07-07-2022, 06:28 PM
Uniósł brwi, po czym pokręcił głową z cichym westchnieniem.
- Nie, sorry, musisz wygrać swoje butelki. Chyba że nauczysz się takie robić, to można pomyśleć.
Jakby miał dwa zestawy, albo coś nadprogramowego, to by oddał od razu, nie potrzebował dwóch. Ale że miał tylko po jednym wszystkiego to absolutnie nie zamierzał się z tym rozstawać! Nawet w imię dramy, chociaż może kiedyś zmieni zdanie. Póki co był do nich przywiązany.
- Zobaczymy - rzucił trochę prowokująco, może nawet wyzywająco, do kolegi. I to nie tak, że uważał go za całkowitego idiotę, może nawet wierzył, że stać go było na więcej gdyby się postarał. Ale nie chciał, z jego punktu widzenia, i nie widział nigdy, albo też nie zwrócił uwagi, żeby ten dał od siebie nieco więcej niż minimum.
Nie zastanawiał się też czy przypadkiem jego złośliwe uwagi nie są brane zbyt do siebie. Jakoś tak przywykł, że oni wszyscy ciągle sobie cisnęli i dogadywali i uważał to za normalne, takie "ichnie". Coś jak charakterystyka ich relacji dokładnie. Zatem nawet przez myśl mu nie przeszło, że Valerian czy to teraz, czy kiedykolwiek, może jakoś wrócić myślą do jakiejkolwiek z ich wzajemnej złośliwości.
Za co do czego on sam wiedział, że będzie wracał, to jak Valerian ot wystrzelał wszystkie baloniki. Co do jednego, pięć na pięć. Aż zgłupiał, patrząc na jego wygraną i już wiedząc, że nie da mu spokoju.
- Kurwa, to czysty fart był. - Rzucił po chwili. - Ale dobra, powiedzmy, że ci poszło.
Spojrzał na akromantulę, nową, jaką dostał Valerian, po czym parsknął głupio śmiechem. Uniósł nieco swoją ku jego.
- Patrz, teraz mogą się przyjaźnić. Jak masz dziewczynkę to może będą miały dzieci.
W zasadzie to pierdolnął to zupełnie bez przemyślenia. Zero drugiej myśli, jedynie jego usta wypowiedziały to, co akurat pojawiło się w głowie. Dopiero jak jego wzrok padł na małego smoczka, który jeszcze dmuchnął mini ogniem. Ręce opuściły mu się nieco jak patrzył na maleństwo w absolutnym zachwycie i zazdrości. Teraz chciał i salamandrę, i smoka. Aż nabrał cicho powietrza, po czym pospiesznie sięgnął do kieszeni.
- Ja jeszcze raz. - Z determinacją. - Umrę tu, ale chcę oba. A może chcesz mieć rodzinę pająków, a dasz mi smoka? - Spojrzał na Valeriana, ale wiedział, że nichuja mu nie odda. Dlatego mimo wszystko spróbował szczęścia w kolejnym podejściu. Szczęście ominęło go bardzo zręcznie. Ramiona mu opadły po ostatnim rzucie, decydującym, i niestety nie trafionym. Zdziwił się zatem jak zupełnie przypadkiem rzutka omijając balonik, w jaki rzucił, trafiła w inny. Tak mimało być! Totalnie! Musiał się powstrzymać od wyciągnięcia łapek po nagrodę od razu. A gdy zobaczył, że znowu podają mu akromantulę...
- Kurwa, same pająki tu mają? Skam jakiś - oburzył się do Valeriana, biorąc pluszaka.
Rzuty na zakłócenia:
1. 2
2. 5
3. 10
4. 4
5. 5
Rzut na trafienie:
1. 8 + 2 = 10 - 1 = 9
2. 1 + 2 = 3
3. 8 + 2 = 10
4. 7 + 2 = 9 - 1 = 8
5. 1 + 2 = 3
Rzut na nagrodę: 6 - znowu akromantula
Nagroda specjalna: nie
zakup rozliczony i dodany do kuferka
- Nie, sorry, musisz wygrać swoje butelki. Chyba że nauczysz się takie robić, to można pomyśleć.
