19-08-2022, 05:21 PM
- Co niby miałoby się stać? Szlaban? Odejmą nam punkty? - spytał ironicznie.
Póki uczył się w Hogwarcie, nie bał się niczego, prócz własnej przyszłości. Tutaj nic mu nie groziło. Fakt, robił całe mnóstwo głupich rzeczy, ale czuł się przy tym niezniszczalny. W szkole miał zapewnione wszystko - dom szkolny świetnie zastępował prawdziwą rodzinę, z której wierzył, że jakkolwiek obchodzi jedynie Milesa. Wyżywienie, dach nad głową i wszystko inne, czego potrzebował. Wiele osób marzyło o tym, co czeka ich po szkole, a Ethan... Cóż, starał się, ale wszystko to, co chciał osiągnąć zdawało się nagle bardziej skomplikowane. Przez lata obniżał własne oczekiwania względem własnej przyszłości. Czy ktoś jeszcze pamiętał, że przez pierwsze trzy lata nauki marzył, żeby zostać aurorem? Potem myślał nawet, że prywatny detektyw to tak naprawdę coś podobnego, równie ciekawego, ale bez nadzoru całego Ministerstwa... Zdawało mu się to bardziej wykonalne. Czy ktoś zauważył, że przedmioty, jakie wybrał do nauki wciąż wiązały się z tą ścieżką? A jednak jawnie mówił tylko o marzeniach związanych z muzyką, zespołem... Przez długi czas wydawało mu się to bardziej osiągalne, ale im bliżej końca szkoły, tym mniej w siebie wierzył. To nie miało już być wakacyjne pogrywanie z Kaią. Po pierwsze chodziło o resztę jego życia, a po drugie... Cóż, Kaia miała wrócić do szkoły.
Jednak nie miał żadnego argumentu do obrony Heather. Właściwie dopiero teraz uświadomił sobie, że chyba nie powinien był o tym mówić, więc spróbował zamknąć temat wzruszeniem ramionami.
Zaraz jednak Kaia podeszła - i szczerze nie wiedział, czego się spodziewać, ale z pewnością był bardziej przekonany, że oberwie od niej, albo wykrzyknie mu coś w twarz, niż że mogłaby usiąść obok.
Nie odpowiedział od razu. Przez moment błądził wzrokiem po jej twarzy, aby wreszcie obrócić się plecami do ściany, aby zgrabnie, jak na swój obecny stan, osunąć się po niej do siadu.
- Nie wiem. Tak. Nie wiem, co będzie, co się stanie, od wakacji, teraz jest super, a wtedy, no, ty możesz nie chcieć, wszystko będzie tak cholernie trudne.
Nie potrafił dać jej jednoznacznej odpowiedzi. Naprawdę było mu z nią dobrze i liczył, że tak zostanie, jednak za bardzo wybiegał myślami w przyszłość. Za bardzo myślał o wszystkich niefortunnych scenariuszach, które i tak miały sprawić, że go znienawidzi, albo że się znudzi, czy może on nie będzie dla niej wystarczający. Nie myślał o tym, czego chciał, ale na co mógł sobie pozwolić. A po ukończeniu szkoły wszystko było jedną wielką niewiadomą.
Póki uczył się w Hogwarcie, nie bał się niczego, prócz własnej przyszłości. Tutaj nic mu nie groziło. Fakt, robił całe mnóstwo głupich rzeczy, ale czuł się przy tym niezniszczalny. W szkole miał zapewnione wszystko - dom szkolny świetnie zastępował prawdziwą rodzinę, z której wierzył, że jakkolwiek obchodzi jedynie Milesa. Wyżywienie, dach nad głową i wszystko inne, czego potrzebował. Wiele osób marzyło o tym, co czeka ich po szkole, a Ethan... Cóż, starał się, ale wszystko to, co chciał osiągnąć zdawało się nagle bardziej skomplikowane. Przez lata obniżał własne oczekiwania względem własnej przyszłości. Czy ktoś jeszcze pamiętał, że przez pierwsze trzy lata nauki marzył, żeby zostać aurorem? Potem myślał nawet, że prywatny detektyw to tak naprawdę coś podobnego, równie ciekawego, ale bez nadzoru całego Ministerstwa... Zdawało mu się to bardziej wykonalne. Czy ktoś zauważył, że przedmioty, jakie wybrał do nauki wciąż wiązały się z tą ścieżką? A jednak jawnie mówił tylko o marzeniach związanych z muzyką, zespołem... Przez długi czas wydawało mu się to bardziej osiągalne, ale im bliżej końca szkoły, tym mniej w siebie wierzył. To nie miało już być wakacyjne pogrywanie z Kaią. Po pierwsze chodziło o resztę jego życia, a po drugie... Cóż, Kaia miała wrócić do szkoły.
Jednak nie miał żadnego argumentu do obrony Heather. Właściwie dopiero teraz uświadomił sobie, że chyba nie powinien był o tym mówić, więc spróbował zamknąć temat wzruszeniem ramionami.
Zaraz jednak Kaia podeszła - i szczerze nie wiedział, czego się spodziewać, ale z pewnością był bardziej przekonany, że oberwie od niej, albo wykrzyknie mu coś w twarz, niż że mogłaby usiąść obok.
Nie odpowiedział od razu. Przez moment błądził wzrokiem po jej twarzy, aby wreszcie obrócić się plecami do ściany, aby zgrabnie, jak na swój obecny stan, osunąć się po niej do siadu.
- Nie wiem. Tak. Nie wiem, co będzie, co się stanie, od wakacji, teraz jest super, a wtedy, no, ty możesz nie chcieć, wszystko będzie tak cholernie trudne.
Nie potrafił dać jej jednoznacznej odpowiedzi. Naprawdę było mu z nią dobrze i liczył, że tak zostanie, jednak za bardzo wybiegał myślami w przyszłość. Za bardzo myślał o wszystkich niefortunnych scenariuszach, które i tak miały sprawić, że go znienawidzi, albo że się znudzi, czy może on nie będzie dla niej wystarczający. Nie myślał o tym, czego chciał, ale na co mógł sobie pozwolić. A po ukończeniu szkoły wszystko było jedną wielką niewiadomą.