06-05-2022, 05:02 PM
Może faktycznie Ethan mial powody do tego, by czuć się urażonym byciem wystawionym przez Milesa. Zwłaszcza, że zapewniał, że będzie, bo uwielbiał hazard, może nawet nieco za bardzo (ale kto nie lubi przewalać cudzych pieniędzy na głupoty? A jako rozpieszczane nieco dziecko, Miles dostawał sporo kieszonkowych). Jednak bywało, że priorytety się zmieniały i Ethan już powoli powinien zacząć przyswajać fakt, że ponad wszystkim, co uwielbiał Miles, stała na tę chwilę Bianca. A o jej wspaniałości nawet nie będziemy się rozwijać, bo gdy ten artysta zacznie, to dziś już nie skończy.
- Nie powiedziałem? Byłem pewien, że coś mówiłem. A na pewno, że Ethan wysłał ci zaproszenie. - Spojrzał na brata z dezaprobatą. - Nieładnie, bracie, słaby z ciebie dżentelmen.
Absolutnie nie wyrwałby z niej pióra! Nie bez pytania, nie był chamem. Był dzikusem opieszałym, to fakt, ale nie chciał nigdy dla nikogo źle i celowo by nikogo nie skrzywdził. Naturalnie, bywają skrajne wyjątki, ale Mad nie była tym wyjątkiem, nie chciałby sprawić jej bólu w imię nauki.
Popatrzył na nią z rozbawieniem gdy podsumowała jego wybuch niby chęcią zjednoczenia się z nią w porażce. Nie było tak, ale w zasadzie też nieszczególnie przejmował się jak dokładnie byłoby to odebrane. Zwłaszcza, że od początku nie wierzył w swoje powodzenie w tym zadaniu, on nawet nie próbował. Nie był mistrzem eliksirów, a trudnych eliksirów? A w życiu. Dostrzegł dopiero po krótkim odprowadzeniu Mad wzrokiem, że Kieran jeszcze na niego złorzeczył w myślach, najwyraźniej, ale posłał mu tylko przepraszający uśmieszek z uniesieniem ramion w geście bezradności. Nie jego wina, że eliksir jest trudny i łatwo wybuchowy!
Dalej w zasadzie już nie próbował i przyglądał się co robi Ethan i generalnie wszyscy dookoła, gadając o swoich głupotkach i najwyraźniej przeżywając swoje najlepsze życie, gdy zwróciła jego uwagę wymiana zdań, coraz ostrzejszych, między profesor Edwards a dwójką uczniów. Obejrzał się by dostrzec kłótnię nauczycielki z dwójką niezwykle nerwowych kolegów z roku. Z Killianem dzielił nawet dormitorium i już po jego tonie i minie mógł wnieść, że to nie skokńczy się dobrze. Splótł ręce na piersi, opierając się o ławkę tyłem i poświęcając calutką uwagę sytuacji.
- Uu, to będzie interesujące. Trafił swój na swego, profesor ich zabije. - Zaczął cicho komentować, trochę do Ethana, trochę do Madeline, aż nie wiedząc z kim lepiej będzie zaangażować się w dramę. Chociaż w zasadzie po chwili nawet sam sobie odpowiedział na to pytanie. - Ty nie robisz przypadkiem artykułów do gazetki? Lepiej notuj. - Zagadnął do Madeline.
- Nie powiedziałem? Byłem pewien, że coś mówiłem. A na pewno, że Ethan wysłał ci zaproszenie. - Spojrzał na brata z dezaprobatą. - Nieładnie, bracie, słaby z ciebie dżentelmen.
Absolutnie nie wyrwałby z niej pióra! Nie bez pytania, nie był chamem. Był dzikusem opieszałym, to fakt, ale nie chciał nigdy dla nikogo źle i celowo by nikogo nie skrzywdził. Naturalnie, bywają skrajne wyjątki, ale Mad nie była tym wyjątkiem, nie chciałby sprawić jej bólu w imię nauki.
Popatrzył na nią z rozbawieniem gdy podsumowała jego wybuch niby chęcią zjednoczenia się z nią w porażce. Nie było tak, ale w zasadzie też nieszczególnie przejmował się jak dokładnie byłoby to odebrane. Zwłaszcza, że od początku nie wierzył w swoje powodzenie w tym zadaniu, on nawet nie próbował. Nie był mistrzem eliksirów, a trudnych eliksirów? A w życiu. Dostrzegł dopiero po krótkim odprowadzeniu Mad wzrokiem, że Kieran jeszcze na niego złorzeczył w myślach, najwyraźniej, ale posłał mu tylko przepraszający uśmieszek z uniesieniem ramion w geście bezradności. Nie jego wina, że eliksir jest trudny i łatwo wybuchowy!
Dalej w zasadzie już nie próbował i przyglądał się co robi Ethan i generalnie wszyscy dookoła, gadając o swoich głupotkach i najwyraźniej przeżywając swoje najlepsze życie, gdy zwróciła jego uwagę wymiana zdań, coraz ostrzejszych, między profesor Edwards a dwójką uczniów. Obejrzał się by dostrzec kłótnię nauczycielki z dwójką niezwykle nerwowych kolegów z roku. Z Killianem dzielił nawet dormitorium i już po jego tonie i minie mógł wnieść, że to nie skokńczy się dobrze. Splótł ręce na piersi, opierając się o ławkę tyłem i poświęcając calutką uwagę sytuacji.
- Uu, to będzie interesujące. Trafił swój na swego, profesor ich zabije. - Zaczął cicho komentować, trochę do Ethana, trochę do Madeline, aż nie wiedząc z kim lepiej będzie zaangażować się w dramę. Chociaż w zasadzie po chwili nawet sam sobie odpowiedział na to pytanie. - Ty nie robisz przypadkiem artykułów do gazetki? Lepiej notuj. - Zagadnął do Madeline.