17-06-2022, 01:27 PM
Tym razem uśmiech na twarzy Aarona działał wyjątkowo prowokacyjnie. Oczywiście ten jeden raz nie wzbudzał żadnych pozytywnych emocji. Skrywaną i tak chęć dogadania się z nim powoli przyćmiewała złość, którą w końcu musiał z siebie wyrzucić.
Słuchał, co starszy Ślizgon miał do powiedzenia, na moment zaciskając mocniej usta, jakby wcale nie chciał, by zaraz wylał się z nich potok przekleństw, pretensji, wyrzutów i obelg. Na to wszystko było go stać i od podobnych odruchów nie powstrzymywał się prawie nigdy. Czemu teraz miałoby być inaczej? Aaron przecież nie był tu żadnym autorytetem! A przynajmniej Philip chwilowo przestał przyznawać przed sobą, że chłopak mu imponował.
- Mówię, że jestem jebanym debilem, że może kiedyś chciałem-...
Zaciął się, po czym wziął głębszy wdech. Nie chciał mówić na głos, że faktycznie chciał mu zaimponować.
- Że w ogóle się zainteresowałem tobą - dokończył mamrocząc, jednak zaraz był gotów podnieść głos. - To chyba nie niskie mniemanie o sobie, tylko ty wychodzisz na chuja!
I tyle byłoby z chęci dogadania się... Już czuł, że pewnie będzie żałował niektórych słów, które padły, albo które miały paść, ale przez ten moment nie zdawało się to wcale tak istotne.
Słysząc jego śmiech, spróbował odepchnąć go od siebie, tym razem z większym przekonaniem i to oburącz!
- Nie! - odparł właściwie od razu, bez przemyślenia na zadane pytanie.
Czy faktycznie byłby mu w stanie tyle dać? Nie był tego pewien... Ale teraz był po prostu na nie. Teraz był coraz bardziej waleczny.
- Ale ej, co, kurwa, za różnica, jak możesz wziąć sobie, nie wiem, dziesięć kolejnych, na spółkę z połową szkoły, nie?! Wtedy mógłbyś na przykład dać spokój mi?
W tej chwili czuł się przytłoczony i wierzył nawet, że chciał tego spokoju. Zupełnie jakby ostatnie dni nie krążył po szkole, niby to unikając Aarona, ale tak naprawdę licząc na kontakt, na rozmowę, na dogadanie się... Nie w ten sposób. Teraz negatywne emocje brały górę.
Teraz...
Teraz kopnął go w piszczel. Zdawało się to być najlepszym pomysłem. Nawet zajęło mu chwilę, by zacząć żałować.
Słuchał, co starszy Ślizgon miał do powiedzenia, na moment zaciskając mocniej usta, jakby wcale nie chciał, by zaraz wylał się z nich potok przekleństw, pretensji, wyrzutów i obelg. Na to wszystko było go stać i od podobnych odruchów nie powstrzymywał się prawie nigdy. Czemu teraz miałoby być inaczej? Aaron przecież nie był tu żadnym autorytetem! A przynajmniej Philip chwilowo przestał przyznawać przed sobą, że chłopak mu imponował.
- Mówię, że jestem jebanym debilem, że może kiedyś chciałem-...
Zaciął się, po czym wziął głębszy wdech. Nie chciał mówić na głos, że faktycznie chciał mu zaimponować.
- Że w ogóle się zainteresowałem tobą - dokończył mamrocząc, jednak zaraz był gotów podnieść głos. - To chyba nie niskie mniemanie o sobie, tylko ty wychodzisz na chuja!
I tyle byłoby z chęci dogadania się... Już czuł, że pewnie będzie żałował niektórych słów, które padły, albo które miały paść, ale przez ten moment nie zdawało się to wcale tak istotne.
Słysząc jego śmiech, spróbował odepchnąć go od siebie, tym razem z większym przekonaniem i to oburącz!
- Nie! - odparł właściwie od razu, bez przemyślenia na zadane pytanie.
Czy faktycznie byłby mu w stanie tyle dać? Nie był tego pewien... Ale teraz był po prostu na nie. Teraz był coraz bardziej waleczny.
- Ale ej, co, kurwa, za różnica, jak możesz wziąć sobie, nie wiem, dziesięć kolejnych, na spółkę z połową szkoły, nie?! Wtedy mógłbyś na przykład dać spokój mi?
W tej chwili czuł się przytłoczony i wierzył nawet, że chciał tego spokoju. Zupełnie jakby ostatnie dni nie krążył po szkole, niby to unikając Aarona, ale tak naprawdę licząc na kontakt, na rozmowę, na dogadanie się... Nie w ten sposób. Teraz negatywne emocje brały górę.
Teraz...
Teraz kopnął go w piszczel. Zdawało się to być najlepszym pomysłem. Nawet zajęło mu chwilę, by zacząć żałować.