17-06-2022, 12:01 AM
Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu odejść. Skoro ostatecznie spotkali się na mało uroczej klatce schodowej, na której w każdej chwili mógł pojawić się jakiś świadek (którego tak nawiasem Moon z pewnością by spławił, nie chcąc by ktoś poza nim rozpraszał Leightona), chciał usłyszeć od młodszego Ślizgona wszystko to, co ten chciał mu powiedzieć. Aaron wiedział, że tak było, niezależnie od tego jak obojętnego chciał zgrywać Philip. Wiedział, że w głowie prefekta kotłowało się wiele myśli, które tylko czekały na specjalną okazję, by ulecieć. Teraz Moon mu na to przyzwolił. Czemu więc był tak bardzo oporny, próbując grać, kiedy granie nie było potrzebne?
Kolejny lekki uśmiech wykrzywił jego usta. Ten upór sprawiał, że momentami chciał nim potrząsnąć, z drugiej strony pragnąc by był uparty jeszcze bardziej. Czy to w ogóle było normalne? By człowiek pragnął takich rzeczy w drugim człowieku?
Lustrował uważnie jego twarz, doszukując się wszystkiego. I wszystko widział.
-Widzisz, nie tak trudne było przyznanie tego. Schlebia mi, że właśnie mi postanowiłeś zaimponować, Leighton. I nie wierzę, że masz wyjebane. Nie, kiedy zachowujesz się w taki sposób - stwierdził lekko takim tonem, w którym można było doszukać się wszystkiego. Lubił igrać z drugą stroną i nie było siły, która by go od tego odwiodła. - Naprawdę masz dość niskie mniemanie o sobie. A może tylko przy mnie ci ono spada? To by znaczyło, że to tego całego wyjebania masz jeszcze dalej - dodał, prowokując go dalej. Tylko w taki sposób mógł cokolwiek od niego usłyszeć. Niby miał tyle do powiedzenia, a kiedy przychodziło co do czego, nie mówił niczego.
Zerknął przelotnie na drobną dłoń, która spoczęła na jego torsie. Marna obrona, jeśli o nią chodziło. Mógł próbować, ale na tej płaszczyźnie Moon miał większe szanse i z łatwością był w stanie przytłoczyć prefekta.
Kolejny uśmiech, kiedy obrócił głowę.
-Urocze - zaśmiał się cicho pod nosem. Chciał, ale nie chciał pokazać, że chciał. Podobno kobiety były skomplikowane. Żadna chyba nie miała styczności z Philipem.
-Co takiego ma być śmieszne, Leighton? - zainteresował się, w tej chwili nie do końca wiedząc o co mu chodziło. Ciągle myślał, że to wszystko było żartem? Z pewnością grą, ale do jakiego stopnia, ciężko było powiedzieć. - Proszę, proszę. Czyli to zazdrość. Nie można było tak od razu? Ale powiedz, Leighton… byłbyś w stanie dać mi to wszystko, co te “tępe dziwki”? - spytał szeptem, nachylając się ku niemu.
Nie zależało mu na tych pannach, były jedynie sposobem na zaspokojenie potrzeb, niczym więcej.
-A może chciałbyś, żebym to właśnie z tobą się bawił, hm? Patrzył tylko na ciebie i dotykał tylko twojego ciała - prowokował dalej, upewniając się, że Leighton nie ucieknie. Nie teraz.
Kolejny lekki uśmiech wykrzywił jego usta. Ten upór sprawiał, że momentami chciał nim potrząsnąć, z drugiej strony pragnąc by był uparty jeszcze bardziej. Czy to w ogóle było normalne? By człowiek pragnął takich rzeczy w drugim człowieku?
Lustrował uważnie jego twarz, doszukując się wszystkiego. I wszystko widział.
-Widzisz, nie tak trudne było przyznanie tego. Schlebia mi, że właśnie mi postanowiłeś zaimponować, Leighton. I nie wierzę, że masz wyjebane. Nie, kiedy zachowujesz się w taki sposób - stwierdził lekko takim tonem, w którym można było doszukać się wszystkiego. Lubił igrać z drugą stroną i nie było siły, która by go od tego odwiodła. - Naprawdę masz dość niskie mniemanie o sobie. A może tylko przy mnie ci ono spada? To by znaczyło, że to tego całego wyjebania masz jeszcze dalej - dodał, prowokując go dalej. Tylko w taki sposób mógł cokolwiek od niego usłyszeć. Niby miał tyle do powiedzenia, a kiedy przychodziło co do czego, nie mówił niczego.
Zerknął przelotnie na drobną dłoń, która spoczęła na jego torsie. Marna obrona, jeśli o nią chodziło. Mógł próbować, ale na tej płaszczyźnie Moon miał większe szanse i z łatwością był w stanie przytłoczyć prefekta.
Kolejny uśmiech, kiedy obrócił głowę.
-Urocze - zaśmiał się cicho pod nosem. Chciał, ale nie chciał pokazać, że chciał. Podobno kobiety były skomplikowane. Żadna chyba nie miała styczności z Philipem.
-Co takiego ma być śmieszne, Leighton? - zainteresował się, w tej chwili nie do końca wiedząc o co mu chodziło. Ciągle myślał, że to wszystko było żartem? Z pewnością grą, ale do jakiego stopnia, ciężko było powiedzieć. - Proszę, proszę. Czyli to zazdrość. Nie można było tak od razu? Ale powiedz, Leighton… byłbyś w stanie dać mi to wszystko, co te “tępe dziwki”? - spytał szeptem, nachylając się ku niemu.
Nie zależało mu na tych pannach, były jedynie sposobem na zaspokojenie potrzeb, niczym więcej.
-A może chciałbyś, żebym to właśnie z tobą się bawił, hm? Patrzył tylko na ciebie i dotykał tylko twojego ciała - prowokował dalej, upewniając się, że Leighton nie ucieknie. Nie teraz.