11-07-2022, 01:18 AM
Choć wielu się nie spodziewało by Heather miała przyjść na jarmark sama, to przyjście z Noah trzymając się za rękę też nie było czymś, czego by ktoś wyczekiwał. Może dlatego, że mimo famy bycia flirciarą i okręcania chłopców wokół palcy, Heather rzadko obnosiła się w ten sposób z relacjami bliskimi. A może po prostu nie jedna osoba uznałaby, że Gryfonka ma nowego chłopaka, choć nie miewa ich zbyt często.
Rzeczywistość była dużo prostsza i zupełnie bez podtekstu - Noah był jej przyjacielem, nie tylko kochankiem, a trzymali się za ręce, bo Noah pomagał jej unikać kałuż błota z tygodniowego deszczu. Żadne z nich nie przejmowało się ani plotami ani spojrzeniami, nie myśleli też więcej niż potrzeba nad tym gestem, bo byli wokół siebie maksymalnie swobodni. Naturalnie, Heather nie mogła powiedzieć, by to ujęcie dłoni nie sprawiło, że serce na chwilę zgubiło jej rytm, a przez ciało przeszedł gorący prąd. Ale znała swoje miejsce i wiedziała, że nie powinna się w nim niczego doszukiwać. Zatem w wyśmienitym nastroju, ściskając Noah za rękę, przyszła na jarmark, prosto na książkowe zakupy. Czasem dziwiła się, że nie jest w Domu z Noah, niewiele mniej była kujońska od niego.
- Okropne błoto. Chwała magii, że w ogóle w razie co będę mogła się ratować - poskarżyła się mimo wszystko pogodnym tonem Heather, zerkając pod nogi gdy stanęli przy straganie. I tak w zasadzie sobie pomogła, choć półświadomie, bo założyła czarne buty na kilkucentymetrowych koturnach, dzięki czemu trudniej było o uwalenie się w ziemi pod nogami. Długie, czarne spodnie ze skóry i niebieską bluzkę z V dekoltem, na którą narzuciła ciepły, stylowy, srebrny płaszcz z czarnymi zdobieniami i wstawkami. Wokół szyi luźno przewiesiła jedwabny, srebrny szal. Pomimo wiatru jednak włosy zostawiła rozpuszczone, zatem powiewały sobie swobodnie, rozsypane wokół jej ramion.
- O patrz, czekała na mnie! - Nagle powiedziała z nieskrywaną ekscytacją, sięgając po spory tom wyraźnie w tematyce astronomii. Przygarnęła go do piersi jedną ręką, drugą szukając sakiewki z pieniędzmi w torebce. Po chwili dopiero podała sprzedawcy odliczoną kwotę, zadowolona ze zdobyczy. Może i kupi coś więcej, ale tą chciała już mieć dla siebie.
Stragan: Stragan z książkami
Zakupy: Jak przeżyć retrogradację Merkurego i nie zwariować
Suma: 25 PF
Rzeczywistość była dużo prostsza i zupełnie bez podtekstu - Noah był jej przyjacielem, nie tylko kochankiem, a trzymali się za ręce, bo Noah pomagał jej unikać kałuż błota z tygodniowego deszczu. Żadne z nich nie przejmowało się ani plotami ani spojrzeniami, nie myśleli też więcej niż potrzeba nad tym gestem, bo byli wokół siebie maksymalnie swobodni. Naturalnie, Heather nie mogła powiedzieć, by to ujęcie dłoni nie sprawiło, że serce na chwilę zgubiło jej rytm, a przez ciało przeszedł gorący prąd. Ale znała swoje miejsce i wiedziała, że nie powinna się w nim niczego doszukiwać. Zatem w wyśmienitym nastroju, ściskając Noah za rękę, przyszła na jarmark, prosto na książkowe zakupy. Czasem dziwiła się, że nie jest w Domu z Noah, niewiele mniej była kujońska od niego.
- Okropne błoto. Chwała magii, że w ogóle w razie co będę mogła się ratować - poskarżyła się mimo wszystko pogodnym tonem Heather, zerkając pod nogi gdy stanęli przy straganie. I tak w zasadzie sobie pomogła, choć półświadomie, bo założyła czarne buty na kilkucentymetrowych koturnach, dzięki czemu trudniej było o uwalenie się w ziemi pod nogami. Długie, czarne spodnie ze skóry i niebieską bluzkę z V dekoltem, na którą narzuciła ciepły, stylowy, srebrny płaszcz z czarnymi zdobieniami i wstawkami. Wokół szyi luźno przewiesiła jedwabny, srebrny szal. Pomimo wiatru jednak włosy zostawiła rozpuszczone, zatem powiewały sobie swobodnie, rozsypane wokół jej ramion.
- O patrz, czekała na mnie! - Nagle powiedziała z nieskrywaną ekscytacją, sięgając po spory tom wyraźnie w tematyce astronomii. Przygarnęła go do piersi jedną ręką, drugą szukając sakiewki z pieniędzmi w torebce. Po chwili dopiero podała sprzedawcy odliczoną kwotę, zadowolona ze zdobyczy. Może i kupi coś więcej, ale tą chciała już mieć dla siebie.
rozliczone i dodane do kuferka