04-02-2021, 02:09 AM
Teddy nie miał pojęcia dlaczego jednak nie wygospodarował czasu na odwiedziny przyjaciół. Znaczy wiedział, ale i tak zadawał sobie to pytanie odkąd tylko Cass otworzyła drzwi swojego domu. Tęsknił potwornie za przyjaciółmi, toż wakacje to tak długa rozłąka! Całe szczęście Wielka Brytania cieszyła się całkiem przyzwoitymi połączeniami komunikacji międzymiastowej, więc mógł po prostu wskoczyć w pociąg i już po kilku godzinach stać u progu kogoś z licznego grona najbliższych przyjaciół.
Po spędzeniu trzech dni u Cass, przyszła kolej na odwiedzenie dwójki pozostałych puchońskich muszkieterów. Tyle dobrze, że mógł tutaj upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo Arthur i Kitty mieszkają w tym samym mieście. Po wymianie korespondencji wiedział, że Conners nie będzie mogła pojawić się na stacji żeby powitać go z otwartymi ramionami, ale jeszcze przyjdzie czas na spędzanie razem czasu! Tak przynajmniej Gilmore i Crawford będą mieli choć kilka chwil na bromance'owanie.
Tym razem podróż pociągiem trwała trzy razy krócej, niż kiedy jechał z domu do Cassandry. Jak w końcu zaczęli zwalniać, zbliżając się do celu jego podróży, nie mógł na dupsku usiedzieć. Od razu zarzucił swój plecak podróżny na plecy i przemieścił się do najbliższego wyjścia, żeby móc wyskoczyć na peron, kiedy tylko drzwi się otworzą. Z niecierpliwością tuptał sobie nóżką, uśmiechając się pod nosem szeroko.
W końcu nastąpił wyczekiwany moment i Tadek zeskoczył z pociągu na peron, rozglądając się w poszukiwaniu puchońskiej żyrafy. Znaczy, Arthura. On sam wystawał nieźle ponad średni wzrost Brytyjczyków, ale Crawford to już wieża.
Nie musiał się za długo rozglądać, bo jakieś dwadzieścia metrów na prawo zauważył wyciągnięty wysoko ponad głowami tłumy banner z najwspanialszymi broświadczynami, jakie w życiu widział. Parsknął krótkim śmiechem pełnym szczęścia, po czym zaczął brnąć w kierunku Arthura na tyle szybko, na ile wysypujący się z pociągu tłum podróżnych oraz czekający na nich ludzie pozwalali.
- Wyjdę za ciebie, przed ciebie, po ciebie i z tobą! - Zanim jeszcze do przyjaciela dotarł, już na odległość rzucił odpowiedź, żeby nie trzymać go w niepewności. Za kilka sekund już stał obok Crawforda, zrzucił plecak z barków, po czym wyściskał przyjaciela w borsuczym brohugu. Bo kto, jak kto, ale Tadek nie boi się okazywać uczuć wobec najbliższych przyjaciół. - O stary! Wieki cię nie widziałem!
Po spędzeniu trzech dni u Cass, przyszła kolej na odwiedzenie dwójki pozostałych puchońskich muszkieterów. Tyle dobrze, że mógł tutaj upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo Arthur i Kitty mieszkają w tym samym mieście. Po wymianie korespondencji wiedział, że Conners nie będzie mogła pojawić się na stacji żeby powitać go z otwartymi ramionami, ale jeszcze przyjdzie czas na spędzanie razem czasu! Tak przynajmniej Gilmore i Crawford będą mieli choć kilka chwil na bromance'owanie.
Tym razem podróż pociągiem trwała trzy razy krócej, niż kiedy jechał z domu do Cassandry. Jak w końcu zaczęli zwalniać, zbliżając się do celu jego podróży, nie mógł na dupsku usiedzieć. Od razu zarzucił swój plecak podróżny na plecy i przemieścił się do najbliższego wyjścia, żeby móc wyskoczyć na peron, kiedy tylko drzwi się otworzą. Z niecierpliwością tuptał sobie nóżką, uśmiechając się pod nosem szeroko.
W końcu nastąpił wyczekiwany moment i Tadek zeskoczył z pociągu na peron, rozglądając się w poszukiwaniu puchońskiej żyrafy. Znaczy, Arthura. On sam wystawał nieźle ponad średni wzrost Brytyjczyków, ale Crawford to już wieża.
Nie musiał się za długo rozglądać, bo jakieś dwadzieścia metrów na prawo zauważył wyciągnięty wysoko ponad głowami tłumy banner z najwspanialszymi broświadczynami, jakie w życiu widział. Parsknął krótkim śmiechem pełnym szczęścia, po czym zaczął brnąć w kierunku Arthura na tyle szybko, na ile wysypujący się z pociągu tłum podróżnych oraz czekający na nich ludzie pozwalali.
- Wyjdę za ciebie, przed ciebie, po ciebie i z tobą! - Zanim jeszcze do przyjaciela dotarł, już na odległość rzucił odpowiedź, żeby nie trzymać go w niepewności. Za kilka sekund już stał obok Crawforda, zrzucił plecak z barków, po czym wyściskał przyjaciela w borsuczym brohugu. Bo kto, jak kto, ale Tadek nie boi się okazywać uczuć wobec najbliższych przyjaciół. - O stary! Wieki cię nie widziałem!