04-02-2021, 02:40 AM
Spodziewał się rudego tornada, ale nie spodziewał się rudego tornada w piżamce! Toż to już dziewiąta rano, środek dnia! Nie musiał się wiele wysilać, żeby wieszającą się na swojej szyi Cass unieść nieco ponad ziemię i uściskać. Jakoś chwilowo nawet zapomniał o tym, że pada i pewnie ją pomoczy.
- Cass! Też się cieszę, że już tu jestem! Opłacało się spędzić dziesięć godzin w pociągu. - Uśmiechał się od uch do ucha, jak w końcu odstawił przyjaciółkę i spojrzał na jej potargane włosy z rozbawieniem. - Obudziłem cię? Czy pokłóciłaś się z grzebieniem? - Jak tylko weszli do środka i zamknęły się za nimi drzwi, poczuł doskonale znany sobie zapach kawy. Oho, chyba ktoś szykuje się do śniadania!
Z wyraźnym teatralnym przekombinowanym gestem zaciągnął się dobywającym się z kuchni zapachem, po czym ściągnął z siebie plecak, żeby móc również zdjąć mokrą kurtkę i buty. Nie chciał nabrudzić tak od razu, na powitanie.
- DZIEŃ DOBRY, PANI MONTROSE! - Rzucił oczywiście powitanie w kierunku pomieszczenia, z którego słyszał odgłosy krzątaniny, wyplątując się akurat z rękawa. Kiedy już odwiesił odzież wierzchnią, odstawił buty i chwilowo umiejscowił plecak obok wejścia, żeby przesechł zanim go wniesie dalej, z szerokim uśmiechem ukazującym pełne uzębienie spojrzał ponownie na Cass i jej piżamkę, która wyraźnie nasiąkła deszczówką wcześniej osadzoną na Tadziowej kurtce.
- No, no, mogłabyś aspirować na miss mokrego podkoszulka. Szczególnie z tą jakże wymyślną fryzurą. - Dla podkreślenia swoich słów i dopełnienia obrazka, złapał jeden z tych niesfornych kosmyków, które ułożone były pod nienaturalnym kątem i spróbował nadać jakiś sens jej fryzurze, choć raczej z marnym skutkiem.
- Cass! Też się cieszę, że już tu jestem! Opłacało się spędzić dziesięć godzin w pociągu. - Uśmiechał się od uch do ucha, jak w końcu odstawił przyjaciółkę i spojrzał na jej potargane włosy z rozbawieniem. - Obudziłem cię? Czy pokłóciłaś się z grzebieniem? - Jak tylko weszli do środka i zamknęły się za nimi drzwi, poczuł doskonale znany sobie zapach kawy. Oho, chyba ktoś szykuje się do śniadania!
Z wyraźnym teatralnym przekombinowanym gestem zaciągnął się dobywającym się z kuchni zapachem, po czym ściągnął z siebie plecak, żeby móc również zdjąć mokrą kurtkę i buty. Nie chciał nabrudzić tak od razu, na powitanie.
- DZIEŃ DOBRY, PANI MONTROSE! - Rzucił oczywiście powitanie w kierunku pomieszczenia, z którego słyszał odgłosy krzątaniny, wyplątując się akurat z rękawa. Kiedy już odwiesił odzież wierzchnią, odstawił buty i chwilowo umiejscowił plecak obok wejścia, żeby przesechł zanim go wniesie dalej, z szerokim uśmiechem ukazującym pełne uzębienie spojrzał ponownie na Cass i jej piżamkę, która wyraźnie nasiąkła deszczówką wcześniej osadzoną na Tadziowej kurtce.
- No, no, mogłabyś aspirować na miss mokrego podkoszulka. Szczególnie z tą jakże wymyślną fryzurą. - Dla podkreślenia swoich słów i dopełnienia obrazka, złapał jeden z tych niesfornych kosmyków, które ułożone były pod nienaturalnym kątem i spróbował nadać jakiś sens jej fryzurze, choć raczej z marnym skutkiem.