24-08-2022, 10:53 PM
Nie mógł powiedzieć by się z nią zgadzał o tyle, że nie znosił być mokrym i przez to siłą rzeczy nie lubił bardzo deszczu. Lubił gdy był w domu czy ogólnie w budynku, okno mogło być otwarte i wpadał delikatny powiew świeżego opadu. Wtedy go to uspokajało w jakiś sposób, faktycznie, czuł się odrobinę cichszy i stabilniejszy w głowie. Ale to był wyjątek, poparty sprzyjającym okolicznościom i dość sztywnym ramom komfortu schronienia i ciepła.
- Jeśli są dogadani z czymkolwiek, co mieszka w tym lesie, mogliby chociaż odgrodzić kawałek tego lasu dla samej szkoły, to prawda.
Jego odpowiedź jak zwykle była spokojna, oszczędna, a on przyglądał się jej z nikłym uśmiechem, bardziej ot po prostu z pogodną miną, czerpiąc przyjemność z samego spędzania razem czasu. I to chyba obustronną, odkąd odstawili historię magii na bok!
Nie zdawał sobie sprawy z tego jak zabrzmiał w kwestii wybierania się na jarmark. Generalnie chciał zasugerować, że jest wolny i chciałby może iść z nią, gdyby chciała. Całe szczęście w takim razie, że zdecydował się na głos to rozwinąć, bo inaczej pewnie by po raz kolejny ich rozmowa poszła zupełnie tragicznie i narzuciła na niego dramę jak ostatnio. Nadal nienawidził siebie za tamtą porażkę... Gdyby tylko umiał nad sobą lepiej panować, z pewnością postąpiłby inaczej, frustrowało tym bardziej zatem, że absolutnie nie potrafił, nie wiedział nawet jak zacząć. Chociaż i tak wydawało mu się czasem, że jest ciut... Lepiej. Ciszej. Ale nie był pewien, jedynie może miał nadzieję?
Dopiero przy motaniu się miał etap, że gdyby był kotem, pewnie straciłby już połowę żyć ze stresu. A na reakcję Saoirse w zasadzie stracił całą resztę, absolutnie na chwilę gubiąc rytm serca w chwili przerażenia, że zjebał i nie powinien był pytać i generalnie wygłupił się i będzie chujowo.
W sumie przestraszył się ciut, że aż spadła i nawet w zupełnym odruchu - spóźnionym o dobre dwie sekundy, refleks się kłania - uniósł nawet ręce ku niej, wychylając się nieco jakby chciał ją złapać, przytrzymać, cokolwiek. Ale wstała do siadu, a on zamarł na chwilę taki w pół ruchu pomocy. Powinien jej pomóc wstać? Zapytać czy wszystko gra? Nie pomagać wcale? Zachować się może jakby nie było sytuacji? Ale przecież nie będzie siedział i patrzył na nią jak na podłodze kibluje. Zawahał się wyraźnie, po czym ostatecznie nieco niepewnie wyciągnął do niej bardziej jedną rękę, otwierając dłoń wyraźnie w chęci pomocy, by wstała, drugą rękę nieco cofając. Trochę obawiał się coś powiedzieć, żeby nie pieprznąć znowu głupoty albo jej nie przestraszyć, albo siebie nie wygłupić też. Więc w sobie typowym milczeniu reagował po prostu gestem, uciekając wzrokiem troszkę na boki w generalnej niepewności sytuacji.
Ta chwila jej zawieszenia i szoku była chwilą zawału Romilly'ego gdy obserwował ją w konsternacji, nie wiedząc nawet jak się zachować i co powiedzieć żeby ewentualnie to odkręcić i ratować co się da z ich relacji. Aż mu się gorąco zrobiło. Normalnie pewnie by spanikował i gadał, próbował, mienił się na sto barw i w ogóle, ale że był trochę w połowie własnego rozumu, ostatecznnie procesował wolniej, stabilniej i też nie porywał się w emocje tak dynamicznie. Po prostu zdawał się reagować jak normalny człowiek, huh. I może akurat znowu szczęście, że nie wiedział co powiedzieć i miał pustkę w głowie, bo Saoirse ku jego szczeremu zaskoczeniu ostatecznie nagle się zgodziła.
- Tak? - rzucił zdziwiony, unosząc brwi. Zreflektował się po sekundzie. - Znaczy, tak... Tak, dobrze. Świetnie. Fajnie.
Pokiwał głową, również się rumieniąc i uciekając na chwilę wzrokiem. A niech go pieruny siarczyste ogniste, miał wrażenie jakby coś faktycznie go raziło, gorąco było! Trochę ze stresu, znacznie bardziej przez radość nagłą tym, że się w ogóle zgodziła. I że zdawała się nie zniechęcona, na jego obserwację, a ta z reguły nadawała wszystkiemu wydźwięku będącego przeciwko niemu. Teraz jednak znowu zwróocił na nią wzrok i odpowiedział na jej uśmiech równie nikłym, nieśmiałym uniesieniem kącików ust.
