21-05-2022, 03:49 AM
Jest całe mnóstwo sposobów na wykorzystanie wolnego czasu po zajęciach. W szczególności, gdy zajęcia kończą się przed lunchem. Oczywiście można było się pouczyć, jak przystało na dobrego siódmoklasistę na jeszcze lepszy początek tygodnia... Ale to odpadało. Nieważne dlaczego. Ethan sam nie myślał, dlaczego. Właściwie starał się wcale nie myśleć o nauce i zbliżających się wielkimi krokami egzaminach... A już w szczególności nie chciał myśleć o tym, co miałoby wydarzyć się po nich. Nie trzeba chyba nawet dodawać, że robienie prac domowych w poniedziałek o czternastej również odpadało. Jak powszechnie wiadomo, takie prace robiło się w pośpiechu w środku nocy, lub w ciągu dnia jakąś godzinę przed zajęciami. O dziwo do tej pory wychodził na tym nieźle.
Dzisiejszy czas po lunchu chciał spędzić dosyć spokojnie. Nie szukał towarzystwo, wychodząc zresztą z (słusznego) założenia, że to towarzystwo znajduje jego.
Pogoda sprzyjała. Liczył się z tym, że pewnie to jej ostatnie podrygi tego roku, w związku z czym wybrał się na w gruncie rzeczy całkowicie bezcelowy spacer. Pożałował mniej więcej w połowie, zauważywszy, czemu sam uważa że brak towarzystwa mu nie sprzyja, jednak brnął dalej, w nieco bardziej refleksyjnym nastroju, niż by tego chciał. Przecież w taki ciepły dzień, kiedy słońce nieprzerwanie starało się przebić przez chmury, z pewnością będzie całe mnóstwo osób w okolicach jeziora!
Wkrótce okazało się, że nie było to raczej mnóstwo, ale wystarczająco, by wypatrzeć kogoś, z kim miałby ochotę spędzić czas.
Kogoś, kto patrzył na brzeg jeziora zupełnie jakby przeżywał właśnie jakiś głęboki kryzys, albo, o zgrozo, w przypływie inspiracji twórczej - a po spędzeniu tylu lat ze swoim bratem, Ethan znał podobny widok na tyle dobrze, by wiedzieć, że czasem należało taką osobę zostawić w spokoju, zanim poprosi o przysługę w imię sztuki.
Maddie jednak nie była jego bratem i nie spodziewał się po niej w tej chwili niczego podobnego, dlatego też podszedł możliwie cicho - a przynajmniej na tyle cicho, na ile można było tu stąpać...
I stanąwszy tuż za nią, przywitał się, być może tylko trochę za głośno i być może chciał, żeby co najmniej wzdrygnęła się na to zaskoczenie.
- Cześć, co robisz?!
Tak, właściwie brzmiał w tej chwili jak małe dziecko rozpoczynające niewinnie rozmowę, która potem miała już potoczyć się sama z łatwością i jego uśmiech zdradzał, że właśnie tak się czuł, albo co najmniej chciał się tak poczuć, odbiegając wreszcie myślami od problematycznej przyszłości.
Dzisiejszy czas po lunchu chciał spędzić dosyć spokojnie. Nie szukał towarzystwo, wychodząc zresztą z (słusznego) założenia, że to towarzystwo znajduje jego.
Pogoda sprzyjała. Liczył się z tym, że pewnie to jej ostatnie podrygi tego roku, w związku z czym wybrał się na w gruncie rzeczy całkowicie bezcelowy spacer. Pożałował mniej więcej w połowie, zauważywszy, czemu sam uważa że brak towarzystwa mu nie sprzyja, jednak brnął dalej, w nieco bardziej refleksyjnym nastroju, niż by tego chciał. Przecież w taki ciepły dzień, kiedy słońce nieprzerwanie starało się przebić przez chmury, z pewnością będzie całe mnóstwo osób w okolicach jeziora!
Wkrótce okazało się, że nie było to raczej mnóstwo, ale wystarczająco, by wypatrzeć kogoś, z kim miałby ochotę spędzić czas.
Kogoś, kto patrzył na brzeg jeziora zupełnie jakby przeżywał właśnie jakiś głęboki kryzys, albo, o zgrozo, w przypływie inspiracji twórczej - a po spędzeniu tylu lat ze swoim bratem, Ethan znał podobny widok na tyle dobrze, by wiedzieć, że czasem należało taką osobę zostawić w spokoju, zanim poprosi o przysługę w imię sztuki.
Maddie jednak nie była jego bratem i nie spodziewał się po niej w tej chwili niczego podobnego, dlatego też podszedł możliwie cicho - a przynajmniej na tyle cicho, na ile można było tu stąpać...
I stanąwszy tuż za nią, przywitał się, być może tylko trochę za głośno i być może chciał, żeby co najmniej wzdrygnęła się na to zaskoczenie.
- Cześć, co robisz?!
Tak, właściwie brzmiał w tej chwili jak małe dziecko rozpoczynające niewinnie rozmowę, która potem miała już potoczyć się sama z łatwością i jego uśmiech zdradzał, że właśnie tak się czuł, albo co najmniej chciał się tak poczuć, odbiegając wreszcie myślami od problematycznej przyszłości.