15-07-2022, 11:17 PM
Ojej! O Bogowie! I wszyscy herosi! To się stało!
Może jej strach był irracjonalny, ale naprawdę się stresowała- tym, że w jakiś sposób Pascal nie przyjmie prezentu, być może nawet wyśmieje. I mimo że te obawy nie były w żaden sposób, ani przez sekundę, nigdy, podyktowane jego zachowaniem czy przesłankami, to i tak się bała. Po prostu przemawiał przez nią strach, który wstał się częstym gościem w życiu Zośki od najmłodszych lat.
Tak, zdecydowanie są rozczulający- pomyślała, gdy Oriane wzięła od niej bransoletkę, a Pascal znowu pochwycił jej- wszystko po to, by sobie nawzajem je pozawiązywać.
Oczywiście, nie rozumiała ani grama słowa, które mówili po francusku- jedyne co umiała w tym języku to Pardon i Bonjour- ale w ich wykonaniu brzmiał niesamowicie przyjemnie, elegancko i mięciutko.
- Tak, bardzo proszę - podała, szybko kiwając głową na jego propozycję. Co prawda, była gotowa sama próbować, ale ktoś z obiema wolnymi rękami poradzi sobie z tym szybciej i zgrabniej.
- No, ja mam nadzieję, że w mojej też! A jak tylko zobaczę, ze jest szara, niebieska lub czerwona to przygotuj się, że będę koczować pod waszym dormitorium gotowa skopać osobę, która doprowadziła do tego stanu rzeczy! - powiedziała z werwą, robiąc przy tym "groźną minę", która co prawda wyglądała trochę bardziej na śmieszną niż straszną, to coś w niej mówiło, że Zośka chyba nie żartuje z tym kopaniem.
Gdy tylko skończył ją wiązać, skinęła mu głową, leciutko się przy tym kłaniając, jednocześnie ruszając ustami w słowa " dziękuję" - nie chciała, po prostu przerywać Oriane.
Natomiast, gdy usłyszała, że ta się niejako żegna, odwróciła się w jej stronę, ukłoniła się leciutko (imo, nawyk wyniesiony z domu) i uśmiechnęła.
- Cieszę się, że mogłam Cię poznać. Ja sama będę chyba atakować Szpona. Co prawda, tu nawet nie liczę na traf, ale chcę spróbować dziś wszystkiego. Szczególnie tych gier, no i tych śmiesznych lukrecji ze stoiska!- odpowiedziała, szczególnie ekscytując się pod koniec ostatniego zdania - no, i nie chcę wam zawracać za bardzo głowy podczas wspólnego wyjścia. Najwyżej, jak będziecie chcieli, to się zobaczymy gdzieś jeszcze później, w strefie gastronomicznej, czy coś. Mają tam te fajne herbatki z kuleczkami- dodała, dalej się szczerząc jak dziecko, patrząc to na Oriane, to na Pascala- a przy tym, śmiesznie gestykulując, jakby chciała palcami obu dłoni ukazać drobność kuleczek.
Gdy zobaczyła, że Oriane się oddala, zerknęła na Pascala, jakby chciała mu powiedzieć "No, idź idź, baw się dobrze!"; co prawda, na pewno nie miała takich zdolności komunikacji niewerbalnej jak rodzeństwo, ale miała nadzieję że jej nadprogramowo rozbudowana mimika twarzy da radę przekazać mu jakoś ten komunikat bez słów.
Może jej strach był irracjonalny, ale naprawdę się stresowała- tym, że w jakiś sposób Pascal nie przyjmie prezentu, być może nawet wyśmieje. I mimo że te obawy nie były w żaden sposób, ani przez sekundę, nigdy, podyktowane jego zachowaniem czy przesłankami, to i tak się bała. Po prostu przemawiał przez nią strach, który wstał się częstym gościem w życiu Zośki od najmłodszych lat.
Tak, zdecydowanie są rozczulający- pomyślała, gdy Oriane wzięła od niej bransoletkę, a Pascal znowu pochwycił jej- wszystko po to, by sobie nawzajem je pozawiązywać.
Oczywiście, nie rozumiała ani grama słowa, które mówili po francusku- jedyne co umiała w tym języku to Pardon i Bonjour- ale w ich wykonaniu brzmiał niesamowicie przyjemnie, elegancko i mięciutko.
- Tak, bardzo proszę - podała, szybko kiwając głową na jego propozycję. Co prawda, była gotowa sama próbować, ale ktoś z obiema wolnymi rękami poradzi sobie z tym szybciej i zgrabniej.
- No, ja mam nadzieję, że w mojej też! A jak tylko zobaczę, ze jest szara, niebieska lub czerwona to przygotuj się, że będę koczować pod waszym dormitorium gotowa skopać osobę, która doprowadziła do tego stanu rzeczy! - powiedziała z werwą, robiąc przy tym "groźną minę", która co prawda wyglądała trochę bardziej na śmieszną niż straszną, to coś w niej mówiło, że Zośka chyba nie żartuje z tym kopaniem.
Gdy tylko skończył ją wiązać, skinęła mu głową, leciutko się przy tym kłaniając, jednocześnie ruszając ustami w słowa " dziękuję" - nie chciała, po prostu przerywać Oriane.
Natomiast, gdy usłyszała, że ta się niejako żegna, odwróciła się w jej stronę, ukłoniła się leciutko (imo, nawyk wyniesiony z domu) i uśmiechnęła.
- Cieszę się, że mogłam Cię poznać. Ja sama będę chyba atakować Szpona. Co prawda, tu nawet nie liczę na traf, ale chcę spróbować dziś wszystkiego. Szczególnie tych gier, no i tych śmiesznych lukrecji ze stoiska!- odpowiedziała, szczególnie ekscytując się pod koniec ostatniego zdania - no, i nie chcę wam zawracać za bardzo głowy podczas wspólnego wyjścia. Najwyżej, jak będziecie chcieli, to się zobaczymy gdzieś jeszcze później, w strefie gastronomicznej, czy coś. Mają tam te fajne herbatki z kuleczkami- dodała, dalej się szczerząc jak dziecko, patrząc to na Oriane, to na Pascala- a przy tym, śmiesznie gestykulując, jakby chciała palcami obu dłoni ukazać drobność kuleczek.
Gdy zobaczyła, że Oriane się oddala, zerknęła na Pascala, jakby chciała mu powiedzieć "No, idź idź, baw się dobrze!"; co prawda, na pewno nie miała takich zdolności komunikacji niewerbalnej jak rodzeństwo, ale miała nadzieję że jej nadprogramowo rozbudowana mimika twarzy da radę przekazać mu jakoś ten komunikat bez słów.