07-07-2022, 02:46 AM
Nie ruszyła się ani o centymetr. A przynajmniej bardzo starała się nie ruszyć, choć czując na przedramieniu ciepłe powietrze chyba wydychane przez testrala, miała ochotę zabrać rękę. Nie miała pojęcia co dokładnie zwierzę robi i naprawdę obawiała się, że straci zaraz rękę. Jedynie przekręciła nieco głowę, jakby chciała spojrzeć na Williama, ale na jego słowa zatrzymała się w pół ruchu i zastygła.
Okej, jak nie będzie się ruszać, to może testral uzna ją za kawałek ściany i faktycznie nic jej nie zrobi. Co prawda miała tę książkową i lekcyjną wiedzę na temat tych stworzeń, ale trudno jej było przełożyć to na praktykę, kiedy nie mogła obserwować i ocenić ewentualnych zamiarów zwierzęcia. Więc czekała, zagryzając trochę nerwowo wargi i skupiając się na tym, jak ciepło oddechu zwierzęcia przesuwa się wzdłuż jej ramienia, coraz bliżej twarzy.
Zniknęło, kiedy tylko Will znalazł się obok. April odetchnęła z odrobiną ulgi i powoli odwróciła głowę na tyle, żeby móc spojrzeć na Gryfona. Na moment zamarła w bezruchu, podobnie jak wcześniej, ale teraz wywołane to było niespodziewanym widokiem troszkę mniej ubranego kolegi. Niby naprawdę niewiele, ale wystarczyło, żeby ją to dodatkowo onieśmieliło. Tym bardziej, że jej zdradziecko pobudzona wyobraźnia zupełnie sama z siebie pohasała wesoło w kierunku tych dziesiątek romantycznych powieści, w których się zaczytywała i aż nieoczekiwanie miała flashback momentu z tej zakrapianej alkoholem nocy. Speszona odwróciła wzrok na zawisający teraz w powietrzu kantar i odchrząknęła cicho, bo dziwnie sucho jej się w gardle zrobiło. I niemal od razu zaczęła mówić. Nie głośno, ale brzmiało to jak nerwowy słowotok. Bo dokładnie tym właśnie było.
- Niby to wiem, a przynajmniej z tej strony teoretycznej, bo ciężko mi przełożyć to na praktykę jeśli zwierzęcia nie widzę, ale zdecydowanie czuję jego obecność obok i to bardzo blisko i nie wiem, czy faktycznie nic mi nie zrobi, czy może samo moje wejście na jego teren jakoś go sprowokowało i chce mnie odstraszyć albo się mnie pozbyć. Ale skoro ręki nie straciłam to... chyba... n-nie jest zły?... - Nie mogąc spojrzeć na testrala, spojrzała znowu na Willa, bezustannie zarumieniona i nie wiedząc co ze sobą zrobić w tej chwili. Właściwie jego kolejne pytanie, rzucone tak idealnie czasowo, żeby gwałtownie zahamować jej samonapędzające się nerwy, zaskoczyło ją na tyle, że przez dwie sekundy milczała, spoglądając to w ciemne oczy Gryfona, to na jego dłoń. Pewnie każda inna normalna osoba nie zawahałaby się, albo przynajmniej miała sensowne wytłumaczenie swojej niechęci do dotykania testrala, ale April... to nie tak, że nie chciała. Nie miała wcześniej okazji dotknąć testrala, bo też jakoś nie pojawił się nikt, kto by jej to zaproponował. Chciała uciec, bo poziom onieśmielenia sięgał bardzo wysoko, z kilku powodów. Ale z drugiej strony miała też niewyobrażalnie silną potrzebę przekonania Williama, że się go nie boi. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego tak bardzo źle było jej z myślą, że Gryfon uważa, że się go bała z jakiegoś powodu, ale na pewno nie chciała dać mu więcej powodów do utwierdzania się w tej myśli. I może dlatego właśnie, po kolejnej sekundzie zawahania, niepewnie i powoli podała mu dłoń. Aż drgnęła, kiedy poczuła ciepło jego skóry i przez to tylko na ułameczek sekundy przerywając ten kontakt, ale od razu na nowo go inicjując. Nie chciała żeby myślał, że się go boi. I chyba to oraz świadomość, że to nie był pierwszy raz (mimo że poprzedniego nie pamięta) tak nietypowego dla niej kontaktu fizycznego właśnie z nim, dodały jej trochę odwagi i zawziętości w pokazaniu mu, że się nie boi. Stresuje owszem, wstydzi i totalnie brak jej pewności siebie w jego obecności też, ale się nie boi. Ale zabrakło jej śmiałości, żeby przy tym spojrzeć mu w oczy, więc wpatrywała się we własną dłoń, chwilowo spoczywającą w jego dłoni. Z tych wszystkich emocji aż zapomniała, że bolą ją odciski od łopaty.
