03-04-2022, 11:37 PM
Kiedyś pomyślałby, że Saoirse na pewno zostanie w tyle i będzie zastanawiać się co się stało. Ewenetualnie zapyta go później. Miałby nadzieję na to, że ot wstanie i pójdzie, i aktualnie uda mu się nawiać. Teraz nie miał tego komfortu, miał jedynie zapętlone w głowie błagania do wszechświata by przypadkiem Puchonka nie poszła za nim, bo już dość się skompromitował. Wszechświat odpowiedział środkowym palcem, naturalnie, i w sumie to całkiem mu się nie dziwił, to chyba nazywa się karmą.
Nie odepchnął jej ręki. W zasadzie już od dawna nie uniósłby na nią ręki, nawet w swoich skrajnych atakach raczej starał się być daleko, a jak raz nie był, Saoirse sprowadziła go do parteru. Zresztą wbrew pozorom nie znosił przemocy, jedynie jej nie kontrolował i czasem nie potrafił zachować się inaczej. Wcześniej i tak był gwałtowniejszy, teraz przynajmniej Puchonka miała pewną sporą taryfę ulgową w jego humorkach. Tylko odrobinę skrócił krok, odruchowo bardziej, zerkając na Saoirse i ich ręce. Na chwilę nawet zrobiło mu się gorąco i szczerze nie był w stanie powiedzieć czy to przez wewnętrzną panikę i wstyd, złość, czy może bliskość z Saoirse, czy może w ogóle trzecia opcja, niezwiązane uderzenie gorąca i zaraz będzie się czuł co najmniej chujowo. Skąd miałby wiedzieć? Niby powinien, sam zna siebie najlepiej, ale zdaje się, że to nie było nawet w połowie takie proste czy oczywiste.
Niemal od razu odwrócił wzrok, bardziej w generalnej frustracji niż jakimikolwiek złymi emocjami wobec Puchonki. W siebie mógł bić do woli, ale nie chciał by ona jakkolwiek brała na siebie winę.
- Nic złego nie powiedziałaś, przestań. - Powiedział od razu pewnie, nawet rzucając jej zdecydowane spojrzenie. - Nie o to chodzi zupełnie, ale nie przejmuj się, nic złego nie zrobiłaś. Potrzebuję tylko... Chwili.
Chwili na to żeby znowu być normalnym, albo na to żeby się przynajmniej uspokoić i spróbować od nowa jakoś naprawić swój wizerunek, teraz najpewniej gorszy niż zanim odbyli rozmowę sprzed chwili.
Nie odepchnął jej ręki. W zasadzie już od dawna nie uniósłby na nią ręki, nawet w swoich skrajnych atakach raczej starał się być daleko, a jak raz nie był, Saoirse sprowadziła go do parteru. Zresztą wbrew pozorom nie znosił przemocy, jedynie jej nie kontrolował i czasem nie potrafił zachować się inaczej. Wcześniej i tak był gwałtowniejszy, teraz przynajmniej Puchonka miała pewną sporą taryfę ulgową w jego humorkach. Tylko odrobinę skrócił krok, odruchowo bardziej, zerkając na Saoirse i ich ręce. Na chwilę nawet zrobiło mu się gorąco i szczerze nie był w stanie powiedzieć czy to przez wewnętrzną panikę i wstyd, złość, czy może bliskość z Saoirse, czy może w ogóle trzecia opcja, niezwiązane uderzenie gorąca i zaraz będzie się czuł co najmniej chujowo. Skąd miałby wiedzieć? Niby powinien, sam zna siebie najlepiej, ale zdaje się, że to nie było nawet w połowie takie proste czy oczywiste.
Niemal od razu odwrócił wzrok, bardziej w generalnej frustracji niż jakimikolwiek złymi emocjami wobec Puchonki. W siebie mógł bić do woli, ale nie chciał by ona jakkolwiek brała na siebie winę.
- Nic złego nie powiedziałaś, przestań. - Powiedział od razu pewnie, nawet rzucając jej zdecydowane spojrzenie. - Nie o to chodzi zupełnie, ale nie przejmuj się, nic złego nie zrobiłaś. Potrzebuję tylko... Chwili.
Chwili na to żeby znowu być normalnym, albo na to żeby się przynajmniej uspokoić i spróbować od nowa jakoś naprawić swój wizerunek, teraz najpewniej gorszy niż zanim odbyli rozmowę sprzed chwili.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."