03-05-2022, 12:31 PM
Tak, było mu zwyczajnie przykro. Czuł się zraniony. Dlatego też właśnie unikał Aarona, żeby nie dawać mu więcej szans do zabawy i nabijania się z niego... I faktycznie, jeśli chodziłoby o kogokolwiek innego, wybrałby konfrontację. Tylko po raz pierwszy zainteresował się kimś bardziej - w tym przypadku nieszczęśliwie dużo bardziej, niż by tego chciał.
Przy tym wszystkim nie chciał oczywiście dać mu jakiejkolwiek satysfakcji, dlatego tym bardziej spiął się, gdy Aaron wytknął mu, że chciał mu zaimponować. Chciał, zdecydowanie. W dodatku już wcześniej widział, jakie to głupie, dlatego zawsze starał się udawać, że to nie tak...
Szarpnął ręką w próbie wyswobodzenia się z uścisku, jednak na tym skończył. Nie chciał wypadać w całej tej sytuacji żałośniej niż dotychczas - choć teraz zdawało mu się to średnio możliwe - dlatego nie chciał dziko szarpać się i miotać, aby następnie uciec. Chciał rozegrać to z klasą... Cokolwiek to znaczyło, bo nie miał najmniejszego pojęcia, co robił.
- Odwagi do czego? - spytał ponuro i choć obrócił się do niego przynajmniej bokiem, nadal wpatrywał się w podłogę. - I wyjebane mam na to, że niby wszyscy dookoła chcieliby ci zaimponować. Ja nie.
Chciałby wierzyć, że chociażby w tej chwili już tego nie chciał, ale z jakiegoś powodu przecież nadal chciał wyjść jak najlepiej w tej sytuacji, a jakaś drobna nadzieja na happy end wciąż tliła się w jego serduszku. To nadzieja, do której mimo wszystko nie chciał przyznawać się przed samym sobą. Była naiwna. Ledwo co przyznał się przed samym sobą do pewnego uczucia, jakim darzył kolegę z domu... I zdaje się, że byłoby mu łatwiej, gdyby wcale tego nie robił.
Gdy tylko przysunął się do niego, by wyszeptać mu do ucha kolejne parę słów, gwałtownie odsunął się - przynajmniej na tyle, ile mógł, gdy Aaron trzymał go za rękę.
Na moment zacisnął mocniej usta, jakby powstrzymywał sam siebie przed wybuchem i dopiero po paru sekundach, podniósł na niego wzrok.
- Jak bardzo niedojebany jesteś? - spytał drżącym głosem przez emocje, które zaraz musiał choć trochę opanować, aby dalej mówić już normalnie. - To ty czegoś ode mnie chcesz. Kurwa, to ty mnie zatrzymujesz, ty się szarpiesz...
W tym momencie podobnie szarpnął ręką, jak również uświadomił sobie, że cokolwiek teraz nie powie, wyjdzie na tym beznadziejnie.
- Pierdol się! To ty za mną latasz, jak pojebany, i co? Czego, kurwa, chcesz?! Być tym mniej mówiącym? Jak nie masz nic do powiedzenia, to spierdalaj, okej? - i choć był to moment, w którym zaczął podnosić na niego głos, ten nieco załamał się przy ostatnich słowach.
Zaraz jeszcze ponownie odwrócił od niego głowę, biorąc tym głębszy wdech.
Przy tym wszystkim nie chciał oczywiście dać mu jakiejkolwiek satysfakcji, dlatego tym bardziej spiął się, gdy Aaron wytknął mu, że chciał mu zaimponować. Chciał, zdecydowanie. W dodatku już wcześniej widział, jakie to głupie, dlatego zawsze starał się udawać, że to nie tak...
Szarpnął ręką w próbie wyswobodzenia się z uścisku, jednak na tym skończył. Nie chciał wypadać w całej tej sytuacji żałośniej niż dotychczas - choć teraz zdawało mu się to średnio możliwe - dlatego nie chciał dziko szarpać się i miotać, aby następnie uciec. Chciał rozegrać to z klasą... Cokolwiek to znaczyło, bo nie miał najmniejszego pojęcia, co robił.
- Odwagi do czego? - spytał ponuro i choć obrócił się do niego przynajmniej bokiem, nadal wpatrywał się w podłogę. - I wyjebane mam na to, że niby wszyscy dookoła chcieliby ci zaimponować. Ja nie.
Chciałby wierzyć, że chociażby w tej chwili już tego nie chciał, ale z jakiegoś powodu przecież nadal chciał wyjść jak najlepiej w tej sytuacji, a jakaś drobna nadzieja na happy end wciąż tliła się w jego serduszku. To nadzieja, do której mimo wszystko nie chciał przyznawać się przed samym sobą. Była naiwna. Ledwo co przyznał się przed samym sobą do pewnego uczucia, jakim darzył kolegę z domu... I zdaje się, że byłoby mu łatwiej, gdyby wcale tego nie robił.
Gdy tylko przysunął się do niego, by wyszeptać mu do ucha kolejne parę słów, gwałtownie odsunął się - przynajmniej na tyle, ile mógł, gdy Aaron trzymał go za rękę.
Na moment zacisnął mocniej usta, jakby powstrzymywał sam siebie przed wybuchem i dopiero po paru sekundach, podniósł na niego wzrok.
- Jak bardzo niedojebany jesteś? - spytał drżącym głosem przez emocje, które zaraz musiał choć trochę opanować, aby dalej mówić już normalnie. - To ty czegoś ode mnie chcesz. Kurwa, to ty mnie zatrzymujesz, ty się szarpiesz...
W tym momencie podobnie szarpnął ręką, jak również uświadomił sobie, że cokolwiek teraz nie powie, wyjdzie na tym beznadziejnie.
- Pierdol się! To ty za mną latasz, jak pojebany, i co? Czego, kurwa, chcesz?! Być tym mniej mówiącym? Jak nie masz nic do powiedzenia, to spierdalaj, okej? - i choć był to moment, w którym zaczął podnosić na niego głos, ten nieco załamał się przy ostatnich słowach.
Zaraz jeszcze ponownie odwrócił od niego głowę, biorąc tym głębszy wdech.