03-04-2022, 04:59 PM
Zmierzenie Philipa przeciągłym spojrzeniem nie stanowiło dla Aarona najmniejszego problemu. Mógłby tak stać, niemal się nie poruszając i lustrować Leightona wolno, póki ten nie poczułby się nieswojo tak, jak miał w zwyczaju. Moon nie był nigdy specjalnie skory do głębszych rozmów, ani za bardzo do ich rozpoczynania, o czym wiele osób w jego otoczeniu zdążyło się już przekonać, dlatego w wielu przypadkach wymuszał to staniem obok i przytłaczanie drugiej strony swoją osobą, jeśli tylko zachodziła taka potrzeba. Liczył, a raczej był pewien, że tym razem będzie tak samo, ponieważ zdążył poznać Philipa na tyle by wiedzieć, że nie przejdzie obok niego bez słowa. Udowodnił to już tak wiele razy, że stało się to niemal rutyną.
Stojąc bez słowa myślał o… właściwie nie dało się tego jasno sprecyzować, bo jego myśli nie miały konkretnego kształtu. Były po prostu obrazami przelatującymi przez jego umysł, na tyle mało istotnymi, by nie odczuwał potrzeby uchwycenia ich. Do czasu, aż nie pojawiła się w nich osoba Leightona, dziwnie zdezorientowana, kiedy ostatnio siedział na kanapie, a Moon wyrzucał mu to, co mu się nie podobało. Zaraz, czy teraz powinno być podobnie?
Drgnął, kiedy ostatecznie młodszy chłopak podniósł się ze schodów, trochę pospiesznie (aż nieświadomie się Aaron naprężył, gdyby zaszła potrzeba ratowania uroczej księżniczki przed upadkiem), nadal bez słowa. Już nawet samo to zaczynało Aarona irytować, ale wiadomo, że irytowało go wszystko, co nie szło po jego myśli, a teraz właśnie tak się działo. Założył, że to właśnie Leighton będzie prowodyrem rozmowy, a tu proszę, padło na niego.
-Więc? - powiedział, nie spuszczając z niego wzroku, chcąc chociaż tym wymusić na nim powiedzenie czegokolwiek. Z jakiegoś powodu nawet on nie chciał stąd iść, bo gdyby tak naszło krasnala na nagłe unikanie go do końca życia, z całą pewnością zamknąłby go w klatce, pewnie u siebie w sypialni.
Stojąc bez słowa myślał o… właściwie nie dało się tego jasno sprecyzować, bo jego myśli nie miały konkretnego kształtu. Były po prostu obrazami przelatującymi przez jego umysł, na tyle mało istotnymi, by nie odczuwał potrzeby uchwycenia ich. Do czasu, aż nie pojawiła się w nich osoba Leightona, dziwnie zdezorientowana, kiedy ostatnio siedział na kanapie, a Moon wyrzucał mu to, co mu się nie podobało. Zaraz, czy teraz powinno być podobnie?
Drgnął, kiedy ostatecznie młodszy chłopak podniósł się ze schodów, trochę pospiesznie (aż nieświadomie się Aaron naprężył, gdyby zaszła potrzeba ratowania uroczej księżniczki przed upadkiem), nadal bez słowa. Już nawet samo to zaczynało Aarona irytować, ale wiadomo, że irytowało go wszystko, co nie szło po jego myśli, a teraz właśnie tak się działo. Założył, że to właśnie Leighton będzie prowodyrem rozmowy, a tu proszę, padło na niego.
-Więc? - powiedział, nie spuszczając z niego wzroku, chcąc chociaż tym wymusić na nim powiedzenie czegokolwiek. Z jakiegoś powodu nawet on nie chciał stąd iść, bo gdyby tak naszło krasnala na nagłe unikanie go do końca życia, z całą pewnością zamknąłby go w klatce, pewnie u siebie w sypialni.