05-02-2021, 03:18 PM
Po ostatnich mało udanych zakupach, na których dodatkowo musiała trafić na Campbella, Lycoris miała jeszcze większy uraz do pokazywania się na Pokątnej, niż wcześniej. Trzeba było jednak dokupić najważniejsze rzeczy, jak również zaopatrzyć pewną osóbkę w jej pierwszą wyprawkę. Wiadomo, powinien to zrobić ojciec, ale umówmy się - ich niespecjalnie miał pojęcia o magicznym świecie i pewnie zamiast magicznego pióra, wyrwałby jakieś gęsi z tyłka uznając, że wystarczy. Liv nie chciała ryzykować, że jej siostra trafi do szkoły niczym jakiś mugolak nie mający pojęcia o niczym. A przecież miała ją! Już samo to sprawiało, że będzie w szkole rozpoznawalna, a co za tym szło, nie było mowy, aby naraziła ją na jakieś chamskie uwagi (pomijając fakt, że Reagan rozprawiłaby się z każdym, kto tylko zaczepiłby jej siostrę).
-Dobra, Młoda! Wstajemy. Niedługo mamy pociąg - powiedziała, zaglądając do pokoju siostry, która jeszcze leżałą w piżamie.
Popędziła ją trochę i ostatecznie udało jej się ją przygotować do wyjścia. Pożegnała się z tatą zapewniając, że się nie zgubią. Ostatecznie Liv miała już piętnaście lat, umiała o siebie zadbać.
-Masz się mnie trzymaj. A jak ktoś cię zaczepi, powiedz. Kopnę go w piszczel - uśmiechnęła się do dziewczynki, prowadząc ją za rękę na stację.
Podróż na Pokątną minęła szybko, zalety mieszkania w Londynie.
-Najpierw pójdziemy kupić ci różdżkę. No jak, jesteś chociaż trochę podekscytowana? Powinnaś. Jestem pewna, że dostaniesz super różdżkę - rzuciła, przeciskając się przez tłum czarodziejów. Czy naprawdę musiało być ich tutaj dzisiaj aż tak wielu?