Jakby miał dwa zestawy, albo coś nadprogramowego, to by oddał od razu, nie potrzebował dwóch. Ale że miał tylko po jednym wszystkiego to absolutnie nie zamierzał się z tym rozstawać! Nawet w imię dramy, chociaż może kiedyś zmieni zdanie. Póki co był do nich przywiązany.
- Zobaczymy - rzucił trochę prowokująco, może nawet wyzywająco, do kolegi. I to nie tak, że uważał go za całkowitego idiotę, może nawet wierzył, że stać go było na więcej gdyby się postarał. Ale nie chciał, z jego punktu widzenia, i nie widział nigdy, albo też nie zwrócił uwagi, żeby ten dał od siebie nieco więcej niż minimum.
Nie zastanawiał się też czy przypadkiem jego złośliwe uwagi nie są brane zbyt do siebie. Jakoś tak przywykł, że oni wszyscy ciągle sobie cisnęli i dogadywali i uważał to za normalne, takie "ichnie". Coś jak charakterystyka ich relacji dokładnie. Zatem nawet przez myśl mu nie przeszło, że Valerian czy to teraz, czy kiedykolwiek, może jakoś wrócić myślą do jakiejkolwiek z ich wzajemnej złośliwości.
Za co do czego on sam wiedział, że będzie wracał, to jak Valerian ot wystrzelał wszystkie baloniki. Co do jednego, pięć na pięć. Aż zgłupiał, patrząc na jego wygraną i już wiedząc, że nie da mu spokoju.
- Kurwa, to czysty fart był. - Rzucił po chwili. - Ale dobra, powiedzmy, że ci poszło.
Spojrzał na akromantulę, nową, jaką dostał Valerian, po czym parsknął głupio śmiechem. Uniósł nieco swoją ku jego.
- Patrz, teraz mogą się przyjaźnić. Jak masz dziewczynkę to może będą miały dzieci.
W zasadzie to pierdolnął to zupełnie bez przemyślenia. Zero drugiej myśli, jedynie jego usta wypowiedziały to, co akurat pojawiło się w głowie. Dopiero jak jego wzrok padł na małego smoczka, który jeszcze dmuchnął mini ogniem. Ręce opuściły mu się nieco jak patrzył na maleństwo w absolutnym zachwycie i zazdrości. Teraz chciał i salamandrę, i smoka. Aż nabrał cicho powietrza, po czym pospiesznie sięgnął do kieszeni.
- Ja jeszcze raz. - Z determinacją. - Umrę tu, ale chcę oba. A może chcesz mieć rodzinę pająków, a dasz mi smoka? - Spojrzał na Valeriana, ale wiedział, że nichuja mu nie odda. Dlatego mimo wszystko spróbował szczęścia w kolejnym podejściu. Szczęście ominęło go bardzo zręcznie. Ramiona mu opadły po ostatnim rzucie, decydującym, i niestety nie trafionym. Zdziwił się zatem jak zupełnie przypadkiem rzutka omijając balonik, w jaki rzucił, trafiła w inny. Tak mimało być! Totalnie! Musiał się powstrzymać od wyciągnięcia łapek po nagrodę od razu. A gdy zobaczył, że znowu podają mu akromantulę...
- Kurwa, same pająki tu mają? Skam jakiś - oburzył się do Valeriana, biorąc pluszaka.
1. 2
2. 5
3. 10
4. 4
5. 5
1. 8 + 2 = 10 - 1 = 9
2. 1 + 2 = 3
3. 8 + 2 = 10
4. 7 + 2 = 9 - 1 = 8
5. 1 + 2 = 3