24-08-2022, 09:57 PM
Tim mógł tylko mieć w tym wszystkim nadzieję, że nie dopowiada sobie zainteresowania Killiana w tych chwilach kiedy dobrze się dogadują i wszystko jest w porządku. Wbrew swoim mieszanym, dynamicznym uczuciom, dosyć nieraz skrajnym, ostatecznie okazywał się dosyć zdeterminowany i stały w tym by do niego wracać i prędzej czy później próbować do niego się zbliżyć od nowa. Ta chwila nie była wyjątkiem. Szczególnie, że to już któryś raz kiedy Killian czuł się źle, Tim był świadkiem i pojawiał się krwotok.
Nie chciał żeby wstawał i nawet miał zaprzeczyć, ale jakoś tak miał refleksję, że i tak by go nie posłuchał. Killian nie był zdecydowanie z tych ani użalających się nad sobą, ani przyjmujących pomoc czy wskazówki z łatwością. Ale gdy się zachwiał, i tak asekuracyjnie podtrzymał go objęciem ramieniem pod bok zdecydowanie.
- Znowu krwawisz - zauważył wspaniałomyślnie, przyglądając mu się w szczerym strapieniu. Zerknął na okno krótko, ledwie przelotnie. - Nie takie zaraz, jeszcze godzina, więcej nawet. Stoisz stabilnie? Nie ruszaj się.
Nie raczył wspomnieć, że nie kupił zupełnie kwestii głodu. Jakoś ostatnio był najedzony jak miał krwotok i niepokoiło go, że nie tylko nie pierwszy raz w dość krótkim czasie go miał, ale i nie wyglądał na zbyt przejętego, jakby to faktycznie nie było super rzadkie. Upewniając się najpierw czy na pewno stoi i mu nie runie, pospiesznie postawił krzesło względnie niedaleko okna, chociaż nie tuż przed i znowu otworzył okno. Albo raczej uchylił, nie chcąc roztwierać go całkiem i pozwalać na zbytnie przewianie. Świeże powietrze jednak faktycznie pomagało, szczególnie chłodne. I dopiero podszedł do Killiana, proponując mu znowu ujęcie pod bok, choć tym razem ostrożniej i aktualnie zwracając uwagę czy za to po łbie nie dostanie.
- Chodź, usiądź może przy oknie, mam tym razem nawet ze sobą cokolwiek więcej niż moje zimne ręce.
Nie chciał żeby wstawał i nawet miał zaprzeczyć, ale jakoś tak miał refleksję, że i tak by go nie posłuchał. Killian nie był zdecydowanie z tych ani użalających się nad sobą, ani przyjmujących pomoc czy wskazówki z łatwością. Ale gdy się zachwiał, i tak asekuracyjnie podtrzymał go objęciem ramieniem pod bok zdecydowanie.
- Znowu krwawisz - zauważył wspaniałomyślnie, przyglądając mu się w szczerym strapieniu. Zerknął na okno krótko, ledwie przelotnie. - Nie takie zaraz, jeszcze godzina, więcej nawet. Stoisz stabilnie? Nie ruszaj się.
Nie raczył wspomnieć, że nie kupił zupełnie kwestii głodu. Jakoś ostatnio był najedzony jak miał krwotok i niepokoiło go, że nie tylko nie pierwszy raz w dość krótkim czasie go miał, ale i nie wyglądał na zbyt przejętego, jakby to faktycznie nie było super rzadkie. Upewniając się najpierw czy na pewno stoi i mu nie runie, pospiesznie postawił krzesło względnie niedaleko okna, chociaż nie tuż przed i znowu otworzył okno. Albo raczej uchylił, nie chcąc roztwierać go całkiem i pozwalać na zbytnie przewianie. Świeże powietrze jednak faktycznie pomagało, szczególnie chłodne. I dopiero podszedł do Killiana, proponując mu znowu ujęcie pod bok, choć tym razem ostrożniej i aktualnie zwracając uwagę czy za to po łbie nie dostanie.
- Chodź, usiądź może przy oknie, mam tym razem nawet ze sobą cokolwiek więcej niż moje zimne ręce.