19-08-2022, 01:11 AM
- Nie? Tylko co, mam mówić, że idę tu, sam, o której, do której... To właśnie mówiłaś!
Właściwie czuł się tu naprawdę niewinny! Nawet gdyby był w tej chwili trzeźwy, byłby przekonany, że zaszycie się tutaj bez mówienia komukolwiek, było w porządku.
- Nie wiem, może bo się przyjaźnimy? Bo mówiła, że jej nie lubisz, czy coś i że z laskami tak zwykle jest, że jak już jakąś masz, to ten?
Szczerze mówiąc sam nie rozumiał w tamtym momencie Heather, a ich rozmowa na ten temat niewiele rozjaśniła. Mógł zgadywać, ale z całej sytuacji mógł dojść do jednej konkluzji - nie rozumiał kobiet.
- A ty mi zostawiłaś liścik, z kim idziesz, dokąd, kiedy wrócisz, co? Nie!
Bo dlaczego tylko on musiałby mówić jej takie rzeczy? Dlaczego ona nie wylistowała mu odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie mógłby mieć pod jej nieobecność? Ironicznie, może wtedy poczułby się mniej odrzucony, ale całkowicie obiektywnie wiedział, że to po prostu głupie i zakrawa o przesadę.
Gdy już zdecydowała się zatrzymać oraz obrócić z powrotem ku niemu, z jakiegoś powodu nie zrozumiał, że zmiana tonu świadczyła też o tym, że awantura nagle wywróciła im się do góry nogami. Wciąż czuł się atakowany i wciąż chciał te ataki odpierać.
- Nie no, zajebiście, jeszcze moja wina, że myślę nie tak, bo trzeba żyć chwilą i nie myśleć i... - westchnął z irytacją łapiąc się na moment za głowę. - No i myślisz, że co tu próbuję robić, jak nie nie myśleć i udawać, jak skończony debil, że wszystko jest ok, bo przecież jeszcze aż tyle miesięcy i może być ok?
Może nie wypowiadał się do końca składnie, jednak z pewnością dawał jej kolejne dawki informacji, które do tej pory skrywał... Jeszcze tylko nie zdążył być na siebie wściekły, ile jej powiedział. To miało przyjść kolejnego dnia, o ile będzie pamiętał wystarczająco.
Właściwie czuł się tu naprawdę niewinny! Nawet gdyby był w tej chwili trzeźwy, byłby przekonany, że zaszycie się tutaj bez mówienia komukolwiek, było w porządku.
- Nie wiem, może bo się przyjaźnimy? Bo mówiła, że jej nie lubisz, czy coś i że z laskami tak zwykle jest, że jak już jakąś masz, to ten?
Szczerze mówiąc sam nie rozumiał w tamtym momencie Heather, a ich rozmowa na ten temat niewiele rozjaśniła. Mógł zgadywać, ale z całej sytuacji mógł dojść do jednej konkluzji - nie rozumiał kobiet.
- A ty mi zostawiłaś liścik, z kim idziesz, dokąd, kiedy wrócisz, co? Nie!
Bo dlaczego tylko on musiałby mówić jej takie rzeczy? Dlaczego ona nie wylistowała mu odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie mógłby mieć pod jej nieobecność? Ironicznie, może wtedy poczułby się mniej odrzucony, ale całkowicie obiektywnie wiedział, że to po prostu głupie i zakrawa o przesadę.
Gdy już zdecydowała się zatrzymać oraz obrócić z powrotem ku niemu, z jakiegoś powodu nie zrozumiał, że zmiana tonu świadczyła też o tym, że awantura nagle wywróciła im się do góry nogami. Wciąż czuł się atakowany i wciąż chciał te ataki odpierać.
- Nie no, zajebiście, jeszcze moja wina, że myślę nie tak, bo trzeba żyć chwilą i nie myśleć i... - westchnął z irytacją łapiąc się na moment za głowę. - No i myślisz, że co tu próbuję robić, jak nie nie myśleć i udawać, jak skończony debil, że wszystko jest ok, bo przecież jeszcze aż tyle miesięcy i może być ok?
Może nie wypowiadał się do końca składnie, jednak z pewnością dawał jej kolejne dawki informacji, które do tej pory skrywał... Jeszcze tylko nie zdążył być na siebie wściekły, ile jej powiedział. To miało przyjść kolejnego dnia, o ile będzie pamiętał wystarczająco.