03-04-2022, 05:34 AM
Po raz kolejny najlepszą odpowiedzią zdawało się zwyczajnie przewrócenie oczami, a więc dokładnie tak zrobił. Oczywiście masochistą nie był, a sam komentarz odczytał tylko i wyłącznie jako złośliwość i nawołanie do sprecyzowania własnej wypowiedzi.
- Raczej nie mam i nie będę miał o co być zazdrosnym, okej? - odparł pozornie obojętnym tonem z zamiarem zamknięcia tematu tej bardzo niepożądanej emocji... A jednak zaraz sam zadał kolejne pytanie. - A co, aż tak ci na tym zależy?
Akurat drążył, jakby faktycznie chciał wywołać zazdrość u Philipa w przyszłości? Tylko po co? Ponownie opcje były co najmniej dwie. Mógł chcieć go ośmieszyć, czego ryzyko absolutnie zniechęcało chłopaka do okazywania jakichkolwiek silniejszych emocji w obecności Aarona... Ale wciąż mógł też chcieć czegoś więcej? Tylko problem polegał na tym, iż zdaje się, że nie do końca w ten sposób ludzie okazywali podobne rzeczy. To znaczy, tak właśnie wydawało się młodszemu Ślizgonowi, niemniej jednak zerowe doświadczenie w tym obszarze było akurat czymś, czemu nie mógł zaprzeczyć przed samym sobą. Obiektywnie nie miał doświadczenia w bliższych relacjach i do tej pory nie zanosiło się, by cokolwiek miało się jeszcze zmienić. Tak więc istniała jakaś dziwna możliwość, że może tego typu znajomości wiązały się zawsze z jakąś trudną i zawiłą grą. Równocześnie, jak wiadomo, każdy był inny, ale Philip zwyczajnie nie wiedział nawet, co mógłby uważać za normę. Może trzeba było jednak słuchać, jak znajomi kiedyś biadolili o swoich podbojach miłosnych, emocjach, czy innych takich bzdurach, które w tamtym momencie zdawały się nie mieć dla niego żadnego znaczenia.
Gdy starszy chłopak patrzył mu w oczy z pewnym uporem przez pełne piętnaście sekund, Philip oczywiście miał ochotę nie dać mu przy tym żadnej satysfakcji i zrobić dokładnie to samo. Z tym, że sekundy się dłużyły i z każdą kolejną stawało się to coraz bardziej niekomfortowe, dziwne... Ostatecznie spuścił wzrok przypadkowo akurat na szklankę, która okazała się świetnym pretekstem, z którego oczywiście skorzystał i dopił już jej zawartość. Z kolei następne słowa Aarona potraktował jako wyzwanie, a oczywiście nie ma opcji, żeby jakiegokolwiek wyzwania nie przyjąć - zwłaszcza tu i teraz. To świadczyłoby o jakiejś jego słabości.
- No dobra, więc mówisz że jesteś w stanie odpowiedzieć na wszystko? - zaczął od pytania, przy którym popatrzył na niego dosyć wyzywająco, wytykając go przy tym palcem. - I to szczerze? Bo w to akurat wątpię, ale spróbujmy... W takim razie, o czym nie chcesz mi powiedzieć?
Oczywiście przy powyższym pytaniu czuł się niesamowicie przebiegły, niemniej jednak nie sądził, by Aaron jakkolwiek by mu na to odpowiedział. A nawet jeśli, chyba nie byłby w stanie do końca mu uwierzyć. Po co miałby mówić mu takie rzeczy? A jednak, jeśli tylko samo pytanie miało go jakkolwiek zagiąć, to Philip będzie czuł się zwycięzcą chociaż przez chwilkę.
To prawda, byłby zazdrosny, gdyby Aaron zaczął spotykać się w podobny sposób z kimś innym, ale czy on naprawdę oczekiwał, że powie mu o tym wprost? Czy był w ogóle świadom, jak ciężko przyszło mu przyznać się przed samym sobą, że w ogóle mu się podoba? To długa droga!
- Mówisz, jakby to robiło jakąkolwiek różnicę. Co, myślisz, że zabronię ci przychodzić tu z kimś innym? Czy tam gdziekolwiek indziej? - dopytał kręcąc lekko głową.
Rzecz jasna nie wziął na poważnie tekstu o zranionych uczuciach. To znaczy, gdyby tylko Aaron zasygnalizował mu jakoś bardziej, że jest z czegoś niezadowolony, pewnie faktycznie by się przejął, ale w tej sytuacji? Nie. Wciąż byli tu obaj, wciąż rozmawiali, to znaczy że było dobrze. Chyba.
- Byłbyś niepocieszony... - powtórzył jakoś sceptycznie, a jednak miał nadzieję obrać tu pewną strategię, dzięki której być może wyciągnąłby z niego niepostrzeżenie nie co więcej. Warto spróbować. - Byłbyś niepocieszony, mimo że sam właśnie mówiłeś, że równie dobrze mógłbyś poświęcić uwagę komu innemu, jeżeli coś mi nie pasuje? To brzmi jakby jednak robiło ci to różnicę.
