16-08-2022, 10:36 PM
Och, teraz to jemu zachciało się wolności? Zupełnie, jakby to ona nie chciała mieć spokoju od niego! Zupełnie jakby cała sielanka nie miała skończyć się najpóźniej w przyszłym roku, kiedy siłą rzeczy się rozstaną, bo ona zostanie w Hogwarcie, a on będzie... On przepadnie. Wiedzieli, jak kończy się ta historia!
Już nawet prawie wygarnął jej to wszystko, jednak Kaia kontynuowała, przez co zawiesił się na moment z otwartymi lekko ustami, skupiając się na jednej rzeczy na raz - na kwestii, którą poruszyła jakoś w środku swojej wypowiedzi.
- Serio, Kaia, słyszysz sama siebie? - spytał, podnosząc się nieco chwiejnie tylko dzięki ścianie, która wspierała go tak, jak nikt nigdy w życiu go nie wspierał (a przynajmniej on tak w tej chwili czuł - nie musiała to być prawda, miał swój moment załamania). - Skąd w ogóle wzięło się... Skrzydło szpitalne? To nie tak, że zamierzam zaraz przez to skoczyć!
Dla podkreślenia, o co mu chodziło, machnął ręką w stronę barierki dzielącej balkon od przepaści. Nie zdawał sobie oczywiście teraz sprawy, jak niepokojący mógł być fakt, iż to właśnie jego pierwsze skojarzenie i mówił o tym na głos. Nie, nie miał myśli samobójczych... W każdym razie nigdy na poważnie i nie na trzeźwo. Myślał jakby wyglądał świat, gdyby zdecydował się na taki krok i choć tego typu gdybanie nie było w żaden sposób zdrowe, nie posunąłby się do tego i był o tym przekonany. Nie teraz. A jednak bał się przyszłości i szczerze nie wiedział, co ona przyniesie.
- O, super, jasne, czyli teraz chcesz zrzucić to na mnie, żebyś ty nie musiała zrywać? - zapytał, zdobywając się na puszczenie ściany, aby rozłożyć ręce.
Dla odmiany jego ton był pełen wyrzutu, złości, ale i pewnego przejmującego bólu. Naprawdę w to wierzył.
Już nawet prawie wygarnął jej to wszystko, jednak Kaia kontynuowała, przez co zawiesił się na moment z otwartymi lekko ustami, skupiając się na jednej rzeczy na raz - na kwestii, którą poruszyła jakoś w środku swojej wypowiedzi.
- Serio, Kaia, słyszysz sama siebie? - spytał, podnosząc się nieco chwiejnie tylko dzięki ścianie, która wspierała go tak, jak nikt nigdy w życiu go nie wspierał (a przynajmniej on tak w tej chwili czuł - nie musiała to być prawda, miał swój moment załamania). - Skąd w ogóle wzięło się... Skrzydło szpitalne? To nie tak, że zamierzam zaraz przez to skoczyć!
Dla podkreślenia, o co mu chodziło, machnął ręką w stronę barierki dzielącej balkon od przepaści. Nie zdawał sobie oczywiście teraz sprawy, jak niepokojący mógł być fakt, iż to właśnie jego pierwsze skojarzenie i mówił o tym na głos. Nie, nie miał myśli samobójczych... W każdym razie nigdy na poważnie i nie na trzeźwo. Myślał jakby wyglądał świat, gdyby zdecydował się na taki krok i choć tego typu gdybanie nie było w żaden sposób zdrowe, nie posunąłby się do tego i był o tym przekonany. Nie teraz. A jednak bał się przyszłości i szczerze nie wiedział, co ona przyniesie.
- O, super, jasne, czyli teraz chcesz zrzucić to na mnie, żebyś ty nie musiała zrywać? - zapytał, zdobywając się na puszczenie ściany, aby rozłożyć ręce.
Dla odmiany jego ton był pełen wyrzutu, złości, ale i pewnego przejmującego bólu. Naprawdę w to wierzył.