04-08-2022, 12:41 AM
Cóż, absolutnie nie chciał rozmawiać z tą laską dłużej niż potrzeba. Fakt, była dość miła by oddać mu pluszaka po dobroci, mimo że ewidentnie chciał zabrać ją siłą. Nawet pan od loterii wyglądał na oburzonego, jednak ostatecznie chyba nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. I Hiro mu się nie dziwił, on sam nie wiedział. Może nie chciała po prostu oberwać i strach przykryła ot miłym tonem? Albo nie wiedziała, że jest skłonny się pobić o taką pierdołę?
- Ta, jasne, narazie - zbył ją niemalże, chociaż machnął jej ręką całkiem w sumie miło. I chwilę jeszcze patrzył na nią by zaraz przenieść dopiero skonfundowany wzrok na pana ze stoiska. - Także tego... - Wymamrotał, zerkając na pluszaki. Chwilę się wahał, bo w sumie miał tego już jakoś za dużo i chyba wystarczyło, miał salamandrę. Ale jednak nie dawało mu spokoju jedno - smok. Smoczek, taki słodki mały, jaka to zajebista zapalniczka też! Gdyby jeszcze Valerian takiego nie miał, ale miał i nie przestanie się chwalić, trafi go szlag.
Westchnął cicho, wiedząc, że teraz, to już utknął tu na zawsze. Ale najpierw musiał jakoś pochować to naręcze, bo albo się rozbiegną, te pająki przecież chodzą!, albo co gorsza, dziewczyny czy Alex zauważą i nie dadzą mu żyć.
- Okej, stójcie chwilę w miejscu - zarządził, stawiając też salamandrę na ziemi.
Wyjął różdżkę, już myśląc jakie to było zaklęcie. Na szczęście akurat to zaklęcie było bardzo intuicyjne, Reducio umiał chyba każdy idiota. Zatem rzucił je kolejno na pająka i schylił się po jego miniaturkę gdy... KRYJ SIĘ! Wystrzelił w podskoku przestrachu i szoku w górę niczym kangur, podrzucając przy tym pająka. Złapał go! Co prawda chwilę odbijał się biedny od jego niezdarnych rąk, ale ostatecznie zamarł, ściskając go w skrzyżowanych rękach i oglądając się co za czort drze mordę i rzuca... Brokatem? Bomba brokatowa, serio?
- No chyba kurwa jakiś-... - zaczął swoją wiązankę, częściowo wycenzurowaną przez bardzo niepoprawne słownictwo, kiedy jego wzrok padł po chwili na faceta, który aż nie wiedział chyba czy bardziej dziwić się bombą, krzykiem czy szerokim słownikiem jego przekleństw. Wtedu dopiero przerwał, po prostu dławiąc w sobie słowa i myśląc resztę z wyraźnie rozeźloną miną.
Ze złością otrzepał się z brokatu. Otrzepał też pająka i wcisnął go do swojej torby. Wszystko było kolorowe, opruszone na każdy możliwy kolor i absolutnie mu się to nie podobało, zawału dostał. Tylko nienormalni się tak zachowywali. A najgorsze, że miał pomysł na to, czyja to sprawka, choć wolał się mylić. Najpierw otrzepał też dokładnie obie salamandry, wzbijakąc chmurę brokatu i pyłu, i je również zmniejszył zaklęciem Reducio, wciskając je do torby. Odetchnął w końcu, składając przed sobą palce w daszek.
- Okej, dobra. - Rozejrzał się po zebranych. Valerian gdzies przepadł, Zosi też nie widział w sumie, może lepiej akurat w obu przypadkach... Ale masa osób wyglądała równie idiotycznie co on i w sumie było mu z tym lepiej. Otrzepał się po raz enty, strzepując z włosów i ramion ile tylko się dało. Eh...
- Ostatni raz - burknął do siebie i w sumie mogło znaczyć to wszystko. Jednak pan od loterii wyglądał jakby ewidentnie mu nie wierzył, unosząc brew jednoznacznie. - Ej, płacę przecież! - rzucił w formie niewiinnej obrony Hiro, wyciągając do niego pieniążek. I faktycznie spróbował znowu. - To wszystko przez tego smoka. Bo są jeszcze, nie?
