01-05-2022, 08:58 PM
W zasadzie do tej pory nie rozumiał do końca dlaczego matka troszkę popychała go w stronę Rati. Uśmiechała się dziwnie gdy o niej wspominał, pytała o nią bezsensownie często i po prostu interesowała się jakoś tak... Inaczej. Powoli potem zaczynał mieć an to pewne zamysły, ale też nie całkiem. Teraz, w tej chwili, gdy Rati odpowiadając na jego pytanie zbliżyła się nieco, spoglądając na niego niepewnie, nieśmiało nawet, chyba dopiero dotarło do niego, że nie zauważył jej w pełni jako pierwszy. A to sprytna mama...
Zawiesił na niej spojrzenie, a na jego usta wpłynął lekki uśmiech, zupełnie jakby zaraziła go swoim. I poniekąd właśnie tak było. A może po prostu to magia deszczu i chwili, pomimo chwilowego chowania się pod parasolem świadomie dla jej komfortu. Może po prostu był romantykiem i odczuł ten moment jako specjalny, wyjątkowy, inny niż wszelkie, jakie do tej pory mieli. Po tym jak on pokazał jej skrawek swojej kultury, a ona połączyła go ze swoim w całkowitej harmonii. Podczas gdy nie oceniała i rozumiała go, zdawało się, tak dobrze.
- Tak. - Odpowiedział po najpewniej może dwóch sekundach, może trzech, zawieszenia z wzrokiem utkwionym w jej oczach. Zamrugał, wracając częściowo na ziemię. Ale tylko troszkę. - Tak, był bardzo ładny.
Odpuścił sobie beznadziejny, sztampowy tekst, trochę przerażający w kontekście, choć stwierdzenie, że również jest ładna, samo się nasuwało. Kwestia autorefleksji, że tego nie powiedział, jak i natychmiastowego poprawienia samego siebie w myślach, że ładna to niedostateczne określenie jej urody. Absolutnie nie.
- Bardzo cieszyłbym się jakbym mógł jeszcze kiedyś zobaczyć jak tańczysz. Na przykład na jednym z naszych świąt w domu, mamy wiele bardzo muzycznych wydarzeń.
Odwrócił wzrok, nie chcąc się wgapiać na nią jak jakiś dziwak, po czym zerkając ku zamkowi, skinął w jego kierunku, wykonując kroczek mający skłonić ich do drogi powrotnej.
- Może już wracajmy, nie chcę żebyś się ostatecznie rozchorowała, przydałoby się przebrać w coś suchego.
Zawiesił na niej spojrzenie, a na jego usta wpłynął lekki uśmiech, zupełnie jakby zaraziła go swoim. I poniekąd właśnie tak było. A może po prostu to magia deszczu i chwili, pomimo chwilowego chowania się pod parasolem świadomie dla jej komfortu. Może po prostu był romantykiem i odczuł ten moment jako specjalny, wyjątkowy, inny niż wszelkie, jakie do tej pory mieli. Po tym jak on pokazał jej skrawek swojej kultury, a ona połączyła go ze swoim w całkowitej harmonii. Podczas gdy nie oceniała i rozumiała go, zdawało się, tak dobrze.
- Tak. - Odpowiedział po najpewniej może dwóch sekundach, może trzech, zawieszenia z wzrokiem utkwionym w jej oczach. Zamrugał, wracając częściowo na ziemię. Ale tylko troszkę. - Tak, był bardzo ładny.
Odpuścił sobie beznadziejny, sztampowy tekst, trochę przerażający w kontekście, choć stwierdzenie, że również jest ładna, samo się nasuwało. Kwestia autorefleksji, że tego nie powiedział, jak i natychmiastowego poprawienia samego siebie w myślach, że ładna to niedostateczne określenie jej urody. Absolutnie nie.
- Bardzo cieszyłbym się jakbym mógł jeszcze kiedyś zobaczyć jak tańczysz. Na przykład na jednym z naszych świąt w domu, mamy wiele bardzo muzycznych wydarzeń.
Odwrócił wzrok, nie chcąc się wgapiać na nią jak jakiś dziwak, po czym zerkając ku zamkowi, skinął w jego kierunku, wykonując kroczek mający skłonić ich do drogi powrotnej.
- Może już wracajmy, nie chcę żebyś się ostatecznie rozchorowała, przydałoby się przebrać w coś suchego.