25-08-2022, 02:05 AM
Philip nie patrolował zwykle zalecanych korytarzy. Przecież to byłoby nudne! On wolał przejść się bezkarnie po zamku, nazywając to patrolem. Zresztą, sam dobrze wiedział, jak lata temu omijał miejsca, w których łatwo było natknąć się na prefekta. Nie to, żeby wyjątkowo starał się kogoś znaleźć na swojej drodze, choć odejmowanie punktów przedstawicielom innych domów zawsze jakoś poprawiało humor. Troszeczkę.
Ostatnio w dodatku mierzył się z wahaniami nastroju, które być może sprawiały, że podejmował decyzje zbyt pochopnie. Jak w momencie, kiedy natknął się na Gryfona, który cieszył się w Hogwarcie bardzo konkretną reputacją... Jedynie cichy głosik gdzieś z tyłu głowy mówił mu, że może to nienajlepszy pomysł, ale co? Jakby nie patrzeć, nie zginie od tego.
Ruszył więc dalej przed siebie pewnym krokiem - dużo pewniejszym, niż powinien.
- Trzeba było jeszcze zasadzić się w Sali Wejściowej, jak tak bardzo chciałeś szlaban, czy coś - rzucił od razu w jego kierunku, zatrzymując się ledwie parę kroków od niego.
A jednak coś kazało mu trzymać się w tej odległości od Gryfona.
Z pewnością coś zupełnie innego, gdzieś po przeciwnym biegunie, kazało mu wysunąć rękę, jak gdyby oczekiwał, że odda mu kontrabandę. Nie spodziewał się, że pójdzie łatwo. Nie miał złudzeń. Ale to zajmowało jego myśli i poczuł może nawet pierwszą dawkę adrenaliny.
Ostatnio w dodatku mierzył się z wahaniami nastroju, które być może sprawiały, że podejmował decyzje zbyt pochopnie. Jak w momencie, kiedy natknął się na Gryfona, który cieszył się w Hogwarcie bardzo konkretną reputacją... Jedynie cichy głosik gdzieś z tyłu głowy mówił mu, że może to nienajlepszy pomysł, ale co? Jakby nie patrzeć, nie zginie od tego.
Ruszył więc dalej przed siebie pewnym krokiem - dużo pewniejszym, niż powinien.
- Trzeba było jeszcze zasadzić się w Sali Wejściowej, jak tak bardzo chciałeś szlaban, czy coś - rzucił od razu w jego kierunku, zatrzymując się ledwie parę kroków od niego.
A jednak coś kazało mu trzymać się w tej odległości od Gryfona.
Z pewnością coś zupełnie innego, gdzieś po przeciwnym biegunie, kazało mu wysunąć rękę, jak gdyby oczekiwał, że odda mu kontrabandę. Nie spodziewał się, że pójdzie łatwo. Nie miał złudzeń. Ale to zajmowało jego myśli i poczuł może nawet pierwszą dawkę adrenaliny.