Wystarczył, że mężczyzna pokiwał głową i już determinacja zrobiła swoje. Bardzo się starał, ale był rozkojarzony hukiem, brokatem, sytuacją z Zofią i generalnie... Jakoś po prostu był zdenerwowany. I nic dziwnego, że nie trafił wszystkich, ledwo trzy mu się udało. A kolejną nagrodą była... Ciepła salamandra. Druga już teraz. Wziął ją jakoś tak z wahaniem od loteriarza, zerkając na niego krótko. Chyba miał ubaw, ale ciężko powiedzieć.
- Teraz to nawet nie wiem czy mnie to cieszy, ale przynajmniej nie jest w brokacie - powiedział z westchnieniem. Postawił ją na blacie, wyciągając różdżkę. - Chyba więcej nie ugram - powiedział w sumie do pana, z którym nawiązał relację, widać, bo już stał tu tyle... To nic, że ani razu, nigdy mu nie odpowiedział, a jedynie mimiką i gestami się z nim komunikował. Ale nie był niemową, słyszał przecież! Nie to żeby jakoś bardzo mu to w sumie przeszkadzało. - Reducio - wypowiedział wyraźnie, jednak... Tym razzem nic się nie stało, a salamandra patrzyła na niego niemalże pytająco. Hiro zmarszczył brwi, zerkając na pana od loterii. - Trzy razy mi wyszło, żeby nie było, wiem jak się rzuca to zaklęcie.
Niemalże mu to wytknął, na co pan uniósł ręce w obronnym geście, przechodząc obok żeby obsłużyć innych ludzi. Całkiem fajny gość, Hiro serio go polubił. Ale nie był pewien w sumie czy sprzeda mu tym razem serio ostatni rzut... Znaczy, powinien, bo to w końcu zysk, ale chyba zapętlili się w nieskończoności próby ugrania czegoś, na co akurat się napalił. Najpierw było to salamandrą, ale teraz jak ją miał, nawet dwie zresztą, chciał smoka. Aż się obawiał czy jak wygra smoka, coś innego nie zwróci jego uwagi.
Rzuty na zakłócenia:
1. 6
2. 4
3. 10
4. 5
5. 7
Rzut na trafienie:
1. 9 + 2 = 11
2. 5 + 2 = 5 (-1)
3. 3 + 2 = 5
4. 10 + 2 = 12
5. 9 + 2 = 11
Rzut na nagrodę: 8. ciepła salamandra, teraz umrze szczęśliwy
Nagroda specjalna: nie
Rzuty na zakłócenia Reducio:
1. 6
2. 10
3. 1
4. 5
- Ta, jasne, narazie - zbył ją niemalże, chociaż machnął jej ręką całkiem w sumie miło. I chwilę jeszcze patrzył na nią by zaraz przenieść dopiero skonfundowany wzrok na pana ze stoiska. - Także tego... - Wymamrotał, zerkając na pluszaki. Chwilę się wahał, bo w sumie miał tego już jakoś za dużo i chyba wystarczyło, miał salamandrę. Ale jednak nie dawało mu spokoju jedno - smok. Smoczek, taki słodki mały, jaka to zajebista zapalniczka też! Gdyby jeszcze Valerian takiego nie miał, ale miał i nie przestanie się chwalić, trafi go szlag.
Westchnął cicho, wiedząc, że teraz, to już utknął tu na zawsze. Ale najpierw musiał jakoś pochować to naręcze, bo albo się rozbiegną, te pająki przecież chodzą!, albo co gorsza, dziewczyny czy Alex zauważą i nie dadzą mu żyć.
- Okej, stójcie chwilę w miejscu - zarządził, stawiając też salamandrę na ziemi.
Wyjął różdżkę, już myśląc jakie to było zaklęcie. Na szczęście akurat to zaklęcie było bardzo intuicyjne, Reducio umiał chyba każdy idiota. Zatem rzucił je kolejno na pająka i schylił się po jego miniaturkę gdy... KRYJ SIĘ! Wystrzelił w podskoku przestrachu i szoku w górę niczym kangur, podrzucając przy tym pająka. Złapał go! Co prawda chwilę odbijał się biedny od jego niezdarnych rąk, ale ostatecznie zamarł, ściskając go w skrzyżowanych rękach i oglądając się co za czort drze mordę i rzuca... Brokatem? Bomba brokatowa, serio?
