17-06-2022, 11:25 PM
Początkowo skinął jedynie głową, przyjmując do wiadomości jego wyjaśnienia. Nie znali się na tyle, by Elías mógł wiedzieć, że Bellamy wychował się w niemagicznej rodzinie. To właściwie nie zmieniało nic, poza oczywiście zrozumieniem obecnych upodobań. Co prawda, zdaje się, że wiele osób z rodzin magicznych również preferowało te ruchome obrazy, czy zdjęcia, tylko dlatego, że ich zdaniem oferowały coś więcej... Jakoś wyjaśnienie drugiego Puchona, mimo że było bardzo podobne, bardziej do niego przemawiało.
- Chyba w sumie tak to działa, że to co nowe, jest bardziej interesujące... - odparł cicho, nie wnosząc nic do konwersacji, choć w jego głowie wyraźnie działo się nieco więcej, co bezwiednie zakomunikował marszcząc lekko brwi.
Na przykład szkoła ogólnie... Szkoła była dla nich wszystkich czymś nowym w wieku jedenastu lat. W dodatku wszyscy uważali to za coś ekscytującego! W końcu to Hogwart. Ale jemu się nie podobało. Dla niego nowe otoczenie pełne obcych, głośnych ludzi było przytłaczające.
- Chociaż nie zawsze - dopowiedział więc po kilkusekundowej przerwie, kiedy to wlepił wzrok gdzieś w okolicy stóp Bellamy'ego, który w międzyczasie postanowił wstać.
Dopiero teraz podniósł na niego wzrok, tylko na moment zatrzymując go na otrzepywanym właśnie tyłku, mimo braku większych przemyśleń na jego temat.
- Ee... Nie, chyba jest późno.
Nie to, żeby był typem osoby, która od razu po ciszy nocnej leci do łóżka, ale spędzenie nocy na obcych korytarzach w lochach brzmiało okropnie. I to nie tylko dlatego, że czuł coraz bardziej doskwierające zimno.
Ustąpił o krok na bok, licząc że Bellamy pójdzie przodem i wyprowadzi ich z tego labiryntu.
- Chyba w sumie tak to działa, że to co nowe, jest bardziej interesujące... - odparł cicho, nie wnosząc nic do konwersacji, choć w jego głowie wyraźnie działo się nieco więcej, co bezwiednie zakomunikował marszcząc lekko brwi.
Na przykład szkoła ogólnie... Szkoła była dla nich wszystkich czymś nowym w wieku jedenastu lat. W dodatku wszyscy uważali to za coś ekscytującego! W końcu to Hogwart. Ale jemu się nie podobało. Dla niego nowe otoczenie pełne obcych, głośnych ludzi było przytłaczające.
- Chociaż nie zawsze - dopowiedział więc po kilkusekundowej przerwie, kiedy to wlepił wzrok gdzieś w okolicy stóp Bellamy'ego, który w międzyczasie postanowił wstać.
Dopiero teraz podniósł na niego wzrok, tylko na moment zatrzymując go na otrzepywanym właśnie tyłku, mimo braku większych przemyśleń na jego temat.
- Ee... Nie, chyba jest późno.
Nie to, żeby był typem osoby, która od razu po ciszy nocnej leci do łóżka, ale spędzenie nocy na obcych korytarzach w lochach brzmiało okropnie. I to nie tylko dlatego, że czuł coraz bardziej doskwierające zimno.
Ustąpił o krok na bok, licząc że Bellamy pójdzie przodem i wyprowadzi ich z tego labiryntu.