25-07-2022, 08:51 PM
W momencie, jak pakowała paczuchę do torby- którą kusiło otworzyć niemiłosiernie, ale musi te wszystkie cudawianki jakoś donieść do dormu- usłyszała głos, który najwyraźniej skierowany był do niej. Podniosła wzrok w kierunku źródła dźwięku i zobaczyła dziewczynę, która przed nią próbowała swoich sił w Szponie.
W sumie jej kierowanie westchnień do bogów wiązało się z specyficznym podejściem Zośki do religii. Otóż wierzyła, że zupełnie każde bóstwo istnieje- więc uznała, że zamiast wzywać natywnego dla języka polskiego Jezusa, woli kierować swoje żale do bogów, którzy byli przed nim na polskich rejonach. Bo czemu nie?
- Nie pierwszy nie ostatni raz robię im na złość - odpowiedziała dziarsko, wzruszając ramionami i domknęła torbę. Po czym, już na spokojnie, spojrzała na nowopoznaną dziewczynę.
Od razu zauważyła, że jako jedna z niewielu nie mieniła się brokatem. Więc albo przyszła tu po Wielkim Wybuchu, albo udało jej się jakoś schować- za czymś lub kimś.
W sumie, ciekawe co sobie myślą ludzie, który dopiero tu przyszli. Że ominął ich jakaś atrakcja obrzucania się brokatem? Jak to wytłumaczyć, jak się ktoś zapyta?
Z jakiegoś powodu dziewczyna znała jej imię. Trochę ją to wybiło z pantałyku, ale zaraz przypomniała sobie że jest tą nową. Ich tutaj nie ma za dużo.
A raczej są, ale to maluszki z pierwszego roku. Tych nowych ale trochę za starych do pierwszej klasy była garstka. A ona w tej garstce się znajdowała.
- Oh, tak. Zofia Różańska, miło mi - odpowiedziała, wyciągając brokatową rękę w jej stronę. Którą, po ułamku sekundy, cofnęla, otrzepała o płaszcz i podała ponownie.
Nie dało to, co prawda, wiele- bo i płaszcz, jak i cała ona, był w brokacie- ale optycznie wydawało się że jest go na dłoni trochę mniej.
W sumie jej kierowanie westchnień do bogów wiązało się z specyficznym podejściem Zośki do religii. Otóż wierzyła, że zupełnie każde bóstwo istnieje- więc uznała, że zamiast wzywać natywnego dla języka polskiego Jezusa, woli kierować swoje żale do bogów, którzy byli przed nim na polskich rejonach. Bo czemu nie?
- Nie pierwszy nie ostatni raz robię im na złość - odpowiedziała dziarsko, wzruszając ramionami i domknęła torbę. Po czym, już na spokojnie, spojrzała na nowopoznaną dziewczynę.
Od razu zauważyła, że jako jedna z niewielu nie mieniła się brokatem. Więc albo przyszła tu po Wielkim Wybuchu, albo udało jej się jakoś schować- za czymś lub kimś.
W sumie, ciekawe co sobie myślą ludzie, który dopiero tu przyszli. Że ominął ich jakaś atrakcja obrzucania się brokatem? Jak to wytłumaczyć, jak się ktoś zapyta?
Z jakiegoś powodu dziewczyna znała jej imię. Trochę ją to wybiło z pantałyku, ale zaraz przypomniała sobie że jest tą nową. Ich tutaj nie ma za dużo.
A raczej są, ale to maluszki z pierwszego roku. Tych nowych ale trochę za starych do pierwszej klasy była garstka. A ona w tej garstce się znajdowała.
- Oh, tak. Zofia Różańska, miło mi - odpowiedziała, wyciągając brokatową rękę w jej stronę. Którą, po ułamku sekundy, cofnęla, otrzepała o płaszcz i podała ponownie.
Nie dało to, co prawda, wiele- bo i płaszcz, jak i cała ona, był w brokacie- ale optycznie wydawało się że jest go na dłoni trochę mniej.