09-05-2022, 09:45 PM
Niby w słowach Puchonki był pewien sens – z drugiej strony jednak – czy wypożyczanie książek było tak bardzo pilne, żeby od razu z deszczu lecieć do biblioteki i strofować biednego człowieka o natychmiastowe wydanie literatury? Przecież… biblioteka nie ucieknie, książki nie znikną, można się najpierw wysuszyć, a potem zabierać za czytanie… To raczej tak i w tej kolejności powinno wyglądać.
Postanowiła jednak tego nie skomentować, wyczuwając już intuicyjnie, że jej słowa najwidoczniej niekoniecznie spodobały się Puchonce, tak patrząc na cienie przebiegające przez jej twarz… Aspasia poczuła się nieco niekomfortowo, znów odrobinę zagrożona, jak gdyby inne zdanie miało odebrać jej komfort i poczucie bycia akceptowaną, bycia z kimś… Nie, nie, zdecydowanie wolała się zamknąć niż dopuszczać znów lęki do głosu.
— Znajdzie sobie w końcu inną ofiarę – mruknęła niby na odczepnego, nurzając nos w lekturze i mając nadzieję, że ten temat nareszcie zaraz się skończy. Czuła się coraz gorzej i to z zupełnie absurdalnego powodu.
Kiedy zasugerowała jej osobę, która mogłaby im pomóc, podniosła głowę znad książki i lekko mrużąc oczy, przypatrywała się Saoirse.
Nie znała tej całej April, nie wiedziała, kim jest, a to znaczyło, że z eliksirów mogła wcale nie być taka wybitna. Ale w chwili obecnej była jedyną deską ich ratunku. Albo to, albo dział ksiąg zakazanych i ryzykowanie szlabanem, który pewnie odbiłby się echem po jej rodzinie i zmuszona byłaby wysłuchiwać kazań na temat tego, jak bardzo takie zachowanie nie przystoi młodej damie…
— Okej, dobre i tyle na początek. Wiesz, gdzie możemy ją znaleźć?
O ile miała w ogóle czas wolny. A jak nie – nie szkodziło. Przecież poczekają.
Postanowiła jednak tego nie skomentować, wyczuwając już intuicyjnie, że jej słowa najwidoczniej niekoniecznie spodobały się Puchonce, tak patrząc na cienie przebiegające przez jej twarz… Aspasia poczuła się nieco niekomfortowo, znów odrobinę zagrożona, jak gdyby inne zdanie miało odebrać jej komfort i poczucie bycia akceptowaną, bycia z kimś… Nie, nie, zdecydowanie wolała się zamknąć niż dopuszczać znów lęki do głosu.
— Znajdzie sobie w końcu inną ofiarę – mruknęła niby na odczepnego, nurzając nos w lekturze i mając nadzieję, że ten temat nareszcie zaraz się skończy. Czuła się coraz gorzej i to z zupełnie absurdalnego powodu.
Kiedy zasugerowała jej osobę, która mogłaby im pomóc, podniosła głowę znad książki i lekko mrużąc oczy, przypatrywała się Saoirse.
Nie znała tej całej April, nie wiedziała, kim jest, a to znaczyło, że z eliksirów mogła wcale nie być taka wybitna. Ale w chwili obecnej była jedyną deską ich ratunku. Albo to, albo dział ksiąg zakazanych i ryzykowanie szlabanem, który pewnie odbiłby się echem po jej rodzinie i zmuszona byłaby wysłuchiwać kazań na temat tego, jak bardzo takie zachowanie nie przystoi młodej damie…
— Okej, dobre i tyle na początek. Wiesz, gdzie możemy ją znaleźć?
O ile miała w ogóle czas wolny. A jak nie – nie szkodziło. Przecież poczekają.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?