04-04-2022, 01:01 AM
Nie sądził by to miał być czas na atak. Chyba. Raczej po prostu przytłoczył go stres i cała sytuacja, faktycznie trochę spanikował... Ale też nie miał pojęcia, może i faktycznie jakby poszedł to sam siebie by niecelowo nakręcił ku zbyt większej dramie niż potrzeba. A może by odetchnął i doprowadził się do porządku. Nie miał pojęcia i w sumie nie pomyślał nawet o tym w ten sposób. Po prostu odruchem było, że gdy czuł się źle jakkolwiek, uciekał do swojej samotni i jakoś tam sobie radził, lepiej lub gorzej.
Zawiesił wzrok na Sao, marszcząc lekko brwi w zastanowieniu co aktualnie było i kiedy, gdy chciał zostać sam. Bo też właśnie, to raczej typowe dla niego, nie wiedział do końca o który raz jej chodziło. Dopiero w miarę jak mówiła, a konkretnie pod koniec, załapał do czego nawiązywała. Aż zrobiło mu się głupio, zarówno przez to, że tak się wtedy uniósł, choć wiedział, że to niekoniecznie jego wina i nie miał też nad tym zbytniej kontroli, jak i to, że nadal nie było to przeszłością i wcale nie tak dawno temu przecież miał podobny moment. Tylko tym razem inną osobę sobą poszczuł, nieszczęśliwie. To tak jakby się zastanawiał ktokolwiek dlaczego raczej trzymał się od ludzi z daleka - dlatego.
- A. - Odwrócił na chwilę zmieszany wzrok. - Tak... Ale to chyba nie aż taka potrzeba tym razem, znaczy, chyba nie... - W sumie nie był pewien jak to nawet nazwać żeby nie brzmiało zbyt pojebanie. Ale nadal stali na korytarzu i gdy tak widział jak gdzieniegdzie przechodzili przypadkowi ludzie, tylko bardziej się denerwował. Odetchnął cicho, trochę przyparty do muru. - Dobra, po prostu chodź stąd. - Mruknął cicho, ustępując. Znał ją dość by wiedzieć, że nawet jakby się wydarł to by tylko naciskała, zresztą miała dobre powodu ku temu, więc mógł albo tu stać i dyskutować dwa dni pogarszając i tak gównianą sytuację, albo ustąpić i przynajmniej uniknąć dziwne spojrzenia rzucane w ich kierunku, jakie mu nie umknęły i tylko sprawiały, że czuł się ze sobą gorzej. Za jednym takim spojrzeniem dopiero sam spojrzał na trzymają dłoń Saoirse i puścił ją, zabierając rękę jeśli pozwoliła i nerwowo wtykając ręce do kieszeni bluzy. Skierował się w zasadzie do najbliższego miejsca, które kojarzył, że może być jakkolwiek kojarzone z prywatnością, pozwalając Saoirse podążyć za sobą.
z/t x2
Zawiesił wzrok na Sao, marszcząc lekko brwi w zastanowieniu co aktualnie było i kiedy, gdy chciał zostać sam. Bo też właśnie, to raczej typowe dla niego, nie wiedział do końca o który raz jej chodziło. Dopiero w miarę jak mówiła, a konkretnie pod koniec, załapał do czego nawiązywała. Aż zrobiło mu się głupio, zarówno przez to, że tak się wtedy uniósł, choć wiedział, że to niekoniecznie jego wina i nie miał też nad tym zbytniej kontroli, jak i to, że nadal nie było to przeszłością i wcale nie tak dawno temu przecież miał podobny moment. Tylko tym razem inną osobę sobą poszczuł, nieszczęśliwie. To tak jakby się zastanawiał ktokolwiek dlaczego raczej trzymał się od ludzi z daleka - dlatego.
- A. - Odwrócił na chwilę zmieszany wzrok. - Tak... Ale to chyba nie aż taka potrzeba tym razem, znaczy, chyba nie... - W sumie nie był pewien jak to nawet nazwać żeby nie brzmiało zbyt pojebanie. Ale nadal stali na korytarzu i gdy tak widział jak gdzieniegdzie przechodzili przypadkowi ludzie, tylko bardziej się denerwował. Odetchnął cicho, trochę przyparty do muru. - Dobra, po prostu chodź stąd. - Mruknął cicho, ustępując. Znał ją dość by wiedzieć, że nawet jakby się wydarł to by tylko naciskała, zresztą miała dobre powodu ku temu, więc mógł albo tu stać i dyskutować dwa dni pogarszając i tak gównianą sytuację, albo ustąpić i przynajmniej uniknąć dziwne spojrzenia rzucane w ich kierunku, jakie mu nie umknęły i tylko sprawiały, że czuł się ze sobą gorzej. Za jednym takim spojrzeniem dopiero sam spojrzał na trzymają dłoń Saoirse i puścił ją, zabierając rękę jeśli pozwoliła i nerwowo wtykając ręce do kieszeni bluzy. Skierował się w zasadzie do najbliższego miejsca, które kojarzył, że może być jakkolwiek kojarzone z prywatnością, pozwalając Saoirse podążyć za sobą.
z/t x2
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."