15-07-2022, 01:46 PM
Gdy zadawała pytanie, on otrzepał się teatralnie z... Cóż, wody. Zupełnie jakby to miało jakkolwiek pomóc.
Zaraz jednak jego dłoń spoczęła na jego piersi, podkreślając tym samym, jak przejął się całą sytuacją.
- Ja? W życiu. Jeszcze coś by ci się stało, albo się przeziębisz... - odparł tylko trochę ironicznie.
Wbrew pozorom naprawdę nie spodziewał się, że dziewczyna wpadnie do wody! Ale nie przeszkadzało mu to w podobnym droczeniu się. Zresztą, w tej chwili i tak byli już kwita.
- Jeśli cię to pocieszy, nikt nie dostawał darmowych biletów - odparł, rozkładając ręce.
To prawda. Nawet jego brat, który... Nie, właściwie nie wiedział, czy byłby chętny na taki wypad. Za to z pewnością potem okazałoby się, że stacza się przez niego. Bo to zawsze była wina Ethana.
- A jak już wezmę się za rozdawanie, będę musiał być pewien, że nasza muzyka będzie uzależniać po jednym przesłuchaniu na tyle, żeby cała widownia kupowała bilety na kolejne występy... I wtedy inwestycja sama się zwraca.
Nie byli źli. Właściwie Ethan był bardzo zadowolony i dumny z ich postępów! Ale zawsze musiał albo zaniżać, albo zawyżać swoje umiejętności przed innymi. Nie było innej opcji. Choć w tym wypadku mógł być bliski prawdy - przecież nie uzależniali... Jeszcze. Wszystko przed nimi. To znaczy, o ile po szkole cały pomysł się nie rozpadnie.
- A to było tylko parę mniejszych knajp w Londynie... I póki co zbieramy parę osób, żeby mieć taki, wiesz, pełnoprawny zespół i idzie... Dobrze...
Chyba szło dobrze... Poza tym, że zdawało mu się, iż schodzi im się z tym trochę za długo. Ale mieli już mały plan, potrzebne osoby. Tak, miało być dobrze.
On z kolei nie był równie zainteresowany jej wakacjami, jak zaraz się okazało. Nie to, żeby było z nimi coś nie tak! Tylko nauka języków jakoś nie brzmiała porywająco. On osobiście by się na to nie zdecydował - w szczególności nie na chiński - ale nie miał zamiaru jej krytykować.
- Czyli... Dogadałabyś się już po chińsku? Albo, wiem! Wiedziałabyś, kiedy ktoś zrobi sobie durny tatuaż z jakimś totalnie losowym słowem po chińsku?
Tak. Priorytety.
Zaraz jednak jego dłoń spoczęła na jego piersi, podkreślając tym samym, jak przejął się całą sytuacją.
- Ja? W życiu. Jeszcze coś by ci się stało, albo się przeziębisz... - odparł tylko trochę ironicznie.
Wbrew pozorom naprawdę nie spodziewał się, że dziewczyna wpadnie do wody! Ale nie przeszkadzało mu to w podobnym droczeniu się. Zresztą, w tej chwili i tak byli już kwita.
- Jeśli cię to pocieszy, nikt nie dostawał darmowych biletów - odparł, rozkładając ręce.
To prawda. Nawet jego brat, który... Nie, właściwie nie wiedział, czy byłby chętny na taki wypad. Za to z pewnością potem okazałoby się, że stacza się przez niego. Bo to zawsze była wina Ethana.
- A jak już wezmę się za rozdawanie, będę musiał być pewien, że nasza muzyka będzie uzależniać po jednym przesłuchaniu na tyle, żeby cała widownia kupowała bilety na kolejne występy... I wtedy inwestycja sama się zwraca.
Nie byli źli. Właściwie Ethan był bardzo zadowolony i dumny z ich postępów! Ale zawsze musiał albo zaniżać, albo zawyżać swoje umiejętności przed innymi. Nie było innej opcji. Choć w tym wypadku mógł być bliski prawdy - przecież nie uzależniali... Jeszcze. Wszystko przed nimi. To znaczy, o ile po szkole cały pomysł się nie rozpadnie.
- A to było tylko parę mniejszych knajp w Londynie... I póki co zbieramy parę osób, żeby mieć taki, wiesz, pełnoprawny zespół i idzie... Dobrze...
Chyba szło dobrze... Poza tym, że zdawało mu się, iż schodzi im się z tym trochę za długo. Ale mieli już mały plan, potrzebne osoby. Tak, miało być dobrze.
On z kolei nie był równie zainteresowany jej wakacjami, jak zaraz się okazało. Nie to, żeby było z nimi coś nie tak! Tylko nauka języków jakoś nie brzmiała porywająco. On osobiście by się na to nie zdecydował - w szczególności nie na chiński - ale nie miał zamiaru jej krytykować.
- Czyli... Dogadałabyś się już po chińsku? Albo, wiem! Wiedziałabyś, kiedy ktoś zrobi sobie durny tatuaż z jakimś totalnie losowym słowem po chińsku?
Tak. Priorytety.