10-07-2022, 06:21 PM
Nowa szkoła okazała się być fascynująca. Przynajmniej w odczuciu Pacala. I właściwie nie chodziło mu o sam zamek - choć ten był imponujący i też budził zachwyt - a bardziej o życie codzienne szkolnej społeczności i charaktery brytyjskich (w większości) studentów, tak bardzo inne od tych dobrze mu znanych z Beauxbatons. Polubił tę nową szkołę. I polubił bycie "tym nowym", bo budzone zainteresowanie dostatecznie karmiło jego ego, żeby nie musiał wysilać się i przesadnie domagać uwagi.
Ale tak, zdecydowanie tęsknił za siostrą, z którą jego kontakt został znacznie uszczuplony nie tylko przez różnicę domów i zamieszkania, ale również zupełnie inne plany zajęć. Jedyne co, to czasem widywał ją na posiłkach albo wpadając na siebie przypadkiem na korytarzu i przy okazji umawiając na spędzenie razem czasu. Albo właśnie przez sowią pocztę.
Cieszył się na jarmark przede wszystkim dlatego, że będzie mógł spędzić z Oriane cały dzień, z dala od szkolnych korytarzy, więc i typowych dla zamku rozpraszaczy. Postanowił, że dzisiejszy (i może jutrzejszy, jeśli Ori miałaby ochotę) dzień spędzi z siostrą w pełni, ewentualnie z jakimiś chwilami nieco liczniejszego towarzystwa, bo to mimo wszystko mogło być nieuniknione.
Faktycznie nie zmartwił się, kiedy nie znalazł Ori przy wejściu na jarmark. I nie musiał nawet patrzeć na zegarek, żeby wiedzieć, że z pewnością już tutaj była. Nazwijmy to prawie-bliźniaczym połączeniem lub znaniem siebie nawzajem na wylot, ale cokolwiek to było, Pascal nawet nie czekał pełnej minuty, żeby upewnić się, czy Ori nagle nie pojawi się obok. Ruszył w powolny spacer między stoiskami, uważniej obserwując tłum. Wiedział już, że mają tu być stoiska z grami i cieszą się wielką popularnością, więc był też pewien gdzie znajdzie swoją blond zgubę.
Oczywiście, że się nie mylił.
Uśmiechnąwszy się nieco szerzej pod nosem, chowając dłonie w kieszeniach brązowego, jesiennego płaszcza sięgającego nieco poniżej połowy ud, podszedł do dobrze sobie znanej blond czupryny aktualnie stojącej do niego tyłem i przyglądającej się liście nagród przy interesująco brzmiącym stoisku z wyścigami gumochłonów. Nie podejrzewał dotąd, że te zwierzęta mogą się w czymkolwiek ścigać.
- Leonardo brzmi, jakby co najmniej miał duże szanse na powodzenie. - Zatrzymał się obok Oriane i pochylił nieco w jej kierunku, kiedy odezwał się w ich rodzimym języku francuskim, niby to zagadując ją mimochodem, niczym zupełnie nie znaną mu osobę. Ale niemal od razu po swoich słowach odwrócił głowę i spojrzał na siostrę, uśmiechając się przy tym radośnie, choć z wyćwiczoną skromnością. - Bonjour ma chère soeur.
Ale tak, zdecydowanie tęsknił za siostrą, z którą jego kontakt został znacznie uszczuplony nie tylko przez różnicę domów i zamieszkania, ale również zupełnie inne plany zajęć. Jedyne co, to czasem widywał ją na posiłkach albo wpadając na siebie przypadkiem na korytarzu i przy okazji umawiając na spędzenie razem czasu. Albo właśnie przez sowią pocztę.
Cieszył się na jarmark przede wszystkim dlatego, że będzie mógł spędzić z Oriane cały dzień, z dala od szkolnych korytarzy, więc i typowych dla zamku rozpraszaczy. Postanowił, że dzisiejszy (i może jutrzejszy, jeśli Ori miałaby ochotę) dzień spędzi z siostrą w pełni, ewentualnie z jakimiś chwilami nieco liczniejszego towarzystwa, bo to mimo wszystko mogło być nieuniknione.
Faktycznie nie zmartwił się, kiedy nie znalazł Ori przy wejściu na jarmark. I nie musiał nawet patrzeć na zegarek, żeby wiedzieć, że z pewnością już tutaj była. Nazwijmy to prawie-bliźniaczym połączeniem lub znaniem siebie nawzajem na wylot, ale cokolwiek to było, Pascal nawet nie czekał pełnej minuty, żeby upewnić się, czy Ori nagle nie pojawi się obok. Ruszył w powolny spacer między stoiskami, uważniej obserwując tłum. Wiedział już, że mają tu być stoiska z grami i cieszą się wielką popularnością, więc był też pewien gdzie znajdzie swoją blond zgubę.
Oczywiście, że się nie mylił.
Uśmiechnąwszy się nieco szerzej pod nosem, chowając dłonie w kieszeniach brązowego, jesiennego płaszcza sięgającego nieco poniżej połowy ud, podszedł do dobrze sobie znanej blond czupryny aktualnie stojącej do niego tyłem i przyglądającej się liście nagród przy interesująco brzmiącym stoisku z wyścigami gumochłonów. Nie podejrzewał dotąd, że te zwierzęta mogą się w czymkolwiek ścigać.
- Leonardo brzmi, jakby co najmniej miał duże szanse na powodzenie. - Zatrzymał się obok Oriane i pochylił nieco w jej kierunku, kiedy odezwał się w ich rodzimym języku francuskim, niby to zagadując ją mimochodem, niczym zupełnie nie znaną mu osobę. Ale niemal od razu po swoich słowach odwrócił głowę i spojrzał na siostrę, uśmiechając się przy tym radośnie, choć z wyćwiczoną skromnością. - Bonjour ma chère soeur.