03-04-2022, 10:16 PM
Mimo wszystko skrzywiła się delikatnie, krążąc jeszcze chaotycznymi - czyli takimi, jak zwykle - myślami po temacie.
- No mam. Tylko, że wiesz, ja wiem, że nie będzie ze mnie wróżbity, ani nic takiego, po prostu zdaje mi się to ciekawe, wiesz, poznawanie jakiegoś nawet kawałeczka przyszłości? - odparła, wzruszając ramionami. - Nie wiem, nieważne, zobaczymy, co będzie. I tak jak na przykład zawalę w tym roku, bo będą trudniejsze rzeczy, a przecież już się zaczynają, to nawet nie będę miała dylematu, no bo nie wzięliby mnie tak czy inaczej. I zawsze zostaje jednak to kółko, to tak bez zobowiązań. W sumie może właśnie dlatego profesor je zrobił, bo jednak przygotowania do egzaminów, a zwykłe takie hobbystycznie zajmowanie się tym wszystkim, to dwie różne rzeczy... Chociaż nie wiem, czy to tak do końca akurat hobby, raczej po prostu fajnie móc coś zobaczyć, przewidzieć i potem jest trochę łatwiej. Na przykład któregoś roku koleżanka... To chyba była trzecia klasa? No. Przepowiedziała mi, że kot mi spierdoli. A może to był początek czwartego roku? W każdym razie faktycznie była taka szansa, no bo mamy takie małe okna tuż przy suficie, nie? W sensie, może nie przez cały Pokój Wspólny, ale są takie pojedyncze-... Wy nie macie właściwie okien, nie? Bo chyba nawet nie byłoby gdzie, to za głęboko? Czy raczej macie taki wysoki sufit?
Kompletnie zagubiła gdzieś historię o kocie... Jednak ta i tak zmierzała do happy endu.
Niemniej zresztą zagubiła się w tym, czego chciał od niej Romilly. Rozumiała, że właśnie starał się coś sprostować, jednak absolutnie nie miała pojęcia, do czego zmierzał. Zmarszczyła więc brwi, patrząc na niego nieco uważniej i układając sobie w głowie, co właśnie mu powiedziała i w jaki sposób sprowokowała taką reakcję.
- No... Tak, właśnie... - zakłopotała się na chwilę. - A jak ja powiedziałam? Znaczy, sorry, bo czasem jak mówię więcej, czasem mi się... Zdarza...
Zacięła się ledwie na chwilę, po czym na jej twarzy znów pojawił się uśmiech i wytknęła Ślizgona palcem ostrzegawczo.
- Tak, czasem, nawet nic nie mów! Przecież jakby co, to cię słucham i co najmniej wtedy milczę, ok? Ale chodzi mi, że jak tak gadam, to czasem może mi coś... Umknie? - rozłożyła tu ręce i uśmiechnęła się do niego przepraszająco. - No bo tak, razem. W sensie, ee... Nie zapraszałabym nikogo więcej, wiem że mógłbyś... No bo nie lubisz tłumów?
Zaraz jeszcze utkwiła zagubiony wzrok w jego oczach, które jak zauważyła, zaczęły dziwnie połyskiwać... Nie do końca wiedziała też, co mogło to znaczyć. Chyba nie robił tego celowo?
- No mam. Tylko, że wiesz, ja wiem, że nie będzie ze mnie wróżbity, ani nic takiego, po prostu zdaje mi się to ciekawe, wiesz, poznawanie jakiegoś nawet kawałeczka przyszłości? - odparła, wzruszając ramionami. - Nie wiem, nieważne, zobaczymy, co będzie. I tak jak na przykład zawalę w tym roku, bo będą trudniejsze rzeczy, a przecież już się zaczynają, to nawet nie będę miała dylematu, no bo nie wzięliby mnie tak czy inaczej. I zawsze zostaje jednak to kółko, to tak bez zobowiązań. W sumie może właśnie dlatego profesor je zrobił, bo jednak przygotowania do egzaminów, a zwykłe takie hobbystycznie zajmowanie się tym wszystkim, to dwie różne rzeczy... Chociaż nie wiem, czy to tak do końca akurat hobby, raczej po prostu fajnie móc coś zobaczyć, przewidzieć i potem jest trochę łatwiej. Na przykład któregoś roku koleżanka... To chyba była trzecia klasa? No. Przepowiedziała mi, że kot mi spierdoli. A może to był początek czwartego roku? W każdym razie faktycznie była taka szansa, no bo mamy takie małe okna tuż przy suficie, nie? W sensie, może nie przez cały Pokój Wspólny, ale są takie pojedyncze-... Wy nie macie właściwie okien, nie? Bo chyba nawet nie byłoby gdzie, to za głęboko? Czy raczej macie taki wysoki sufit?
Kompletnie zagubiła gdzieś historię o kocie... Jednak ta i tak zmierzała do happy endu.
Niemniej zresztą zagubiła się w tym, czego chciał od niej Romilly. Rozumiała, że właśnie starał się coś sprostować, jednak absolutnie nie miała pojęcia, do czego zmierzał. Zmarszczyła więc brwi, patrząc na niego nieco uważniej i układając sobie w głowie, co właśnie mu powiedziała i w jaki sposób sprowokowała taką reakcję.
- No... Tak, właśnie... - zakłopotała się na chwilę. - A jak ja powiedziałam? Znaczy, sorry, bo czasem jak mówię więcej, czasem mi się... Zdarza...
Zacięła się ledwie na chwilę, po czym na jej twarzy znów pojawił się uśmiech i wytknęła Ślizgona palcem ostrzegawczo.
- Tak, czasem, nawet nic nie mów! Przecież jakby co, to cię słucham i co najmniej wtedy milczę, ok? Ale chodzi mi, że jak tak gadam, to czasem może mi coś... Umknie? - rozłożyła tu ręce i uśmiechnęła się do niego przepraszająco. - No bo tak, razem. W sensie, ee... Nie zapraszałabym nikogo więcej, wiem że mógłbyś... No bo nie lubisz tłumów?
Zaraz jeszcze utkwiła zagubiony wzrok w jego oczach, które jak zauważyła, zaczęły dziwnie połyskiwać... Nie do końca wiedziała też, co mogło to znaczyć. Chyba nie robił tego celowo?