09-07-2022, 04:57 AM
Czasem dobrze było odetchnąć, a jarmark był do tego idealną okazją! W dodatku jasne było, że nie wybierze się tam samotnie. Chyba tylko całkowite przegrywy tak robiły! Philip jednak miał to szczęście, że nie musiał nawet daleko szukać. Wystarczyli współlokatorzy z dormitorium. To znaczy, jeden z nich to jego brat, ale ten też się nada... Zwłaszcza że chyba ostatnio jak nigdy potrzebowali chociaż trochę wspólnych aktywności.
W pierwszej kolejności trafili na loterię, która pozornie zdawała się być najmniej obleganym stoiskiem... Może dlatego, że tu tylko jeden los przypadał na osobę. Zdaje się, że przy innych niektórzy uparcie starali się wygrać upragnioną nagrodę, w kółko próbując zbić baloniki, czy wyciągnąć upragnioną nagrodę szponem.
Ale wszystko po kolei. Może i do tego dojdą.
On póki co otrzymał... Pogodę w butelce. Nawet ciekawe. Od razu spojrzał ku Ianowi.
- Zajebiście, będę musiał to kiedyś wypróbować. Jako ty, oczywiście - rzucił, machając lekko butelką gdzieś na wysokości ich ramion.
Jakoś na tym etapie nawet nie udawał dobrego prefekta... Przynajmniej nie przed Ianem, czy Mickey'im. Oni raczej nie mieli go wsypać. Jednemu się to zwyczajnie nie opłacało, a drugiemu... Nie, żadnemu z nich się to nie opłacało.
- To co dalej? - zapytał dopiero po zerknięciu na ich (niestety dużo fajniejsze...) nagrody i zaczął rozglądać się za jakimiś grami, w których dla odmiany to on miałby mieć więcej szczęścia.
W dodatku zdaje się, że po ostatnim czasie szczęście, to coś czego bardzo potrzebował.
Nagroda w loterii: 16 (16 PF)
W pierwszej kolejności trafili na loterię, która pozornie zdawała się być najmniej obleganym stoiskiem... Może dlatego, że tu tylko jeden los przypadał na osobę. Zdaje się, że przy innych niektórzy uparcie starali się wygrać upragnioną nagrodę, w kółko próbując zbić baloniki, czy wyciągnąć upragnioną nagrodę szponem.
Ale wszystko po kolei. Może i do tego dojdą.
On póki co otrzymał... Pogodę w butelce. Nawet ciekawe. Od razu spojrzał ku Ianowi.
- Zajebiście, będę musiał to kiedyś wypróbować. Jako ty, oczywiście - rzucił, machając lekko butelką gdzieś na wysokości ich ramion.
Jakoś na tym etapie nawet nie udawał dobrego prefekta... Przynajmniej nie przed Ianem, czy Mickey'im. Oni raczej nie mieli go wsypać. Jednemu się to zwyczajnie nie opłacało, a drugiemu... Nie, żadnemu z nich się to nie opłacało.
- To co dalej? - zapytał dopiero po zerknięciu na ich (niestety dużo fajniejsze...) nagrody i zaczął rozglądać się za jakimiś grami, w których dla odmiany to on miałby mieć więcej szczęścia.
W dodatku zdaje się, że po ostatnim czasie szczęście, to coś czego bardzo potrzebował.
rozliczone i dodane do kuferka