26-08-2022, 03:04 AM
Nawet nie patrzył na nią, kiedy dalej robiła mu wyrzuty. Może dlatego, że miała w tym wszystkim trochę racji. Oczywiście nie miał zamiaru jej tego powiedzieć! Wręcz przeciwnie, zamiast tego przewrócił oczami.
- To co, takie masz do mnie zaufanie? Że jak gdziekolwiek pójdę to zjebię, tak? W sumie nie jesteś pierwsza, w takim razie... - wymamrotał, ponownie osuwając się w siadzie nieco niżej.
Niedługo potem westchnął i rozplątał na moment ręce, aby przetrzeć dłońmi twarz. Dlaczego właściwie zaczęli ten temat? I skąd właściwie się tu wzięła?
Słuchał jej jednak na tyle uważnie, na ile teraz potrafił, ale nie potrafił nie być sceptyczny. Przerabiał już podobne rozmyślania wiele razy i wyrobił w swojej głowie bardzo konkretną opinię oraz scenariusz. Teraz było pięknie i bardzo łatwo było obiecywać sobie wspólny związek, wzajemną opiekę i miłość na całe życie... Ale przecież żadne z nich nie wiedziało, co wydarzy się dalej! Ironicznie, właśnie w to wierzył, jednocześnie uważając, że domyśla się, jak to wyjdzie po szkole - i to nie tylko z Kaią. Z nią, z jego ojcem, bratem, przyjaciółmi...
- Kurwa... Ok, ale... - uciął, łapiąc się na tym, że sam nie miał pojęcia, co właściwie chciał powiedzieć.
Co chciał udowodnić? Przekonać ją, że będzie beznadziejnie? Żeby ukrócić to, co mieli teraz? Żeby stracić cenne miesiące względnej normalności, jakie mu zostały?
- Dobra, masz rację, dzięki, ok - dodał po krótkiej pauzie, choć rzecz jasna nie brzmiał ani trochę przekonująco. - Po prostu się nie martw, będzie spoko.
Nawet machnął na nią po tym ręką. Oczywiście sam w to nie wierzył i słowa skierowane do Kai może powinny odbić się echem w jego głowie, ale jedynie z niej uleciały. Uparcie obstawiał przy swoim. Chciał jej wierzyć, ale coś kazało mu uparcie obstawiać przy swoim. I nie był to sam alkohol.
- To co, takie masz do mnie zaufanie? Że jak gdziekolwiek pójdę to zjebię, tak? W sumie nie jesteś pierwsza, w takim razie... - wymamrotał, ponownie osuwając się w siadzie nieco niżej.
Niedługo potem westchnął i rozplątał na moment ręce, aby przetrzeć dłońmi twarz. Dlaczego właściwie zaczęli ten temat? I skąd właściwie się tu wzięła?
Słuchał jej jednak na tyle uważnie, na ile teraz potrafił, ale nie potrafił nie być sceptyczny. Przerabiał już podobne rozmyślania wiele razy i wyrobił w swojej głowie bardzo konkretną opinię oraz scenariusz. Teraz było pięknie i bardzo łatwo było obiecywać sobie wspólny związek, wzajemną opiekę i miłość na całe życie... Ale przecież żadne z nich nie wiedziało, co wydarzy się dalej! Ironicznie, właśnie w to wierzył, jednocześnie uważając, że domyśla się, jak to wyjdzie po szkole - i to nie tylko z Kaią. Z nią, z jego ojcem, bratem, przyjaciółmi...
- Kurwa... Ok, ale... - uciął, łapiąc się na tym, że sam nie miał pojęcia, co właściwie chciał powiedzieć.
Co chciał udowodnić? Przekonać ją, że będzie beznadziejnie? Żeby ukrócić to, co mieli teraz? Żeby stracić cenne miesiące względnej normalności, jakie mu zostały?
- Dobra, masz rację, dzięki, ok - dodał po krótkiej pauzie, choć rzecz jasna nie brzmiał ani trochę przekonująco. - Po prostu się nie martw, będzie spoko.
Nawet machnął na nią po tym ręką. Oczywiście sam w to nie wierzył i słowa skierowane do Kai może powinny odbić się echem w jego głowie, ale jedynie z niej uleciały. Uparcie obstawiał przy swoim. Chciał jej wierzyć, ale coś kazało mu uparcie obstawiać przy swoim. I nie był to sam alkohol.