05-04-2022, 01:26 AM
Nie można powiedzieć, że nie przewidział takiego przebiegu wydarzeń... W dodatku skłamałby, gdyby powiedział, że całkowicie nie chciał, żeby go zatrzymał. Przecież mógł przejść w górę schodów, licząc, że Aaron faktycznie nie da rady, albo nawet nie spróbuje go zatrzymać. Gonitwy nie zdawały się być w jego stylu. Stanął więc twarzą w twarz z czymś, czego nie mógł wyprzeć się nawet przed samym sobą, zatrzymując się, gdy poczuł jego rękę. W pierwszej chwili również się nie odwrócił, a jedynie zacisnął mocniej usta, czekając na to, co dalej. I naprawdę chciał, żeby jakiś rozwój tej sytuacji wyszedł od chłopaka. Cóż, najwyraźniej nie miał, na co liczyć.
Skłamałby też, gdyby powiedział, że nie rozpatrywał podobnego scenariusza, kiedy zostawał sam na sam ze swoimi myślami. Scenariusza, według którego mieliby sobie wyjaśnić parę rzeczy. Miałby faktycznie wygarnąć mu parę rzeczy, ale na ten moment miał w głowie dziwną pustkę.
Po krótkiej chwili, spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę i starając się ułożyć jakiekolwiek sensowne zdanie. Chciał na niego nakrzyczeć. Chciał go odepchnąć, zwyzywać i odejść. Z drugiej strony chciał też odpowiedzi na pytania, które nurtowały go od samego początku. Te same, na które Aaron zdążył mu już odpowiedzieć, ale Philip nigdy nie brał żadnej z tych odpowiedzi na poważnie. Na przykład, dlaczego zwracał na niego tyle uwagi? Ale też czego od niego chciał? Czy przez cały czas robił z niego tylko idiotę? Czy chodziło tylko o wyśmianie go? Jeśli tak, to z pewnością zafundował mu do tej pory mnóstwo zabawy i nie chciał dalej się w to mieszać... Za to, wbrew logice, coś wciąż go do niego ciągnęło i nie mógł temu zaprzeczyć, skoro stał tu prawie że na własne życzenie. Czuł, że jakoś spróbuje go zatrzymać i... Cóż, jednocześnie chciał być tutaj oraz gdzieś zupełnie indziej - z dala od chłopaka.
- Nie - odparł wreszcie cicho, najwyraźniej nie przejmując się tym, że wciąż stali odwróceni od siebie. A może to lepiej. Z pewnością nie chciałby patrzeć mu teraz w twarz. - A ty?
Otrzymał szansę... Doprawdy, jakby takiej szansy nie mógł wziąć sobie sam! Co innego szansa wysłuchania tego, co Aaron miał do powiedzenia. O ile miał coś do powiedzenia...
Skłamałby też, gdyby powiedział, że nie rozpatrywał podobnego scenariusza, kiedy zostawał sam na sam ze swoimi myślami. Scenariusza, według którego mieliby sobie wyjaśnić parę rzeczy. Miałby faktycznie wygarnąć mu parę rzeczy, ale na ten moment miał w głowie dziwną pustkę.
Po krótkiej chwili, spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę i starając się ułożyć jakiekolwiek sensowne zdanie. Chciał na niego nakrzyczeć. Chciał go odepchnąć, zwyzywać i odejść. Z drugiej strony chciał też odpowiedzi na pytania, które nurtowały go od samego początku. Te same, na które Aaron zdążył mu już odpowiedzieć, ale Philip nigdy nie brał żadnej z tych odpowiedzi na poważnie. Na przykład, dlaczego zwracał na niego tyle uwagi? Ale też czego od niego chciał? Czy przez cały czas robił z niego tylko idiotę? Czy chodziło tylko o wyśmianie go? Jeśli tak, to z pewnością zafundował mu do tej pory mnóstwo zabawy i nie chciał dalej się w to mieszać... Za to, wbrew logice, coś wciąż go do niego ciągnęło i nie mógł temu zaprzeczyć, skoro stał tu prawie że na własne życzenie. Czuł, że jakoś spróbuje go zatrzymać i... Cóż, jednocześnie chciał być tutaj oraz gdzieś zupełnie indziej - z dala od chłopaka.
- Nie - odparł wreszcie cicho, najwyraźniej nie przejmując się tym, że wciąż stali odwróceni od siebie. A może to lepiej. Z pewnością nie chciałby patrzeć mu teraz w twarz. - A ty?
Otrzymał szansę... Doprawdy, jakby takiej szansy nie mógł wziąć sobie sam! Co innego szansa wysłuchania tego, co Aaron miał do powiedzenia. O ile miał coś do powiedzenia...