- W sobotę? O godzinie... - Zawiesił się na chwilę, nie będąc pewnym właściwie czy Saoirse wolałaby z rana czy o ludzkiej porze południowej. - Jakiejkolwiek, jaka by ci odpowiadała. - Ostatecznie dokończył bezpiecznie, dając jej decyzyjność i sobie nadzieję, że go nie zawiedzie w tej kwestii.
- Jeśli są dogadani z czymkolwiek, co mieszka w tym lesie, mogliby chociaż odgrodzić kawałek tego lasu dla samej szkoły, to prawda.
Jego odpowiedź jak zwykle była spokojna, oszczędna, a on przyglądał się jej z nikłym uśmiechem, bardziej ot po prostu z pogodną miną, czerpiąc przyjemność z samego spędzania razem czasu. I to chyba obustronną, odkąd odstawili historię magii na bok!
Nie zdawał sobie sprawy z tego jak zabrzmiał w kwestii wybierania się na jarmark. Generalnie chciał zasugerować, że jest wolny i chciałby może iść z nią, gdyby chciała. Całe szczęście w takim razie, że zdecydował się na głos to rozwinąć, bo inaczej pewnie by po raz kolejny ich rozmowa poszła zupełnie tragicznie i narzuciła na niego dramę jak ostatnio. Nadal nienawidził siebie za tamtą porażkę... Gdyby tylko umiał nad sobą lepiej panować, z pewnością postąpiłby inaczej, frustrowało tym bardziej zatem, że absolutnie nie potrafił, nie wiedział nawet jak zacząć. Chociaż i tak wydawało mu się czasem, że jest ciut... Lepiej. Ciszej. Ale nie był pewien, jedynie może miał nadzieję?
Dopiero przy motaniu się miał etap, że gdyby był kotem, pewnie straciłby już połowę żyć ze stresu. A na reakcję Saoirse w zasadzie stracił całą resztę, absolutnie na chwilę gubiąc rytm serca w chwili przerażenia, że zjebał i nie powinien był pytać i generalnie wygłupił się i będzie chujowo.
W sumie przestraszył się ciut, że aż spadła i nawet w zupełnym odruchu - spóźnionym o dobre dwie sekundy, refleks się kłania - uniósł nawet ręce ku niej, wychylając się nieco jakby chciał ją złapać, przytrzymać, cokolwiek. Ale wstała do siadu, a on zamarł na chwilę taki w pół ruchu pomocy. Powinien jej pomóc wstać? Zapytać czy wszystko gra? Nie pomagać wcale? Zachować się może jakby nie było sytuacji? Ale przecież nie będzie siedział i patrzył na nią jak na podłodze kibluje. Zawahał się wyraźnie, po czym ostatecznie nieco niepewnie wyciągnął do niej bardziej jedną rękę, otwierając dłoń wyraźnie w chęci pomocy, by wstała, drugą rękę nieco cofając. Trochę obawiał się coś powiedzieć, żeby nie pieprznąć znowu głupoty albo jej nie przestraszyć, albo siebie nie wygłupić też. Więc w sobie typowym milczeniu reagował po prostu gestem, uciekając wzrokiem troszkę na boki w generalnej niepewności sytuacji.
Ta chwila jej zawieszenia i szoku była chwilą zawału Romilly'ego gdy obserwował ją w konsternacji, nie wiedząc nawet jak się zachować i co powiedzieć żeby ewentualnie to odkręcić i ratować co się da z ich relacji. Aż mu się gorąco zrobiło. Normalnie pewnie by spanikował i gadał, próbował, mienił się na sto barw i w ogóle, ale że był trochę w połowie własnego rozumu, ostatecznnie procesował wolniej, stabilniej i też nie porywał się w emocje tak dynamicznie. Po prostu zdawał się reagować jak normalny człowiek, huh. I może akurat znowu szczęście, że nie wiedział co powiedzieć i miał pustkę w głowie, bo Saoirse ku jego szczeremu zaskoczeniu ostatecznie nagle się zgodziła.
- Tak? - rzucił zdziwiony, unosząc brwi. Zreflektował się po sekundzie. - Znaczy, tak... Tak, dobrze. Świetnie. Fajnie.
Pokiwał głową, również się rumieniąc i uciekając na chwilę wzrokiem. A niech go pieruny siarczyste ogniste, miał wrażenie jakby coś faktycznie go raziło, gorąco było! Trochę ze stresu, znacznie bardziej przez radość nagłą tym, że się w ogóle zgodziła. I że zdawała się nie zniechęcona, na jego obserwację, a ta z reguły nadawała wszystkiemu wydźwięku będącego przeciwko niemu. Teraz jednak znowu zwróocił na nią wzrok i odpowiedział na jej uśmiech równie nikłym, nieśmiałym uniesieniem kącików ust.
- W sobotę? O godzinie... - Zawiesił się na chwilę, nie będąc pewnym właściwie czy Saoirse wolałaby z rana czy o ludzkiej porze południowej. - Jakiejkolwiek, jaka by ci odpowiadała. - Ostatecznie dokończył bezpiecznie, dając jej decyzyjność i sobie nadzieję, że go nie zawiedzie w tej kwestii.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."