09-07-2022, 11:27 PM
Być może kiedy ich spotkanie się skończy i Raphael wyjdzie poza zasięg ogłupiającej obecności Oriane będzie miał szansę na mniejsze zdziwienie polowaniem. Ori była groźną osóbką, jak na swoją nieumiejętność walki oraz niemalże karłowaty wzrost, i polowanie było niemal jak metaforyczne przedstawienie jej osobowości: widziane w tych współczesnych czasach jako droga rozrywka bogaczy, wywodzące się jednak wprost z konieczności przetrwania. Rzecz mroczna za elegancką fasadą.
Taka mała myśl, całkiem prawie nie na temat: jakże łatwo znaleźć metafory a przenośnie w całkiem przyziemnej sprawie jaką jest hobby!
Bardziej na temat byłoby wytłumaczenie obojga mroku oraz fasady. Wytłumaczenia jednak są tak banalne, nieprawdaż? Jak krowie na rowie, na srebrnej tacy. Mało rozwijające. A jeśli Oriane coś lubi poza polowaniami oraz muzyką, zdecydowanie są to zagadki ludzkie. Drobne znaki: mimika, stan butów, mowa ciała; wskazówki pomagające w dedukcji. Potem jeszcze aplikacja brzytwy Ockhama i nagle okazuje się, że niewiele ludzie potrafią ukryć.
Szczęściem Raphaela w tej sytuacji zdaje się być fakt, że Oriane nie chciała wiele kryć jeśli chodziło o jej małą zagwozdkę.
Mówiąc szczerze, gdyby połączyć jego umiejętności wciąż Oriane nieznane oraz jej wyuczone zdolności dotyczące manipulacji i odkrywania intencji, byliby wspólnie na drodze do zostania najbardziej wpływową politycznie parą czarodziejów swoich czasów.
Uśmiechnęła się więc ze szczerą wdzięcznością na przyzwolenie. Wyprostowała nieco mocniej plecy, jakby jej odwaga zależna była od sztywności kręgosłupa, mrużąc naraz oczy i nabierając odrobinę głębszego oddechu. Nie potrzebowała kryć, że zbiera odwagę. Wręcz przeciwnie: chciała by Raph widział, że jej propozycja jest równie trudna do wypowiedzenia jak zaakceptowania.
Wypuściła przetrzymany oddech. Spojrzała otwarcie w twarz rozmówcy.
- Podział na domy, w moim szczególnym przypadku, ma apetyczną zaletę - po raz pierwszy od dawna miała wrażenie, że z trudem odnajduje odpowiednie słowa. - Czystokrwista młodzież jest rozsypana, rozdzielona, co zapobiega tworzeniu ekskluzywnej kliki jaką mieliśmy w Beaux. Podobna grupa może wydawać się ekskluzywna, jednak kiedy się w niej było... - Potrząsnęła głową zaciskając lekko usta. - Każdy był owcą i wilkiem naraz, każdy był szpiegiem i szpiegowanym.
Sięgnęła po lampkę wina. Upiła drobny łyk. Potrzebowała drobnej chwili by odnaleźć na powrót główną oś swojego małego wywodu, nie dać wspomnieniom ani galopującym myślom wypluć słów niepotrzebnych w danej sytuacji.
- Brak podobnej ekskluzywności daje szansę Pascalowi oraz mnie na odrobinę swobody. Nie mówiąc już nawet o tym, że nasz ród pośród angielskiej czystej krwi wciąż jest jedynie nazwiskiem, które powróciło z wygnania a nie znanymi twarzami. W pewnym sensie dostaliśmy szansę na odrobinę normalności. Carte blanche żeby przyjaźnić się z każdym, żeby przeżyć pierwsze zauroczenia i rozczarowania, żeby popełnić parę błędów - odetchnęła, zdając sobie nagle sprawę, że zaczęła mówić szybciej. Bardziej emocjonalnie.
Cóż, nie trzeba było ani Raphaelowych ani nawet Orianowych zdolności, by zobaczyć jak bliski był sercu dziewczyny ten temat.
- Zastanawiasz się zapewne dokąd z tym zmierzam, oui? - zadane pytanie wyraźnie było retoryczne. Uśmiechnęła się znów, czując się nieco lżej ze świadomością, że połowę swojej gadaniny miała już za sobą. - Zarówno moja rodzina jak i ja, osobiście, uważamy cię za najlepszego z kandydatów do mojej ręki. - przyjęła biznesowy ton. Musiała jakoś ukryć ukłucie zażenowania. - Nie jestem wprawdzie pewna swojej dedukcji, sądzę jednak, że moja kandydatura przoduje po stronie Keighleów - niby powiedziała to jako stwierdzenie jednak drobne podwyższenie tonu w końcu zdania brzmiało niemal jak pytanie.
Spuściła wzrok, w końcu wyglądając na nieco speszoną. I tak długo udało się ukryć wstyd jaki jej biznesowa propozycja ze sobą niosła. Palcami chwyciła brzeg serwetki leżącej na kolanach.
Nadgryzła dolną wargę, przygotowując się mentalnie do wypowiedzenia słów. Jak to powiedzieć? Jak? Uch. Krótko i do sedna. Tak, dokładnie tak będzie najlepiej.
- Proponuję zaręczyny. Z zawieszeniem do ukończenia szkoły.
