego? - spytał szczerze zdziwiony, jak również z pewną nutką niesmaku na wspomnienie koleżanki Aarona. Chyba jednak za mało wiedział o związkach i wszelkich relacjach pochodnych. Jakoś nie zarejestrował, jak wiele osób świadomie stara się wywołać zazdrość u innych. Tak więc też nie był w stanie wykombinować nic podobnego, żeby jakoś... Zdobyć Aarona? Nie, o planowaniu tego już w ogóle nie było mowy. Cokolwiek działo się między nimi, Philip absolutnie nad tym nie panował. Co gorsza, wiedział, że nie ma kontroli. Za każdym razem planował w samotności, że przy kolejnym spotkaniu właśnie ją odzyska. Za każdym razem zawodził sam siebie... Jakoś łatwiej było mu prowadzić wyimaginowane dialogi tuż przed zaśnięciem, lub podczas prysznicu. Chyba powinien był przekazać Aaronowi scenariusz tego, co zdążył przećwiczyć.
- Nie, tylko sugerujesz mi to za każdym razem - odparł wyjątkowo bez wyrzutu w głosie. Ot, stwierdził fakt, właśnie tak to widział, ale nie miał zamiaru robić tu z siebie ofiary. - Interesujący niby w jaki sposób?
Mimo że silił się tu na obojętny ton, dotknął dosłownie sedna swojego problemu z tą relacją. W jaki sposób był dla Aarona interesujący? Co to za gra i co właściwie się działo?
Następnie zawahał się chwilę, jednak wyciągnął rękę po szklankę i zaraz upił z niej spory łyk. Troszkę za duży, nie spodziewał się jakoś, jak mocne to będzie, przez co skrzywił się lekko. Nie mógł jednak powiedzieć, żeby było złe i oczywiście zaraz zamanifestował, że wcale nie oddaje mu szklanki, łapiąc ją w obie dłonie, kiedy ponownie stała już przed nim na blacie.