26-04-2022, 11:03 PM
Ian uniósł brwi do Philipa, odchylając się nieznacznie w siadzie z niemym "excuse me?" wymalowanym na twarzy. Co prawda nie tak mimicznym jak tylko potrafił, bo czuł się jak gówno i było w tym dużo boleści, ale przekaz był raczej jasny. Nie odpowiedział jednak żeby już spławić szybciej pielęgniarkę. Gdyby to była prawdziwa kłótnia, nie powstrzymałby się, zupełnie nie, ale skoro to i tak była jakaś ściema wymyślona na poczekaniu, to nawet nie zależało mu żeby wygrać tą... Wojnę. Czy coś.
Pokiwał głową na "werdykt" pielęgniarki, prosząc w duchu żeby już się zamknęła i poszła w pizdu żeby mógł umierać w spokoju, nie miał nastroju na słuchanie biadolenia o tym jak to młodzież jest dziś straszna czy cokolwiek. Zerknął na Philipa jedynie jak ten się odezwał.
- Ja sam to chętnie wyleję. - Mruknął, choć miał dziwne uczucie jakby chciało mu się wymiotować, ale przy tym nie mógł. Dziwne, po prostu jakoś tak... Taka blokada? Coś? Czasem nawet jego przerastały pewne czary, choc wychował się w magii.
W końcu pielęgniarka pokręciła głową i przykazała Philipowi wracać do dormitorium najkrótszą drogą, zastrzegając, że może i jest prefektem, ale nie daje mu to pozwolenia na włóczenie się po nocy i ona potem sprawdzi czy nie zawiało go nigdzie indziej. Nie czekała jednak aż sobie wyjdzie tylko łaskawie dała im chwilę, odchodząc do swojego kantorka czy cokolwiek było za drzwiami, za którymi zawsze znikała idąc po leki czy po prostu być gdzieś indziej. Ian popatrzył za nią ponuro, po czym westchnął przez nos cicho.
- Jak jutro też mi da to gówno, oficjalnie decyduję się na śmierć. - Skomentował. I wyglądał pewnie jakby faktycznie był nna dobrej drodze ku temu... Zdjął kapcie, po czym wgramolił się ostatecznie pod kołdrę, kładąc się do odpoczynku. - Ale może chociaż wtedy rodzice dadzą ci w końcu sowę, i nazwiesz ją Ian. Deep shit.
Pokiwał głową na "werdykt" pielęgniarki, prosząc w duchu żeby już się zamknęła i poszła w pizdu żeby mógł umierać w spokoju, nie miał nastroju na słuchanie biadolenia o tym jak to młodzież jest dziś straszna czy cokolwiek. Zerknął na Philipa jedynie jak ten się odezwał.
- Ja sam to chętnie wyleję. - Mruknął, choć miał dziwne uczucie jakby chciało mu się wymiotować, ale przy tym nie mógł. Dziwne, po prostu jakoś tak... Taka blokada? Coś? Czasem nawet jego przerastały pewne czary, choc wychował się w magii.
W końcu pielęgniarka pokręciła głową i przykazała Philipowi wracać do dormitorium najkrótszą drogą, zastrzegając, że może i jest prefektem, ale nie daje mu to pozwolenia na włóczenie się po nocy i ona potem sprawdzi czy nie zawiało go nigdzie indziej. Nie czekała jednak aż sobie wyjdzie tylko łaskawie dała im chwilę, odchodząc do swojego kantorka czy cokolwiek było za drzwiami, za którymi zawsze znikała idąc po leki czy po prostu być gdzieś indziej. Ian popatrzył za nią ponuro, po czym westchnął przez nos cicho.
- Jak jutro też mi da to gówno, oficjalnie decyduję się na śmierć. - Skomentował. I wyglądał pewnie jakby faktycznie był nna dobrej drodze ku temu... Zdjął kapcie, po czym wgramolił się ostatecznie pod kołdrę, kładąc się do odpoczynku. - Ale może chociaż wtedy rodzice dadzą ci w końcu sowę, i nazwiesz ją Ian. Deep shit.