Bała się podnieść oczy na Raphaela. Może gdyby był całkowicie obcą osobą byłoby to wszystko łatwiejsze. Ale myśl, że znał ją kiedy była ciągle niewinna i wesoła, dziecięca? Z drugiej strony: obcej osobie pewnie nigdy by podobnego układu nie zaproponowała...
/zt wszyscy - przedawnienie
Taka mała myśl, całkiem prawie nie na temat: jakże łatwo znaleźć metafory a przenośnie w całkiem przyziemnej sprawie jaką jest hobby!
Bardziej na temat byłoby wytłumaczenie obojga mroku oraz fasady. Wytłumaczenia jednak są tak banalne, nieprawdaż? Jak krowie na rowie, na srebrnej tacy. Mało rozwijające. A jeśli Oriane coś lubi poza polowaniami oraz muzyką, zdecydowanie są to zagadki ludzkie. Drobne znaki: mimika, stan butów, mowa ciała; wskazówki pomagające w dedukcji. Potem jeszcze aplikacja brzytwy Ockhama i nagle okazuje się, że niewiele ludzie potrafią ukryć.
Szczęściem Raphaela w tej sytuacji zdaje się być fakt, że Oriane nie chciała wiele kryć jeśli chodziło o jej małą zagwozdkę.
Mówiąc szczerze, gdyby połączyć jego umiejętności wciąż Oriane nieznane oraz jej wyuczone zdolności dotyczące manipulacji i odkrywania intencji, byliby wspólnie na drodze do zostania najbardziej wpływową politycznie parą czarodziejów swoich czasów.
Uśmiechnęła się więc ze szczerą wdzięcznością na przyzwolenie. Wyprostowała nieco mocniej plecy, jakby jej odwaga zależna była od sztywności kręgosłupa, mrużąc naraz oczy i nabierając odrobinę głębszego oddechu. Nie potrzebowała kryć, że zbiera odwagę. Wręcz przeciwnie: chciała by Raph widział, że jej propozycja jest równie trudna do wypowiedzenia jak zaakceptowania.
Wypuściła przetrzymany oddech. Spojrzała otwarcie w twarz rozmówcy.
- Podział na domy, w moim szczególnym przypadku, ma apetyczną zaletę - po raz pierwszy od dawna miała wrażenie, że z trudem odnajduje odpowiednie słowa. - Czystokrwista młodzież jest rozsypana, rozdzielona, co zapobiega tworzeniu ekskluzywnej kliki jaką mieliśmy w Beaux. Podobna grupa może wydawać się ekskluzywna, jednak kiedy się w niej było... - Potrząsnęła głową zaciskając lekko usta. - Każdy był owcą i wilkiem naraz, każdy był szpiegiem i szpiegowanym.
Sięgnęła po lampkę wina. Upiła drobny łyk. Potrzebowała drobnej chwili by odnaleźć na powrót główną oś swojego małego wywodu, nie dać wspomnieniom ani galopującym myślom wypluć słów niepotrzebnych w danej sytuacji.
- Brak podobnej ekskluzywności daje szansę Pascalowi oraz mnie na odrobinę swobody. Nie mówiąc już nawet o tym, że nasz ród pośród angielskiej czystej krwi wciąż jest jedynie nazwiskiem, które powróciło z wygnania a nie znanymi twarzami. W pewnym sensie dostaliśmy szansę na odrobinę normalności. Carte blanche żeby przyjaźnić się z każdym, żeby przeżyć pierwsze zauroczenia i rozczarowania, żeby popełnić parę błędów - odetchnęła, zdając sobie nagle sprawę, że zaczęła mówić szybciej. Bardziej emocjonalnie.
Cóż, nie trzeba było ani Raphaelowych ani nawet Orianowych zdolności, by zobaczyć jak bliski był sercu dziewczyny ten temat.
- Zastanawiasz się zapewne dokąd z tym zmierzam, oui? - zadane pytanie wyraźnie było retoryczne. Uśmiechnęła się znów, czując się nieco lżej ze świadomością, że połowę swojej gadaniny miała już za sobą. - Zarówno moja rodzina jak i ja, osobiście, uważamy cię za najlepszego z kandydatów do mojej ręki. - przyjęła biznesowy ton. Musiała jakoś ukryć ukłucie zażenowania. - Nie jestem wprawdzie pewna swojej dedukcji, sądzę jednak, że moja kandydatura przoduje po stronie Keighleów - niby powiedziała to jako stwierdzenie jednak drobne podwyższenie tonu w końcu zdania brzmiało niemal jak pytanie.
Spuściła wzrok, w końcu wyglądając na nieco speszoną. I tak długo udało się ukryć wstyd jaki jej biznesowa propozycja ze sobą niosła. Palcami chwyciła brzeg serwetki leżącej na kolanach.
Nadgryzła dolną wargę, przygotowując się mentalnie do wypowiedzenia słów. Jak to powiedzieć? Jak? Uch. Krótko i do sedna. Tak, dokładnie tak będzie najlepiej.
- Proponuję zaręczyny. Z zawieszeniem do ukończenia szkoły.
Bała się podnieść oczy na Raphaela. Może gdyby był całkowicie obcą osobą byłoby to wszystko łatwiejsze. Ale myśl, że znał ją kiedy była ciągle niewinna i wesoła, dziecięca? Z drugiej strony: obcej osobie pewnie nigdy by podobnego układu nie zaproponowała...
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.