18-08-2022, 12:59 AM
- Nie no, to też zależy jak, i gdzie, i kiedy. No bo na przykład, jak u mnie pada, w sensie w domu, znaczy, nie dosłownie w domu, ale, no wiesz, o co mi chodzi... Wtedy jest super. Znaczy, jasne, to zwykle lato i to po prostu przynosi ulgę, ale wiesz, taki intensywny zapach lasu i spacer w deszczu... To znaczy, ej, tu też by to zadziałało, gdyby nie było nielegalne, ale z drugiej strony, to też nie aż tak wielka przeszkoda, bo serio, ten zakaz jest bez sensu. Jeszcze żeby mówili, że jest jakaś głęboka część lasu, która jest nie ten, ale cały? Mieć praktycznie dzień w dzień las pod nosem i nie skorzystać? Przez co, siedem lat? No bez przesady. Zwłaszcza, że jest naprawdę ładny, nie aż tak niebezpieczny i co w ogóle, jeśli ktoś mieszka w wakacje, czy święta gdzieś w mieście z dala od takich? Tracą jeszcze więcej!
Nie była pewna, jak z tematu deszczu i brzydkiej pogody przeszła do leśnych praw uczniów... I zdaje się, że tylko przez to zakończyła zgrabnie, zamiast robić z tego wykład na kolejne pół godziny. To nie miała być zemsta za naukę historii.
Dalej jednak coś podpowiadało jej, że nowa wypowiedź, jaką zaczął Romilly będzie istotna, więc wpatrywała się w niego, dając mu dla odmiany pełną uwagę i zdobywając się na skupienie. Ona! Brawa!
- Och - mruknęła trochę smutno, gdy podkreślił, że na jarmark chodzi sam.
Chętnie przeszłaby się z nim, na któreś ze stoisk... A jeśli nie ją, powinien był wybrać kogokolwiek innego! Ona nie wyobrażała sobie błąkania się po tym placu sama. Przynajmniej nie przez cały czas trwania jarmarku! Przecież wiele bazowało to rywalizacji, czasem wspólnym wybieraniu rzeczy i może nawet powstrzymaniu kogoś przed obkupieniem się za bardzo. Zdaje się, że to nawet ona była zwykle kimś.
A skoro podkreślił, że chodzi tam tylko sam, tym bardziej nie spodziewała się tego, co miało nadejść.
Popatrzyła ku niemu nieco szerzej otwierając oczy i nieco zbyt gwałtownie podniosła się do siadu-... Nie. Podniosłaby się, gdyby nie to, że omsknęła jej się ręka i zaraz wylądowała na podłodze, z zaledwie jedną nogą wciąż na ławce. Jednak ani jęknęła! Zupełnie jakby nic się nie stało, a cała sytuacja była w pełni naturalna, podniosła się do siadu, podpierając się rękoma od tyłu i powoli zsuwając nogę z ławki.
- Erm... - zawahała się, patrząc na niego znów uważniej.
Żartował? Nie, nie żartowałby... Romilly rzadko żartował. To znaczy, faktycznie zaczynał się otwierać na taki rodzaj komunikacji, ale bardzo, bardzo powoli. I chyba nie żartowałby z takich rzeczy.
Nawet nie wiedziała, że zrobiła się zaraz czerwona na twarzy - bynajmniej nie przez upadek.
- Nie no, od kiedy-...
Od kiedy ty chciałbyś iść na randkę ze mną? To nie brzmiało na miłe pytanie, dlatego ucięła, kiedy bałagan myśli w jej głowie tylko się poszerzał. Czy ona tego chciała?
- Nie no, wiesz, co mnie tam inni, w sumie czemu mieliby... - zamilkła na moment odwracając wzrok w zagubieniu.