Okej, jak nie będzie się ruszać, to może testral uzna ją za kawałek ściany i faktycznie nic jej nie zrobi. Co prawda miała tę książkową i lekcyjną wiedzę na temat tych stworzeń, ale trudno jej było przełożyć to na praktykę, kiedy nie mogła obserwować i ocenić ewentualnych zamiarów zwierzęcia. Więc czekała, zagryzając trochę nerwowo wargi i skupiając się na tym, jak ciepło oddechu zwierzęcia przesuwa się wzdłuż jej ramienia, coraz bliżej twarzy.
Zniknęło, kiedy tylko Will znalazł się obok. April odetchnęła z odrobiną ulgi i powoli odwróciła głowę na tyle, żeby móc spojrzeć na Gryfona. Na moment zamarła w bezruchu, podobnie jak wcześniej, ale teraz wywołane to było niespodziewanym widokiem troszkę mniej ubranego kolegi. Niby naprawdę niewiele, ale wystarczyło, żeby ją to dodatkowo onieśmieliło. Tym bardziej, że jej zdradziecko pobudzona wyobraźnia zupełnie sama z siebie pohasała wesoło w kierunku tych dziesiątek romantycznych powieści, w których się zaczytywała i aż nieoczekiwanie miała flashback momentu z tej zakrapianej alkoholem nocy. Speszona odwróciła wzrok na zawisający teraz w powietrzu kantar i odchrząknęła cicho, bo dziwnie sucho jej się w gardle zrobiło. I niemal od razu zaczęła mówić. Nie głośno, ale brzmiało to jak nerwowy słowotok. Bo dokładnie tym właśnie było.
- Niby to wiem, a przynajmniej z tej strony teoretycznej, bo ciężko mi przełożyć to na praktykę jeśli zwierzęcia nie widzę, ale zdecydowanie czuję jego obecność obok i to bardzo blisko i nie wiem, czy faktycznie nic mi nie zrobi, czy może samo moje wejście na jego teren jakoś go sprowokowało i chce mnie odstraszyć albo się mnie pozbyć. Ale skoro ręki nie straciłam to... chyba... n-nie jest zły?... - Nie mogąc spojrzeć na testrala, spojrzała znowu na Willa, bezustannie zarumieniona i nie wiedząc co ze sobą zrobić w tej chwili. Właściwie jego kolejne pytanie, rzucone tak idealnie czasowo, żeby gwałtownie zahamować jej samonapędzające się nerwy, zaskoczyło ją na tyle, że przez dwie sekundy milczała, spoglądając to w ciemne oczy Gryfona, to na jego dłoń. Pewnie każda inna normalna osoba nie zawahałaby się, albo przynajmniej miała sensowne wytłumaczenie swojej niechęci do dotykania testrala, ale April... to nie tak, że nie chciała. Nie miała wcześniej okazji dotknąć testrala, bo też jakoś nie pojawił się nikt, kto by jej to zaproponował. Chciała uciec, bo poziom onieśmielenia sięgał bardzo wysoko, z kilku powodów. Ale z drugiej strony miała też niewyobrażalnie silną potrzebę przekonania Williama, że się go nie boi. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego tak bardzo źle było jej z myślą, że Gryfon uważa, że się go bała z jakiegoś powodu, ale na pewno nie chciała dać mu więcej powodów do utwierdzania się w tej myśli. I może dlatego właśnie, po kolejnej sekundzie zawahania, niepewnie i powoli podała mu dłoń. Aż drgnęła, kiedy poczuła ciepło jego skóry i przez to tylko na ułameczek sekundy przerywając ten kontakt, ale od razu na nowo go inicjując. Nie chciała żeby myślał, że się go boi. I chyba to oraz świadomość, że to nie był pierwszy raz (mimo że poprzedniego nie pamięta) tak nietypowego dla niej kontaktu fizycznego właśnie z nim, dodały jej trochę odwagi i zawziętości w pokazaniu mu, że się nie boi. Stresuje owszem, wstydzi i totalnie brak jej pewności siebie w jego obecności też, ale się nie boi. Ale zabrakło jej śmiałości, żeby przy tym spojrzeć mu w oczy, więc wpatrywała się we własną dłoń, chwilowo spoczywającą w jego dłoni. Z tych wszystkich emocji aż zapomniała, że bolą ją odciski od łopaty.