Tak, słuchał go uważnie. Od pierwszego spotkania, przy którym zamienili więcej niż parę słów. Niektóre zdania zapadały mu w pamięć bardziej niż inne, niemniej potrafiłby mniej więcej opowiedzieć każdą z tych ich paru rozmów. W końcu po każdej z nich przerabiał je po kilka razy w myślach.
- Raczej nie mam i nie będę miał o co być zazdrosnym, okej? - odparł pozornie obojętnym tonem z zamiarem zamknięcia tematu tej bardzo niepożądanej emocji... A jednak zaraz sam zadał kolejne pytanie. - A co, aż tak ci na tym zależy?
Akurat drążył, jakby faktycznie chciał wywołać zazdrość u Philipa w przyszłości? Tylko po co? Ponownie opcje były co najmniej dwie. Mógł chcieć go ośmieszyć, czego ryzyko absolutnie zniechęcało chłopaka do okazywania jakichkolwiek silniejszych emocji w obecności Aarona... Ale wciąż mógł też chcieć czegoś więcej? Tylko problem polegał na tym, iż zdaje się, że nie do końca w ten sposób ludzie okazywali podobne rzeczy. To znaczy, tak właśnie wydawało się młodszemu Ślizgonowi, niemniej jednak zerowe doświadczenie w tym obszarze było akurat czymś, czemu nie mógł zaprzeczyć przed samym sobą. Obiektywnie nie miał doświadczenia w bliższych relacjach i do tej pory nie zanosiło się, by cokolwiek miało się jeszcze zmienić. Tak więc istniała jakaś dziwna możliwość, że może tego typu znajomości wiązały się zawsze z jakąś trudną i zawiłą grą. Równocześnie, jak wiadomo, każdy był inny, ale Philip zwyczajnie nie wiedział nawet, co mógłby uważać za normę. Może trzeba było jednak słuchać, jak znajomi kiedyś biadolili o swoich podbojach miłosnych, emocjach, czy innych takich bzdurach, które w tamtym momencie zdawały się nie mieć dla niego żadnego znaczenia.
Gdy starszy chłopak patrzył mu w oczy z pewnym uporem przez pełne piętnaście sekund, Philip oczywiście miał ochotę nie dać mu przy tym żadnej satysfakcji i zrobić dokładnie to samo. Z tym, że sekundy się dłużyły i z każdą kolejną stawało się to coraz bardziej niekomfortowe, dziwne... Ostatecznie spuścił wzrok przypadkowo akurat na szklankę, która okazała się świetnym pretekstem, z którego oczywiście skorzystał i dopił już jej zawartość. Z kolei następne słowa Aarona potraktował jako wyzwanie, a oczywiście nie ma opcji, żeby jakiegokolwiek wyzwania nie przyjąć - zwłaszcza tu i teraz. To świadczyłoby o jakiejś jego słabości.
- No dobra, więc mówisz że jesteś w stanie odpowiedzieć na wszystko? - zaczął od pytania, przy którym popatrzył na niego dosyć wyzywająco, wytykając go przy tym palcem. - I to szczerze? Bo w to akurat wątpię, ale spróbujmy... W takim razie, o czym nie chcesz mi powiedzieć?
Oczywiście przy powyższym pytaniu czuł się niesamowicie przebiegły, niemniej jednak nie sądził, by Aaron jakkolwiek by mu na to odpowiedział. A nawet jeśli, chyba nie byłby w stanie do końca mu uwierzyć. Po co miałby mówić mu takie rzeczy? A jednak, jeśli tylko samo pytanie miało go jakkolwiek zagiąć, to Philip będzie czuł się zwycięzcą chociaż przez chwilkę.
To prawda, byłby zazdrosny, gdyby Aaron zaczął spotykać się w podobny sposób z kimś innym, ale czy on naprawdę oczekiwał, że powie mu o tym wprost? Czy był w ogóle świadom, jak ciężko przyszło mu przyznać się przed samym sobą, że w ogóle mu się podoba? To długa droga!
- Mówisz, jakby to robiło jakąkolwiek różnicę. Co, myślisz, że zabronię ci przychodzić tu z kimś innym? Czy tam gdziekolwiek indziej? - dopytał kręcąc lekko głową.
Rzecz jasna nie wziął na poważnie tekstu o zranionych uczuciach. To znaczy, gdyby tylko Aaron zasygnalizował mu jakoś bardziej, że jest z czegoś niezadowolony, pewnie faktycznie by się przejął, ale w tej sytuacji? Nie. Wciąż byli tu obaj, wciąż rozmawiali, to znaczy że było dobrze. Chyba.
- Byłbyś niepocieszony... - powtórzył jakoś sceptycznie, a jednak miał nadzieję obrać tu pewną strategię, dzięki której być może wyciągnąłby z niego niepostrzeżenie nie co więcej. Warto spróbować. - Byłbyś niepocieszony, mimo że sam właśnie mówiłeś, że równie dobrze mógłbyś poświęcić uwagę komu innemu, jeżeli coś mi nie pasuje? To brzmi jakby jednak robiło ci to różnicę.
Tak, słuchał go uważnie. Od pierwszego spotkania, przy którym zamienili więcej niż parę słów. Niektóre zdania zapadały mu w pamięć bardziej niż inne, niemniej potrafiłby mniej więcej opowiedzieć każdą z tych ich paru rozmów. W końcu po każdej z nich przerabiał je po kilka razy w myślach.