14-04-2022, 04:56 PM
- Trochę rozróżniam. Japońskie wyglądają jak przecinkowate bazgroły. Są nierównomierne i wymieszane. Za to najprostsze. Koreańskie to kółka. Koreańczycy to ludzie piszący językiem pączków z dziurką. Chińskie znaki są skomplikowane i ładne. Gdybym któregoś z nich miał używać, to wolałbym chińskiego, poza tym brzmi tak uspokajająco jak szum morza - odpowiedział na jej dywagacje Arsene. Nie sądził aby miał kiedykolwiek opanować tak skomplikowany język, ale lubił go słuchać. W zasadzie hołubił chińską kulturę. Zakochał się w niej, kiedy jako pięciolatek był z ojcem na wakacjach w podróży służbowej w Pekinie. Pamiętał jak potem zamęczał matkę i ojca, żeby pozwolili mu uczyć się grać na chińskiej cytrze i wynajęli nauczyciela. Wziął nawet swój guzheng do szkoły, ale nie pokazywał innym osobom jak na nim gra. To wydawało mu się dość intymne. Poza tym nie był pewien, czy ktoś w ogóle zrozumiałby jego fascynację orientalnym instrumentem. Zwłaszcza inni ślizgoni. Fortepian, flet, czy skrzypce to co innego, były na salonach wręcz pożądane. Podobnie jak szermierka, którą wmuszał w niego ojciec. Nigdy też nie nauczył się w stopniu płynnym francuskiego ku ubolewaniom matki, która kochała ten język. Ona sama ukończyła Beauxbatons. Żaden nauczyciel nie mógł nic na to poradzić. Nienawidził tego języka. Łacinę opanował w stopniu zadowalającym, ale zawsze uważał ją za coś nudnego i archaicznego. Ale guzheng, taniec - to zdecydowanie do niego przemawiało. Marzył, żeby kiedyś wyjechać z tego smętnego, sztywnego kraju, jednak wątpił, aby rodowe obowiązki mu na to pozwoliły. Prędzej podejrzewał, że uda się to jego siostrze.
- Transmutacja artystyczna... mówisz o projektowaniu? Moda, wnętrza, przedmioty? - zapytał z ciekawości, taksując ją wzrokiem. W zasadzie była całkiem niebrzydka, choć mogłaby zapuścić włosy. Przecież były na to zaklęcia, eliksiry i inne różne mazidła.
- Mutabis - powtórzył w przerwie między wymianą kolejnych uwag. Tym razem jednak jego wzrok zbyt długo zatrzymał się na tej jedwabnej niedopiętej koszuli i z zaklęcia wyszło zupełne fiasko. Skrzywił się widząc żałosny i mierny efekt swoich działań. Tak kula ubrań wyglądała jakby ktoś chciał ulepić z tych koszulek bałwana. I zdaje się, że chwilowo to właśnie on był tym bałwanem.
- Wszyscy spodziewają się po mnie, że zostanę kolejnym w rodzinie urzędnikiem ministerstwa... - stwierdził bez szczególnej fascynacji. Prześwitywało spod jego słów wyraźne drugie dno. Nie pałał entuzjazmem do tego pomysłu.
(Mutabis 3/5)
- Transmutacja artystyczna... mówisz o projektowaniu? Moda, wnętrza, przedmioty? - zapytał z ciekawości, taksując ją wzrokiem. W zasadzie była całkiem niebrzydka, choć mogłaby zapuścić włosy. Przecież były na to zaklęcia, eliksiry i inne różne mazidła.
- Mutabis - powtórzył w przerwie między wymianą kolejnych uwag. Tym razem jednak jego wzrok zbyt długo zatrzymał się na tej jedwabnej niedopiętej koszuli i z zaklęcia wyszło zupełne fiasko. Skrzywił się widząc żałosny i mierny efekt swoich działań. Tak kula ubrań wyglądała jakby ktoś chciał ulepić z tych koszulek bałwana. I zdaje się, że chwilowo to właśnie on był tym bałwanem.
- Wszyscy spodziewają się po mnie, że zostanę kolejnym w rodzinie urzędnikiem ministerstwa... - stwierdził bez szczególnej fascynacji. Prześwitywało spod jego słów wyraźne drugie dno. Nie pałał entuzjazmem do tego pomysłu.
(Mutabis 3/5)