18-08-2022, 02:12 AM
Killian tak naprawdę nie był świadom tego, jakie emocje targały Timem. Były chwile, które z całym szacunkiem do niego, nie dawały Ślizgonowi przestrzeni do zastanawiania się nad tym. Takie jak ta i szereg innych prowadzących do tego właśnie momentu. Teraz jednak mógł mieć pewność, że przez jakiś czas będzie mógł cieszyć się większą przejrzystością umysłu. Przynajmniej tak sądził... Wizje zwykle nie atakowały go jedna po drugiej.
Ledwo zbierał się po upadku, kiedy nagle usłyszał głos za sobą, na który aż się wzdrygnął. Akurat on i akurat teraz? Cudownie... Oczywiście obrócił ku niemu głowę, jednak szybko na nowo rozproszył się, gdy je drobny krwotok z nosa postanowił zostawić po sobie ślad na podłodze. Pospiesznie odwrócił głową i bezmyślnie wytarł krew w mankiet koszuli - rzecz jasna białej koszuli.
Prawie zaklął pod nosem, ale powstrzymał się, zaciskając mocno usta.
Co mu pozostało? Udawać, że wszystko w porządku.
Przed udzieleniem jakiejkolwiek odpowiedzi, wziął też głębszy wdech, przygotowując się do ustalenia wersji wydarzeń z samym sobą. A żeby pokazać, jak bardzo wszystko jest w porządku, postanowił wstać. Oczywiście był to beznadziejny pomysł, bo szybko zakręciło mu się w głowie i musiał złapać się najbliższego stolika. Zapowiadało się świetnie!
- Zrobiło mi się słabo, więc chciałem otworzyć okno. Świeże powietrze, wiesz - zaczął, po czym zacisnął na moment powieki.
Migrena dopiero puszczała. Potrzebował jeszcze trochę czasu. Potrzebował spokoju, a Timothy był w tej chwili jego przeciwieństwem.
- Sądziłem, że to pomoże i wystarczy, ale chyba po prostu jestem głodny. Jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało... Przynajmniej zaraz kolacja.
O ile jej nie przespał? Tego nie przemyślał. A jednak spojrzał teraz Krukonowi w oczy, żeby ten tym bardziej nie pomyślał, że ściemnia. Był w końcu wprawionym kłamcą. Zdaje się, że tak działały zielone akcenty na szatach.
Ledwo zbierał się po upadku, kiedy nagle usłyszał głos za sobą, na który aż się wzdrygnął. Akurat on i akurat teraz? Cudownie... Oczywiście obrócił ku niemu głowę, jednak szybko na nowo rozproszył się, gdy je drobny krwotok z nosa postanowił zostawić po sobie ślad na podłodze. Pospiesznie odwrócił głową i bezmyślnie wytarł krew w mankiet koszuli - rzecz jasna białej koszuli.
Prawie zaklął pod nosem, ale powstrzymał się, zaciskając mocno usta.
Co mu pozostało? Udawać, że wszystko w porządku.
Przed udzieleniem jakiejkolwiek odpowiedzi, wziął też głębszy wdech, przygotowując się do ustalenia wersji wydarzeń z samym sobą. A żeby pokazać, jak bardzo wszystko jest w porządku, postanowił wstać. Oczywiście był to beznadziejny pomysł, bo szybko zakręciło mu się w głowie i musiał złapać się najbliższego stolika. Zapowiadało się świetnie!
- Zrobiło mi się słabo, więc chciałem otworzyć okno. Świeże powietrze, wiesz - zaczął, po czym zacisnął na moment powieki.
Migrena dopiero puszczała. Potrzebował jeszcze trochę czasu. Potrzebował spokoju, a Timothy był w tej chwili jego przeciwieństwem.
- Sądziłem, że to pomoże i wystarczy, ale chyba po prostu jestem głodny. Jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało... Przynajmniej zaraz kolacja.
O ile jej nie przespał? Tego nie przemyślał. A jednak spojrzał teraz Krukonowi w oczy, żeby ten tym bardziej nie pomyślał, że ściemnia. Był w końcu wprawionym kłamcą. Zdaje się, że tak działały zielone akcenty na szatach.