14-04-2022, 06:03 PM
- Cokolwiek powiedziałaś, brzmiało dobrze - rzucił krótko, licząc, że dziewczyna przetłumaczy swoją wypowiedź. W zasadzie mógłby po prostu bezmyślnie siedzieć i słuchać jak czyta jakiś tekst. To było wystarczające żeby go odprężyć.
Zawartość spodni zwykła rządzić się własnymi prawami u hormonalnie rozbudzonych nastolatków. Zwłaszcza w koedukacyjnej szkole z internatem. Zwłaszcza jeśli poświęcało się za dużo czasu na naukę, a za mało na romanse. Na całe szczęście Avery w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry nie był przez rodziców zaangażowany w żaden związek. Najwyraźniej jego ojciec chciał dobrze wybrać nową rodową klacz rozpłodową. Niełatwo było zostać Panią Avery. On sam nie był zbytnio zainteresowany szukaniem. Z całą pewnością prędzej wsadziłby przyrodzenie w gniazdo chochlików kornwalijskich niż ożenił się z taką idiotką jak Travers, która już od najmłodszych lat była wystawiana przez rodziców jako potencjalna idealna pani domu. Budziła jego obrzydzenie swoimi tanimi umizgami i słodkimi uśmiechami. Chciał kogoś normalnego, albo przynajmniej posiadającego wysoki iloraz inteligencji mimo wszelkich odchyleń. Nie lubił się nudzić.
- Biżuteria to świetny pomysł. Jeśli nawiązać współpracę z goblinami to może być złoty interes. Sam chętnie zostałbym kiedyś inwestorem na tym rynku - przyznał Arsene, kiwając z uznaniem głową, nieco rozkojarzony. Niestety rozpięte guziki wcale mu nie pomagały. A te długie nogi... Zdecydowanie chętnie zostałby inwestorem na tym rynku, jakkolwiek znajdowałby się on między tymi nogami... ZAKLĘCIA!
- Mutabis! - wypowiedział nasty raz Avery, niemal dźgając koszulki różdżką. To zdecydowanie nie spodobało się jego magii, bo koszulki wyskoczyły w powietrze jak dzikie i wylądowały radośnie na ich głowach.
- Poddaję się! - powiedział, rozkładając bezradnie ręce w teatralnym geście, wcale nie ściągając z głowy białej jak francuska flaga w czasie wojny koszulki. - Chyba jest mi przeznaczone żyć w wiecznym nieładzie i liczyć że wszystko za mnie zrobią skrzaty domowe.
Liczył, że zapomni o co pytała. W końcu jego plan nie należał do zbyt popularnych wśród ślizgonów. Poza tym wciąż utrzymywał swoją rodzinę w myśleniu, że podąża za ich cudownym nieomylnym planem.
(Mutabis 3/5)
Zawartość spodni zwykła rządzić się własnymi prawami u hormonalnie rozbudzonych nastolatków. Zwłaszcza w koedukacyjnej szkole z internatem. Zwłaszcza jeśli poświęcało się za dużo czasu na naukę, a za mało na romanse. Na całe szczęście Avery w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry nie był przez rodziców zaangażowany w żaden związek. Najwyraźniej jego ojciec chciał dobrze wybrać nową rodową klacz rozpłodową. Niełatwo było zostać Panią Avery. On sam nie był zbytnio zainteresowany szukaniem. Z całą pewnością prędzej wsadziłby przyrodzenie w gniazdo chochlików kornwalijskich niż ożenił się z taką idiotką jak Travers, która już od najmłodszych lat była wystawiana przez rodziców jako potencjalna idealna pani domu. Budziła jego obrzydzenie swoimi tanimi umizgami i słodkimi uśmiechami. Chciał kogoś normalnego, albo przynajmniej posiadającego wysoki iloraz inteligencji mimo wszelkich odchyleń. Nie lubił się nudzić.
- Biżuteria to świetny pomysł. Jeśli nawiązać współpracę z goblinami to może być złoty interes. Sam chętnie zostałbym kiedyś inwestorem na tym rynku - przyznał Arsene, kiwając z uznaniem głową, nieco rozkojarzony. Niestety rozpięte guziki wcale mu nie pomagały. A te długie nogi... Zdecydowanie chętnie zostałby inwestorem na tym rynku, jakkolwiek znajdowałby się on między tymi nogami... ZAKLĘCIA!
- Mutabis! - wypowiedział nasty raz Avery, niemal dźgając koszulki różdżką. To zdecydowanie nie spodobało się jego magii, bo koszulki wyskoczyły w powietrze jak dzikie i wylądowały radośnie na ich głowach.
- Poddaję się! - powiedział, rozkładając bezradnie ręce w teatralnym geście, wcale nie ściągając z głowy białej jak francuska flaga w czasie wojny koszulki. - Chyba jest mi przeznaczone żyć w wiecznym nieładzie i liczyć że wszystko za mnie zrobią skrzaty domowe.
Liczył, że zapomni o co pytała. W końcu jego plan nie należał do zbyt popularnych wśród ślizgonów. Poza tym wciąż utrzymywał swoją rodzinę w myśleniu, że podąża za ich cudownym nieomylnym planem.
(Mutabis 3/5)