Następnie spojrzała ku niemu, jakby nie rozumiała, co właściwie się działo - i nie było to tak dalekie od prawdy. Zaraz uśmiechnęła się lekko, choć wyraźnie w stresie, który wręcz do niej nie pasował. Zawsze była pewna siebie i zdawała się odnajdować w każdym chaosie. Lepiej przyjmowała nawet jego ataki...
- Umm... Ok, właściwie, to brzmi chyba, myślę, dobrze?
Zaczynało do niej docierać, co to wszystko oznacza - że musiał być nią zainteresowany. Nie jako przyjaciółką! I było to właściwie przemiłe i... Mimo że czuła, że żołądek wywraca jej się na lewą stronę, chyba jej się to podobało.
Nie była pewna, jak z tematu deszczu i brzydkiej pogody przeszła do leśnych praw uczniów... I zdaje się, że tylko przez to zakończyła zgrabnie, zamiast robić z tego wykład na kolejne pół godziny. To nie miała być zemsta za naukę historii.
Dalej jednak coś podpowiadało jej, że nowa wypowiedź, jaką zaczął Romilly będzie istotna, więc wpatrywała się w niego, dając mu dla odmiany pełną uwagę i zdobywając się na skupienie. Ona! Brawa!
- Och - mruknęła trochę smutno, gdy podkreślił, że na jarmark chodzi sam.
Chętnie przeszłaby się z nim, na któreś ze stoisk... A jeśli nie ją, powinien był wybrać kogokolwiek innego! Ona nie wyobrażała sobie błąkania się po tym placu sama. Przynajmniej nie przez cały czas trwania jarmarku! Przecież wiele bazowało to rywalizacji, czasem wspólnym wybieraniu rzeczy i może nawet powstrzymaniu kogoś przed obkupieniem się za bardzo. Zdaje się, że to nawet ona była zwykle kimś.
A skoro podkreślił, że chodzi tam tylko sam, tym bardziej nie spodziewała się tego, co miało nadejść.
Popatrzyła ku niemu nieco szerzej otwierając oczy i nieco zbyt gwałtownie podniosła się do siadu-... Nie. Podniosłaby się, gdyby nie to, że omsknęła jej się ręka i zaraz wylądowała na podłodze, z zaledwie jedną nogą wciąż na ławce. Jednak ani jęknęła! Zupełnie jakby nic się nie stało, a cała sytuacja była w pełni naturalna, podniosła się do siadu, podpierając się rękoma od tyłu i powoli zsuwając nogę z ławki.
- Erm... - zawahała się, patrząc na niego znów uważniej.
Żartował? Nie, nie żartowałby... Romilly rzadko żartował. To znaczy, faktycznie zaczynał się otwierać na taki rodzaj komunikacji, ale bardzo, bardzo powoli. I chyba nie żartowałby z takich rzeczy.
Nawet nie wiedziała, że zrobiła się zaraz czerwona na twarzy - bynajmniej nie przez upadek.
- Nie no, od kiedy-...
Od kiedy ty chciałbyś iść na randkę ze mną? To nie brzmiało na miłe pytanie, dlatego ucięła, kiedy bałagan myśli w jej głowie tylko się poszerzał. Czy ona tego chciała?
- Nie no, wiesz, co mnie tam inni, w sumie czemu mieliby... - zamilkła na moment odwracając wzrok w zagubieniu.
Następnie spojrzała ku niemu, jakby nie rozumiała, co właściwie się działo - i nie było to tak dalekie od prawdy. Zaraz uśmiechnęła się lekko, choć wyraźnie w stresie, który wręcz do niej nie pasował. Zawsze była pewna siebie i zdawała się odnajdować w każdym chaosie. Lepiej przyjmowała nawet jego ataki...
- Umm... Ok, właściwie, to brzmi chyba, myślę, dobrze?
Zaczynało do niej docierać, co to wszystko oznacza - że musiał być nią zainteresowany. Nie jako przyjaciółką! I było to właściwie przemiłe i... Mimo że czuła, że żołądek wywraca jej się na lewą stronę, chyba jej się to podobało.