02-08-2022, 09:19 PM
- To będzie cud, jeśli pozbędziemy się go przez semestr... - mruknął, strzepując przy tym brokat z rękawa, prosto na Mickey'ego. Nawet się z tym nie krył! Po prostu doszedł do jasnych wniosków, że dostało mu się stanowczo za mało i starał się tą jawną niesprawiedliwość sprawnie naprawić. Aż strach pomyśleć, co miał zrobić, jeśli do kolejnej doszłoby przy stanowisku z rzutkami...
Zaraz jednak skupił się na czymś innym - mianowicie na próbie Iana zrobienia... Nawet nie wiedział czego z kociołkiem. Nie dosłyszał zaklęcia, ale wygląd już-wcale-nie-kociołka sugerował, że coś poszło bardzo nie tak.
- Ale chcesz się tym z kimś napierdalać, czy o co chodzi? - rzucił ironicznie, bez większego namysłu, choć z lekkim uśmiechem i czujnie patrząc ku chochli, na wypadek, gdyby jednak to on miał stać się jej pierwszą ofiarą. Po złośliwościach prawdopodobieństwo wzrosło.
Zaraz wreszcie ruszyli ku rzutkom. Philip miał tu szczerze mówiąc dużo większe nadzieje! Faktycznie, nie mieli polegać teraz na gumochłonach, ani tym, jak bardzo burczało im akurat w brzuszku, czy raczej obstawianiu, który z nich jest obrócony do sałaty odwłokiem, a który ee... Cóż... No... Twarzą.
Rzutki polegały w pełni na umiejętnościach i zręczności! Teraz musiał wygrać!
A przynajmniej tak myślał do pierwszego rzutu, który nie wyszedł całkowicie. Zmarszczył lekko brwi, uznawszy, że może nie będzie to tak proste i nieco bardziej skupił się przy kolejnej próbie. Trafiony... Ledwo. Ale zdaje się, że wiedział już, jak to działa!
Chybił.
Chybił.
Trafił.
- Bez sensu... - wymamrotał z niezadowoleniem po ostatnim, jedynie honorowym rzucie.
Było już w końcu jasne, że wygrał nic.
Rzuty na zakłócenia:
1. 1
2. 8
3. 1
4. 1
5. 8
Rzut na trafienie:
1. 2 + 2 = 4
2. 5 + 2 = 7
3. 9 + 2 = 11
4. 5 + 2 = 7
5. 9 + 2 = 11
Rzut na nagrodę: głupie zakłócenia
Nagroda specjalna: nie
Zaraz jednak skupił się na czymś innym - mianowicie na próbie Iana zrobienia... Nawet nie wiedział czego z kociołkiem. Nie dosłyszał zaklęcia, ale wygląd już-wcale-nie-kociołka sugerował, że coś poszło bardzo nie tak.
- Ale chcesz się tym z kimś napierdalać, czy o co chodzi? - rzucił ironicznie, bez większego namysłu, choć z lekkim uśmiechem i czujnie patrząc ku chochli, na wypadek, gdyby jednak to on miał stać się jej pierwszą ofiarą. Po złośliwościach prawdopodobieństwo wzrosło.
Zaraz wreszcie ruszyli ku rzutkom. Philip miał tu szczerze mówiąc dużo większe nadzieje! Faktycznie, nie mieli polegać teraz na gumochłonach, ani tym, jak bardzo burczało im akurat w brzuszku, czy raczej obstawianiu, który z nich jest obrócony do sałaty odwłokiem, a który ee... Cóż... No... Twarzą.
Rzutki polegały w pełni na umiejętnościach i zręczności! Teraz musiał wygrać!
A przynajmniej tak myślał do pierwszego rzutu, który nie wyszedł całkowicie. Zmarszczył lekko brwi, uznawszy, że może nie będzie to tak proste i nieco bardziej skupił się przy kolejnej próbie. Trafiony... Ledwo. Ale zdaje się, że wiedział już, jak to działa!
Chybił.
Chybił.
Trafił.
- Bez sensu... - wymamrotał z niezadowoleniem po ostatnim, jedynie honorowym rzucie.
Było już w końcu jasne, że wygrał nic.
1. 1
2. 8
3. 1
4. 1
5. 8
1. 2 + 2 = 4
2. 5 + 2 = 7
3. 9 + 2 = 11
4. 5 + 2 = 7
5. 9 + 2 = 11
rozliczone