10-07-2022, 11:36 PM
Francuszczyzna u boku, bardzo mało oficjalna ze swoją nagłością pojawienia się - oznaczać to mogło jedynie jej braciszka. Uśmiechnęła się na jego słowa zgodnie.
- Racja, nie brzmi najgorzej. Osobiście się jednak skłaniam ku Goliathowi - odparła z namysłem, mrużąc oko jak gdyby co najmniej rozwiązywała równania różniczkowe w pamięci.
Zerknęła ku bratu, równie wesoło uśmiechnięta; lustrzane odbicie pokazujące równie wiele zadowolenia na spotkanie. Przyjemnie było się spotkać w umówionym czasie zamiast jedynie wpaść na siebie na korytarzu.
- Bonjour, mon petit prince.
Wiele było siostrzanej czułości w tym małym... Przezwisku? Przydomku? Jak zwał, tak zwał - było czułe tak samo pod każdą nazwą. Obróciła się nieco bardziej w jego stronę nadstawiając policzki do bisous, by zakończyć powitalny rytuał.
- Tak myślałam, że z łatwością mnie znajdziesz- zaśmiała się krótko a perliście, rozglądając wokół.
Najoczywistsza chyba ze spraw tego świata: mała Boleynówna pośród gier oraz rozrywki. - Wygląda też na to, że brakuje tylko dwóch zakładów do wyścigu - wskazała podbródkiem bukmachera.
Oczywiście oznaczało to sugestię, że to oni powinni być tymi dwoma ostatnimi bucami rzucającymi pieniędzmi w jedzeniowy wyścig gumochłonów. Zanim zdążyli ustalić czy obstawiają razem czy oddzielnie jakaś dziewczyna wpłaciła na zakład, na dodatek zabierając Ori sprzed nosa Goliatha.
I coś nagle wybuchło. Ori podskoczyła lekko, łapiąc brata za rękę, oglądając za źródłem hałasu. Nie dostrzegłszy nikogo, uspokojona widokiem brokatowego deszczu, zerknęła ku bratu i nie mogła się nie zaśmiać widząc twarz Pascala mieniącą się drobinami barw tęczy.
Nawet jeśli jej własna zapewne wyglądała nie mniej faboulous.
- Racja, nie brzmi najgorzej. Osobiście się jednak skłaniam ku Goliathowi - odparła z namysłem, mrużąc oko jak gdyby co najmniej rozwiązywała równania różniczkowe w pamięci.
Zerknęła ku bratu, równie wesoło uśmiechnięta; lustrzane odbicie pokazujące równie wiele zadowolenia na spotkanie. Przyjemnie było się spotkać w umówionym czasie zamiast jedynie wpaść na siebie na korytarzu.
- Bonjour, mon petit prince.
Wiele było siostrzanej czułości w tym małym... Przezwisku? Przydomku? Jak zwał, tak zwał - było czułe tak samo pod każdą nazwą. Obróciła się nieco bardziej w jego stronę nadstawiając policzki do bisous, by zakończyć powitalny rytuał.
- Tak myślałam, że z łatwością mnie znajdziesz- zaśmiała się krótko a perliście, rozglądając wokół.
Najoczywistsza chyba ze spraw tego świata: mała Boleynówna pośród gier oraz rozrywki. - Wygląda też na to, że brakuje tylko dwóch zakładów do wyścigu - wskazała podbródkiem bukmachera.
Oczywiście oznaczało to sugestię, że to oni powinni być tymi dwoma ostatnimi bucami rzucającymi pieniędzmi w jedzeniowy wyścig gumochłonów. Zanim zdążyli ustalić czy obstawiają razem czy oddzielnie jakaś dziewczyna wpłaciła na zakład, na dodatek zabierając Ori sprzed nosa Goliatha.
I coś nagle wybuchło. Ori podskoczyła lekko, łapiąc brata za rękę, oglądając za źródłem hałasu. Nie dostrzegłszy nikogo, uspokojona widokiem brokatowego deszczu, zerknęła ku bratu i nie mogła się nie zaśmiać widząc twarz Pascala mieniącą się drobinami barw tęczy.
Nawet jeśli jej własna zapewne wyglądała nie mniej faboulous.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.