16-06-2022, 10:26 PM
Pół godziny to jeszcze nie aż tak źle... Na pewno obaj po prostu nie zauważyli jakiegoś jaśniejszego i przyjaźniejszego korytarza, który prowadził na wyższy poziom w okolice pokoi wspólnych. Tak... Z pewnością.
- Jasne... - mruknął, wbijając na chwilę wzrok w podłogę.
Nie brzmiał na przekonanego. Nie chodziło jednak o to, że wątpił w orientację w terenie Bellamy'ego. W tej chwili wątpił jedynie we własną, w związku z czym mieli do czynienia z sytuacją wyjątkowo. Ten jeden raz, Elías nie chciał zostawać sam - wolał zostać z tą praktycznie obcą osobą z nadzieją, że wspólnie wydostaną się w końcu z tej plątaniny podziemnych korytarzy.
Zaraz uznał, że stoi tak niezręcznie nieco za długo, jak na tę wymianę zdań, więc oparł się bokiem o jedną ze ścian. Do zimnej ściany... Właściwie ta część lochów była szczególnie chłodna, przez co zaraz uniósł lekko ramiona, jakby chciał nieco osłonić nimi szyję i splótł ręce nieco ciaśniej.
- Niby tak...
Odetchnął cicho, czując się już nieco bardziej swobodnie w tej rozmowie. Może to też fakt, że byli tu sami i Elías mógł poczuć się nieco bezpieczniej. W razie czego, wyprze się wszystkiego! Nie miał świadków!
Ale szczerze mówiąc, Bellamy wydawał się... Wyrozumiały? Może to skłoniło Elíasa, żeby również powiedzieć nieco więcej.
- A kto normalny chodzi tak w ciągu dnia? Przekrzykuje się, czy przepycha... - ponarzekał, choć też nieco luźniej i nawet odwzajemnił lekki uśmiech.
Czuł, że istniała szansa, że starszy Puchon go zrozumie. Właściwie, z tego co widział do tej pory, był on... Inny. W najlepszym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej według jego przypadkowych obserwacji.
- Jasne... - mruknął, wbijając na chwilę wzrok w podłogę.
Nie brzmiał na przekonanego. Nie chodziło jednak o to, że wątpił w orientację w terenie Bellamy'ego. W tej chwili wątpił jedynie we własną, w związku z czym mieli do czynienia z sytuacją wyjątkowo. Ten jeden raz, Elías nie chciał zostawać sam - wolał zostać z tą praktycznie obcą osobą z nadzieją, że wspólnie wydostaną się w końcu z tej plątaniny podziemnych korytarzy.
Zaraz uznał, że stoi tak niezręcznie nieco za długo, jak na tę wymianę zdań, więc oparł się bokiem o jedną ze ścian. Do zimnej ściany... Właściwie ta część lochów była szczególnie chłodna, przez co zaraz uniósł lekko ramiona, jakby chciał nieco osłonić nimi szyję i splótł ręce nieco ciaśniej.
- Niby tak...
Odetchnął cicho, czując się już nieco bardziej swobodnie w tej rozmowie. Może to też fakt, że byli tu sami i Elías mógł poczuć się nieco bezpieczniej. W razie czego, wyprze się wszystkiego! Nie miał świadków!
Ale szczerze mówiąc, Bellamy wydawał się... Wyrozumiały? Może to skłoniło Elíasa, żeby również powiedzieć nieco więcej.
- A kto normalny chodzi tak w ciągu dnia? Przekrzykuje się, czy przepycha... - ponarzekał, choć też nieco luźniej i nawet odwzajemnił lekki uśmiech.
Czuł, że istniała szansa, że starszy Puchon go zrozumie. Właściwie, z tego co widział do tej pory, był on... Inny. W najlepszym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej według jego przypadkowych obserwacji.