13-04-2022, 05:59 PM
I na tym można by zakończyć poszukiwanie świętego spokoju. Właśnie myślał nad tym, żeby wyjechać do Tybetu i oddać się odrywającej od trosk świata doczesnego medytacji, gdy zauważył notatnik pełen pokrzaczonych bazgrołów na kolanach dziewczyny. Przez całą kartkę ciągnęła się szeroka czarna linia. Kaligrafia. Kto się dzisiaj w to bawił. Widząc jak układa szybkimi zaklęciami książki na ładny, równy stos, kiwnął jej głową w podziękowaniu. Gryfonka nie wyglądała na zbyt ogarniętą osobę. Pół-mugolski ubiór wyraźnie świadczył o jej niskim pochodzeniu, niewiele w nim było czarodziejskich elementów. Wyglądał jednak na wykonany z dobrej jakości materiałów. Nie wiedział zbyt wiele o Madeline Cromwell, nigdy nie utrzymywali zbyt zażyłych kontaktów. Ich relacje ograniczały się raczej do czysto lekcyjnych dialogów. Ogólnie unikał zazwyczaj towarzystwa gryfonów, chyba że było to absolutnie niezbędne.
- W dostatecznie dobrym, żeby mu oddać - stwierdził, przesuwając sporą doniczkę z drogi stopą. - Liczyłem, że znajdę jakiekolwiek miejsce nadające się do nauki zaklęć, ale jak widać w tym zamku nie ma ani jednego pomieszczenia, które odpowiadałoby temu opisowi. Nawet tu spodziewałem się gromady rozgadanych gryfonek, ale wydaje się, że w drodze wyjątku trafiłem tylko na jedną. Nie poruszacie się czasem stadami?
- W dostatecznie dobrym, żeby mu oddać - stwierdził, przesuwając sporą doniczkę z drogi stopą. - Liczyłem, że znajdę jakiekolwiek miejsce nadające się do nauki zaklęć, ale jak widać w tym zamku nie ma ani jednego pomieszczenia, które odpowiadałoby temu opisowi. Nawet tu spodziewałem się gromady rozgadanych gryfonek, ale wydaje się, że w drodze wyjątku trafiłem tylko na jedną. Nie poruszacie się czasem stadami?