25-08-2022, 12:17 AM
Poniedziałek - jak każdy inny dzień tygodnia - był dobrym dniem na alkohol i skręta. Przynajmniej w świecie Alexa Dickmana. W związku z tym, że nie było to jego pierwsze rodeo, wiedział gdzie się najlepiej ukrywać, jeśli nie chciało się siedzieć w pozornie bezpiecznym Pokoju Wspólnym. Dzisiejszej nocy jeden z dachów odpadał, bo w takim deszcze odpalenie papierosa, czy skręta, było wyczynem niemal akrobatycznym. A Alex nie chciał utrudniać sobie egzystencji, chciał się po prostu znieczulić.
Wykradł się z Pokoju Wspólnego Gryffindoru już jakiś czas po ciszy nocnej i z zapasami pod pazuchą bluzy, nasłuchując i ostrożnie przechodząc przez najczęściej patrolowane korytarze, w końcu dotarł do swojego celu. Otworzył jedno z okien, usiadł przy nim na szerokim parapecie i na dobry początek wieczoru, odkorkował butelkę jakiegoś tańszego, ale dobrze kopiącego alkoholu. I siedział tak w ciszy, sam ze sobą, pozwalając swoim myślą na spowalnianie i rozluźnianie się z każdym kolejnym łykiem. Pierwszego skręta odpalił po dobrych kilkudziesięciu minutach kontemplowania szumu padającego deszczu.
Powietrze wpadające z zewnątrz było przyjemne i rześkie, kiedy pociągnął pierwszego bucha i zatrzymał dym na chwilę w płucach. Oparł głowę o kamienny murek rozdzielający okna i wpatrując się w ciemność na zewnątrz, w końcu wypuścił powietrze zmieszane z dymem z płuc, pozwalając mu polecieć tam, gdzie sam sobie zażyczył, nie wydmuchiwał na siłę za okno.
Cisza wokół była wyjątkowo kojąca.