09-07-2022, 07:59 PM
Ubrania na pierwszy dzień jarmarku wybrała już we czwartek. Była podekscytowana faktem, że w końcu, w końcu!, miała szansę spędzić z bratem dużo, dużo czasu. Odkryła przez te wszystkie tygodnie co minęły od rozpoczęcia roku szkolnego, że podział na domy miał dodatkową wadę o jakiej wcześniej nie pomyślała: wiele trudniej było tak po prostu pójść do Pascala. Zbiorcze dormitoria Beauxbatons sprawiały, że uczniowie znali się o wiele lepiej. Łatwiej było zapukać i poprosić, by ktoś wywołał go z głębi chłopięcych kwater. Nie sądziła nawet w sumie, że trafią do innych domów - nie zastanawiała się nad tym zanadto przed przybyciem do Hogwartu. Tiara przydziału ich rozdzieliła, wrzuciła do domów tradycyjnie ze sobą wojujących, i rozdzielonych piętrami i piętrami wędrówki.
Słowem: tęskniła. Dziwnie było umawiać się z nim na spotkanie poprzez sowią pocztę. Jakby mieszkali na dwu różnych skrajach państwa.
Dlatego, wybierając w swojej ekscytacji ciuchy, wzięła pod uwagę nie tylko pogodę - zapowiadane piętnaście stopni Celsjusza i chmurne niebo - ale także względną anonimowość. Ciemne kolory, mało nagości skóry; wszystko by nie zwracać na siebie nadmiaru uwagi mogącej ściągnąć nieproszonych adoratorów podczas czasu zarezerwowanego dla rodziny. Zebrała włosy w koński ogon, któremu paroma kobiecymi sztuczkami nadała dodatkowej objętości, i przewiązała jego podstawę białą jedwabną apaszką. Drobny kontrast między bladym blondem a bielą sprawiał, że włosy wyglądały na nieco bardziej złociste.
Cała granatowo-biało-czarna, praktycznie bez makijażu, dotarła na jarmark.
Oczywiście sekcja z grami przyciągnęła ją od razu, wręcz jak magnes przyciąga opiłki żelaza, i równie oczywiście Oriane nie czuła się zmartwiona tym zboczeniem z drogi - bo spotkać się w sumie mieli w wejściu na jarmark. Wiedziała, że brat, nie znalazłszy jej w umówionym miejscu, będzie wiedział dokładnie gdzie jej szukać.
Wędrowała od stoiska do stoiska, zadowolona, że kuglarze je prowadzący nie zwracali na nią większej uwagi; nawet jeśli przyciągał ich wilowaty urok, zaraz wracali do rzeczywistości obsługiwania osób aktualnie chcących grać. Nie było czasu na gapienie się w kierunku skromnie, choć elegancko, ubranej dziewczyny zdającej się jedynie przeglądać listy potencjalnych nagród.
Hm. Oriane zdecydowanie najbardziej liczyła na sakiewkę bez dna. Zauważyła jednak, że większość z gier polega na uśmiechu Fortuny, nie zakładała więc wygranej. Wolała pozytywnie się dać zaskoczyć niż nieprzyjemnie rozczarować.
Słowem: tęskniła. Dziwnie było umawiać się z nim na spotkanie poprzez sowią pocztę. Jakby mieszkali na dwu różnych skrajach państwa.
Dlatego, wybierając w swojej ekscytacji ciuchy, wzięła pod uwagę nie tylko pogodę - zapowiadane piętnaście stopni Celsjusza i chmurne niebo - ale także względną anonimowość. Ciemne kolory, mało nagości skóry; wszystko by nie zwracać na siebie nadmiaru uwagi mogącej ściągnąć nieproszonych adoratorów podczas czasu zarezerwowanego dla rodziny. Zebrała włosy w koński ogon, któremu paroma kobiecymi sztuczkami nadała dodatkowej objętości, i przewiązała jego podstawę białą jedwabną apaszką. Drobny kontrast między bladym blondem a bielą sprawiał, że włosy wyglądały na nieco bardziej złociste.
Cała granatowo-biało-czarna, praktycznie bez makijażu, dotarła na jarmark.
Oczywiście sekcja z grami przyciągnęła ją od razu, wręcz jak magnes przyciąga opiłki żelaza, i równie oczywiście Oriane nie czuła się zmartwiona tym zboczeniem z drogi - bo spotkać się w sumie mieli w wejściu na jarmark. Wiedziała, że brat, nie znalazłszy jej w umówionym miejscu, będzie wiedział dokładnie gdzie jej szukać.
Wędrowała od stoiska do stoiska, zadowolona, że kuglarze je prowadzący nie zwracali na nią większej uwagi; nawet jeśli przyciągał ich wilowaty urok, zaraz wracali do rzeczywistości obsługiwania osób aktualnie chcących grać. Nie było czasu na gapienie się w kierunku skromnie, choć elegancko, ubranej dziewczyny zdającej się jedynie przeglądać listy potencjalnych nagród.
Hm. Oriane zdecydowanie najbardziej liczyła na sakiewkę bez dna. Zauważyła jednak, że większość z gier polega na uśmiechu Fortuny, nie zakładała więc wygranej. Wolała pozytywnie się dać zaskoczyć niż nieprzyjemnie rozczarować.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.