- No chyba kurwa jakiś-... - zaczął swoją wiązankę, częściowo wycenzurowaną przez bardzo niepoprawne słownictwo, kiedy jego wzrok padł po chwili na faceta, który aż nie wiedział chyba czy bardziej dziwić się bombą, krzykiem czy szerokim słownikiem jego przekleństw. Wtedu dopiero przerwał, po prostu dławiąc w sobie słowa i myśląc resztę z wyraźnie rozeźloną miną.
Ze złością otrzepał się z brokatu. Otrzepał też pająka i wcisnął go do swojej torby. Wszystko było kolorowe, opruszone na każdy możliwy kolor i absolutnie mu się to nie podobało, zawału dostał. Tylko nienormalni się tak zachowywali. A najgorsze, że miał pomysł na to, czyja to sprawka, choć wolał się mylić. Najpierw otrzepał też dokładnie obie salamandry, wzbijakąc chmurę brokatu i pyłu, i je również zmniejszył zaklęciem Reducio, wciskając je do torby. Odetchnął w końcu, składając przed sobą palce w daszek.
- Okej, dobra. - Rozejrzał się po zebranych. Valerian gdzies przepadł, Zosi też nie widział w sumie, może lepiej akurat w obu przypadkach... Ale masa osób wyglądała równie idiotycznie co on i w sumie było mu z tym lepiej. Otrzepał się po raz enty, strzepując z włosów i ramion ile tylko się dało. Eh...
- Ostatni raz - burknął do siebie i w sumie mogło znaczyć to wszystko. Jednak pan od loterii wyglądał jakby ewidentnie mu nie wierzył, unosząc brew jednoznacznie. - Ej, płacę przecież! - rzucił w formie niewiinnej obrony Hiro, wyciągając do niego pieniążek. I faktycznie spróbował znowu. - To wszystko przez tego smoka. Bo są jeszcze, nie?
Wystarczył, że mężczyzna pokiwał głową i już determinacja zrobiła swoje. Bardzo się starał, ale był rozkojarzony hukiem, brokatem, sytuacją z Zofią i generalnie... Jakoś po prostu był zdenerwowany. I nic dziwnego, że nie trafił wszystkich, ledwo trzy mu się udało. A kolejną nagrodą była... Ciepła salamandra. Druga już teraz. Wziął ją jakoś tak z wahaniem od loteriarza, zerkając na niego krótko. Chyba miał ubaw, ale ciężko powiedzieć.
- Teraz to nawet nie wiem czy mnie to cieszy, ale przynajmniej nie jest w brokacie - powiedział z westchnieniem. Postawił ją na blacie, wyciągając różdżkę. - Chyba więcej nie ugram - powiedział w sumie do pana, z którym nawiązał relację, widać, bo już stał tu tyle... To nic, że ani razu, nigdy mu nie odpowiedział, a jedynie mimiką i gestami się z nim komunikował. Ale nie był niemową, słyszał przecież! Nie to żeby jakoś bardzo mu to w sumie przeszkadzało. - Reducio - wypowiedział wyraźnie, jednak... Tym razzem nic się nie stało, a salamandra patrzyła na niego niemalże pytająco. Hiro zmarszczył brwi, zerkając na pana od loterii. - Trzy razy mi wyszło, żeby nie było, wiem jak się rzuca to zaklęcie.
Niemalże mu to wytknął, na co pan uniósł ręce w obronnym geście, przechodząc obok żeby obsłużyć innych ludzi. Całkiem fajny gość, Hiro serio go polubił. Ale nie był pewien w sumie czy sprzeda mu tym razem serio ostatni rzut... Znaczy, powinien, bo to w końcu zysk, ale chyba zapętlili się w nieskończoności próby ugrania czegoś, na co akurat się napalił. Najpierw było to salamandrą, ale teraz jak ją miał, nawet dwie zresztą, chciał smoka. Aż się obawiał czy jak wygra smoka, coś innego nie zwróci jego uwagi.
1. 6
2. 4
3. 10
4. 5
5. 7
1. 9 + 2 = 11
2. 5 + 2 = 5 (-1)
3. 3 + 2 = 5
4. 10 + 2 = 12
5. 9 + 2 = 11
1. 6
2. 10
3. 1
4. 5
rozliczone i dodane do kuferka